rok 1979


RUCH ŚWIATŁO-ŻYCIE
DIECEZJI RZESZOWSKIEJ
::  
'71 | '72 | '73 | '74 | '76 | '77 | '78 | '79 | '80 | '81 | '83 | '84 | '87 | '88 | '90 | '91 | '92 '93 | '94 '96 | '97 | '98 | '99 | '00 | ^
Jasna Góra | Nowy Targ | Kraków | audiencja | Castel Gandolfo#1 | Castel Gandolfo#2 | Castel Gandolfo#3

6 VI 1979

Homilia Ojca świętego do kleryków, nowicjuszy i służby liturgicznej na Jasnej Górze podczas pierwszej pielgrzymki do Polski, zapowiadając w krótkim zdaniu dalsze spotkania z Ruchem Światło-Życie, wymienia jego zasadnicze rysy w formacji ludzi świeckich.

"Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Moi Drodzy, Moi bardzo Umiłowani!

Ewangelia, którą słyszymy najczęściej, gdy przebywamy na Jasnej Górze, to właśnie ta, którą słyszeliśmy przed chwilą, ta, która przypomina nam gody weselne w Kanie Galilejskiej. Św. Jan, jako świadek naoczny, szczegółowo opisał wydarzenie które miało miejsce u początku działalności publicznej Chrystusa Pana. Jest to ów pierwszy cud — pierwszy znak zbawczej mocy Chrystusa, którego dokonał On w obecności swojej Matki oraz swoich pierwszych uczniów, późniejszych Apostołów.

Wy także zgromadziliście się tutaj jako uczniowie Chrystusa Pana. Każdy z Was stał się Jego uczniem przez chrzest św., który zobowiązuje nas do rzetelnego przygotowania naszych umysłów, woli i serc. Dokonuje się to przez katechizację, katechezę — naprzód w naszych rodzinach, z kolei w parafii i w innych środowiskach. Poprzez katechezę poznajemy coraz gruntowniej tajemnicę Chrystusa i odkrywamy, na czym polega nasze w niej uczestnictwo. Katecheza nie jest tylko nabywaniem wiadomości religijnych; jest ona wprowadzaniem w uczestnictwo w tajemnicy Chrystusa. Tak więc poznając Jego — poznając przez Niego również i Ojca: "Kto mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca" (J 14, 9) — stajemy się w Duchu Świętym uczestnikami nowego życia, które Chrystus zaszczepił w każdym z nas już przez chrzest, a umacnia przez bierzmowanie.

To nowe życie, którego udziela nam Chrystus, staje się naszym własnym życiem duchowym, naszym życiem wewnętrznym. Odkrywamy więc siebie: odkrywamy w sobie człowieka wewnętrznego z jego właściwościami, talentami, szlachetnymi pragnieniami, ideałami — ale równocześnie odkrywamy słabości, wady, złe skłonności, egoizm, pychę, zmysłowość. Czujemy doskonale, że o ile pierwsze rysy naszego człowieczeństwa zasługują na to, aby je rozwijać i umacniać — to drugie musimy przezwyciężać, zwalczać, przetwarzać. W ten sposób — w żywym kontakcie z Panem Jezusem, w kontakcie ucznia z Mistrzem — rozpoczyna się i rozwija najwspanialsza działalność człowieka; nosi ona nazwę: praca nad sobą. Praca ta ma na celu kształtowanie samego swego człowieczeństwa. O ile w życiu naszym przygotowujemy się do spełniania różnych prac i zadań w takim czy innym zawodzie, to ta praca jedyna zmierza do ukształtowania samego człowieka, jakim jest każdy z nas.

To jest bardzo ważne stwierdzenie. Stwierdzenie to — można powiedzieć "odkrycie" dokonuje się właśnie w młodości, właśnie w Waszym wieku. To wszystko, co tutaj powiedziałem, jest tylko bardzo zwięzłym szkicem. To odkrycie jest ciekawe, wspaniałe, jest także czymś niepokojącym. Wniosek praktyczny: mój kochany Chłopcze, moja kochana Dziewczyno, nie możesz zrezygnować z tego odkrycia, nie możesz zrezygnować ze swego wnętrza. To jest wielkie niebezpieczeństwo, które grozi człowiekowi zawsze, grozi człowiekowi w młodości. Łaską Waszego wieku jest obudzenie człowieka wewnętrznego. Nie można go gasić!

Praca nad sobą, o której mówię, jest jak najbardziej osobistą współpracą z Jezusem Chrystusem, na podobieństwo tej, jaka dokonała się w uczniach, wybranych przez Niego, gdy zawezwał ich do swojej bliskości. Musicie myśleć o sobie w kategoriach uczniów Chrystusa. Chrystus wciąż ma uczniów, wszyscy jesteśmy Jego uczniami — jeżeli słuchamy Jego Słowa, jeżeli je rozważamy, jeżeli sięgamy w głąb naszego serca, jeżeli Mu to serce otwieramy, jeżeli razem z Nim kształtujemy w sobie cierpliwie, wytrwale nowego człowieka. Nawet czasem nie zaszkodzi, jak się czasem nad sobą zamyślisz i zmartwisz. Nawet czasem nie zaszkodzi, jak się na siebie zgniewasz. To lepsze, niż gdybyś miał lekkomyślnie przeżywać swoją młodość i gubić wielki skarb, wielki, niepowtarzalny skarb, który w sobie nosisz, którym jesteś ty sam — każdy, każda. Tego nas uczy Chrystus, tego nas uczy Chrystus o każdym z nas i dlatego Wam, młodym nie wolno stracić z Nim kontaktu, nie wolno zgubić Jego wejrzenia, bo jeśli by to się stało, przestaniecie wiedzieć, kim jesteście, przestaniecie odczuwać, jakim skarbem jest każdy z Was, życie każdego z Was, osobowość każdego z Was — jedyna, niepowtarzalna.

Ewangelia dzisiejsza mówi o uczcie. Jesteśmy świadomi tego, że nasz Boski Mistrz, wzywając nas do współpracy z sobą, którą podejmujemy jako Jego uczniowie, aby stać się Jego apostołami, zaprasza nas niejako do Kany Galilejskiej. Zastawia bowiem przed nami, jak to pięknie i obrazowo wyrazili Ojcowie Kościoła — dwa stoły: stół Słowa Bożego oraz stół Eucharystii. Praca nad sobą, którą podejmujemy, polega na tym, ażeby zbliżać się do obu tych stołów — i czerpać z nich.

Chrystus nie chce, żebyśmy byli głodni. Chrystus nie chce, żebyśmy byli puści. Chce, żebyśmy byli nasyceni duchowo prawdą i miłością przy stole Słowa Bożego i przy stole Eucharystii.

Wiem, moi Drodzy, że wielu jest w Polsce młodych ludzi, w waszym wieku i starszych od Was, i chyba młodszych od Was też, chłopców i dziewcząt, którzy z radością, z ufnością, z wewnętrznym pragnieniem poznania prawdy oraz znalezienia pięknej miłości, zbliżają się do stołu Słowa Bożego oraz do stołu Eucharystii. Przy dzisiejszym naszym spotkaniu pragnę uwydatnić znaczenie różnych form tej twórczej pracy, najbardziej twórczej ze wszystkich, pracy nad sobą, która pozwala odnajdywać pełną wartość życia, odnajdywać prawdziwy urok młodości. Wy sami nie wiecie, jak jesteście piękni wówczas, kiedy znajdujecie się w zasięgu Słowa Bożego i Eucharystii. Sami nie wiecie, jacy jesteście piękni, kiedy obcujecie z bliska z Chrystusem, z Mistrzem, starając się żyć w Jego łasce uświęcającej. W ten sposób odkrywacie, że życie ludzkie, na którego progu jeszcze stoicie, ma sens, ma bogaty sens, że jest ono zawsze w każdym z Was i wszędzie świadomą i wolną odpowiedzią na wezwanie Boże. W ten sposób odkrywacie, że życie ludzkie jest powołaniem. Każde. Że jest określonym powołaniem.

Niektórzy spośród Was odkryli i odkrywają, że Chrystus wzywa ich w sposób szczególny do swojej wyłącznej służby, że chce ich widzieć przy ołtarzu jako swoich kapłanów lub też na drogach konsekracji ewangelicznej, wynikającej ze ślubów zakonnych. W ślad za odkryciem tego powołania idzie szczególna praca, wieloletnie przygotowanie, które realizuje się w seminariach duchownych lub w nowicjatach zakonnych.

Pragnę tutaj pozdrowić wszystkie seminaria duchowne z całej Polski, seminaria diecezjalne, seminaria zakonne, wszystkich Waszych Przełożonych i Wychowawców. Stałą troskę Episkopatu Polski, której wyrazem jest Komisja do spraw seminariów, której wyrazem jest Komisja do spraw powołań, to wszystko, całą tę wielką, wspaniałą działalność, którą znam z własnego doświadczenia; która była również wielkim umiłowaniem mojego serca. I pragnę już dzisiaj, chociaż będę miał okazję uczynić to gdzie indziej jeszcze, już dzisiaj pragnę pozdrowić, przypomnieć ten Ruch Boży, który w oparciu o Ewangelię i Eucharystię ukazuje młodym, poczynając już od dzieci, wspaniały kształt Kościoła Żywego, Kościoła Ewangelii i Eucharystii, Kościoła nowego człowieka, Kościoła, który jest powołaniem nas wszystkich.

Oby instytucje te — a także środowiska, wspólnoty, tak bardzo zasłużone w życiu Kościoła — nie przestały przyciągać młodych dusz, które tylko samemu Odkupicielowi gotowe są oddać siebie, ażeby spełniło się to, o czym tak chętnie śpiewacie: "Chodź ze mną zbawiać świat, dwudziesty już wiek..."

[Młodzież zaintonotwała tę pieśń, na co Papież odpowiedział: "Dobrze, że upomniałem się o tę piosenkę. Nie myślcie, że o tę jedyną tylko, ale na razie jedna wystarczy".

Pamiętajcie, że cieszę się każdym powołaniem kapłańskim, każdym powołaniem zakonnym, jako szczególnym darem Chrystusa Pana dla Kościoła, dla ludu Bożego. Jako szczególnym sprawdzianem żywotności chrześcijańskiej naszych diecezji, parafii i rodzin. I tu dzisiaj razem z Wami każde młode powołanie zawierzam Pani Jasnogórskiej i oddaję jako szczególne dobro.

[Ojciec święty widząc transparenty z różnymi napisami dodał: "Cieszę się wszystkimi tu zgromadzonymi. Próbuję odczytać, co jest na tych transparentach. Jeden odczytałem: «Alumni-żołnierze w jedności z Ojcem świętym». Nie mam tu transparentu, ale gdyby był, to by było napisane: «Ojciec święty z alumnami-żołnierzami». Już więcej transparentów nie czytam, nawet tego, poprzez który się młodzież akademicka częstochowska upomina — już do Krakowa ją odsyłam".

Pamiętajcie, moi Drodzy, że cieszę się każdym powołaniem kapłańskim, zakonnym, każdym prawdziwym powołaniem chrześcijańskim, każdym młodym człowiekiem, który swoje życie ludzkie, polskie widzi w pełnym świetle Chrystusa.

Podczas uczty w Kanie Galilejskiej Maryja prosiła Syna o pierwszy znak dla nowożeńców i gospodarzy. Niech nie przestaje ta sama Matka prosić za Wami, za całą młodzieżą polską, za całą młodzieżą świata, aby w Was okazywał się znak nowej obecności Chrystusa w dziejach.

Wy zaś, moi Drodzy, zapamiętajcie dobrze te słowa, jakie również Matka Chrystusa wypowiedziała w Kanie Galilejskiej zwracając się do ludzi, którzy mieli napełnić stągwie wodą. Powiedziała im wskazując na swego Syna: cokolwiek wam rzecze, czyńcie! (por. J 2, 5).

I dzisiaj mówi to samo.
Przyjmijcie te słowa.
Zapamiętajcie je.
Wypełnijcie je!

Amen."

W pielgrzymce do ojczystej ziemi.
Jan Paweł II w Polsce 2 czerwca — 10 czerwca 1979.
Paryż 1979, s. 123-125.[^]

8 VI 1979

W czasie swojej pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny Papież w Nowym Targu przewodniczył eucharystycznej liturgii słowa. W homilii przemawiał jak prawdziwy gazda do ludności Podhala, ich językiem, dawał ojcowskie upomnienia. Na końcu pojawiły się słowa wyraźnie adresowane do oaz:

"Teraz jeszcze pragnę zwrócić się do młodzieży, która szczególnie umiłowała te strony i tutaj szuka nie tylko fizycznego wytchnienia, ale także duchowego odpoczynku.

Od-począć - napisał kiedyś Norwid - to znaczy począć na nowo. Duchowy odpoczynek człowieka - jak słusznie wyczuwają to tak liczne środowiska młodych - musi prowadzić do odnalezienia i wypracowania w sobie owego nowego stworzenia, o którym mówi święty Paweł. Droga do tego wiedzie poprzez słowo Boże odczytywane i celebrowane z wiarą i miłością i poprzez uczestnictwo w sakramentach, a nade wszystko w Eucharystii. Droga do tego wiedzie poprzez rozumienie i realizację wspólnoty czyli komunii z ludźmi, która rodzi się z komunii z Chrystusem, z Eucharystii. Droga do tego wiedzie także poprzez zrozumienie i realizację ewangelicznej służby czyli diakonii.

Obyście moi drodzy nie ustawali w tym szlachetnym wysiłku, który pozwala wam stawać się świadkami Chrystusa. Świadek w języku biblijnym znaczy martyr.

Polecam was Niepokalanej, Tej, której cały świat oddawał stale błogosławiony O. Maksymilian Maria Kolbe."

Ks. F. Blachnicki, Godziny Taboru. Carlsberg-Lublin 1989, s. 114-115.[^]

8 VI 1979

Urocze i pełne humoru spotkanie z młodzieżą w Krakowie na Skałce podczas pierwszej pielgrzymki Ojca św. do Polski przepełnione było tak wspomnieniami jak i wskazówkami na dalsze działanie Ruchu Światło-życie i innych grup duszpasterstwa młodzieżowego w diecezji krakowskiej.

"W tym, co powiem z kolei, nie chciałbym naruszyć kompetencji, wysokiej kompetencji, dwóch znakomitych duszpasterzy młodzieżowych, z których każdy w archidiecezji krakowskiej - bo o tej mówię w tej chwili - reprezentuje swój kierunek, mianowicie ks. Franciszka Chowańca, który jest archidiecezjalnym duszpasterzem ruchu oazowego czy też liturgicznej służby ołtarza. Zdaje się, że nazwa pierwsza jest pełniejsza. Jest to część ogólnopolskiego ruchu młodzieżowego, Ruchu Światło-Życie, którego krajowym moderatorem jest ks. prof. Franciszek Blachnicki. Z przedstawicielami tego ruchu, w wymiarze krajowym spotkałem się w Nowym Targu, bo tam jest ich stolica, na Podhalu. Od ks. Franciszka Chowańca przechodzę do ks. Antoniego Sołtysika i zaczynam od jego wyglądu zewnętrznego, którym się martwię; strasznie zmizerniał, odkąd mnie tu nie ma. Ksiądz Antoni ma ogromną pasję młodzieżową, pasję do duszpasterstwa młodzieżowego, po prostu go ta pasja zjada. Otwiera się on w kierunku wszystkich grup młodzieżowych. Wiele jego sposobów duszpasterzowania jest podobnych do ruchu oazowego, ale profil nieco odmienny. Znamienne jest na przykład wprowadzenie elementu patriotycznego, elementu kultury narodowej, prócz tego jest jeszcze jedna różnica: oazy trwają dwa tygodnie, a rekolekcje apostolskie jeden tydzień. Taka była różnica... Myślę, że dalej jest. Więcej się nie wdaję w szczegóły.

Moi drodzy, ja wam chcę powiedzieć jedno, mianowicie, że ja nie mam wprawdzie jestem już starszy człowiek - no, nie mam już takiej pasji młodzieżowej jak ks. Antoni czy ks. Franciszek, jestem już starszy człowiek, ale kiedy się zbliżało lato, albo i nawet środek zimy i ruszyły oazy i ruszyły rekolekcje, jeździłem chętnie od grupy do grupy. Najbardziej starałem się trafić na pogodny wieczór. Strasznie lubiłem siadać z wami przy ognisku i słuchać jak śpiewacie i słuchać też czasem jak się wygłupiacie.

Ale moi kochani, najważniejsze jest co innego - to, że stawiacie sobie wysokie wymagania. Ja sam zajmowałem się duszpasterstwem młodzieżowym, sam byłem duszpasterzem akademickim, w pewnym sensie nim zostałem do ostatnich wakacji, może nawet jeszcze i teraz jestem? Zobaczymy... Jednakże muszę się przyznać, że kiedy porównuję wymagania jakie stawiacie na oazach czy chociażby na rekolekcjach apostolskich, przypuszczam, że także i na różnych zgrupowaniach duszpasterstwa akademickiego, muszę przyznać, że uczyniliście ogromny postęp. Stawiacie sobie wymagania i te wysokie wymagania was pociągają, a to jest najwspanialsze.

To jest źródło wiary w młodzież. Mogłoby się zdawać, że ta młodzież współczesna nastawiona jest tylko na doraźne wrażenia, na konsumpcję - jak mówią na Zachodzie. Tymczasem to jest całkiem nieprawda. Ona jest nastawiona na wysokie wymagania. I kiedy się stawia jej wysokie wymagania, praca duszpasterska idzie.

Od was zależy jutrzejszy dzień. Przyjmijcie w duchu odpowiedzialności prostą prawdę, jaka zawierają w sobie słowa tej waszej pięknej piosenki i nieraz proście Chrystusa przez Maryję, abyście temu sprostali. Wy macie przenieść ku przyszłości to całe olbrzymie doświadczenie, któremu na imię Polska. Jest to doświadczenie trudne, chyba jedno z trudniejszych w świecie, w Europie, w Kościele. Tego trudu się nie lękajcie. Lękajcie się tylko lekkomyślności i małoduszności. Z tego trudnego doświadczenia, któremu na imię Polska, można wydobyć lepszą przyszłość, ale tylko od warunkiem uczciwości, trzeźwości wiary, wolności ducha, siły przekonań.

Bądźcie konsekwentni w swojej wierze.
Bądźcie wierni Matce pięknej miłości: zaufajcie Jej, kształtując waszą własną miłość, tworząc wasze młode rodziny.
Niech Chrystus pozostanie dla was drogą, prawdą i życiem.

Ks. F. Blachnicki, Godziny Taboru. Carlsberg-Lublin 1989, s. 120-122.[^]

25 VII 1979

Przyjazd uczestników oazy III stopnia do Rzymu opóźniał się przez cały lipiec ze względu na trudności paszportowe. Wzywano na rozmowy, niektórym odmawiano wydania paszportu. Ojciec święty przez swojego sekretarza dopytywał, kiedy oaza się rozpocznie. Stało się to możliwe dopiero w sierpniu. Jednak treść przemówienia podczas środowej audiencji generalnej zdaje się sugerować, że Papież chciał te słowa powiedzieć wprost do członków Ruchu Światło-Życie.

"Pragnę dzisiaj zwrócić się myślą ku młodzieży. Jest okres wakacyjny. Młodzież, a także i dzieci, wolne od zajęć szkolnych i uczelnianych, okres ten poświęcają na wypoczynek. Całą tę wypoczywającą młodzież i dziatwę pragnę serdecznie pozdrowić, życząc, ażeby wakacje przyniosły im nowy zasób sił, potrzebnych w przyszłym roku szkolnym bądź akademickim. Odpoczynek należy nie tylko do ludzkiego porządku, ale także do Bożego programu życia ludzkiego. Dobrze odpoczywa ten, kto dobrze pracuje - i na odwrót ten, kto dobrze pracuje, powinien dobrze odpocząć.

Myśl moja zwraca się w sposób szczególny do tych licznych grup młodzieży, które odpoczynek wakacyjny traktują w łączności z pogłębieniem swojego stosunku do Boga, z ugruntowaniem swego życia duchowego. Wiele takich grup młodzieży znam osobiście z okresu mojej poprzedniej kapłańskiej i biskupiej posługi w Polsce. O wielu innych dowiaduję się już tutaj. Z pewnością w różnych krajach Europy i świata spotykamy się wśród młodzieży z ożywionym poszukiwaniem wartości duchowych i religijnych. To, że życia nie można wypełnić tylko treściami i wartościami materialnymi, to młodzi zdają się szczególnie żywo odczuwać - i stąd ich dążenia i poszukiwania, które mogą być dla nas tylko źródłem pociechy i nadziei. Świadczą one o człowieku, który chce żyć pełnym życiem, niejako oddychać pełnymi płucami swej ludzkiej osobowości. Życie zredukowane do jednego wymiaru - doczesności, materii, użycia - budzi sprzeciw.

Znamienne dla tych młodzieżowych środowisk, o których myślę w tej chwili, jest szukanie - zwłaszcza w tym okresie roku - bliższego kontaktu z naturą. Zbocza górskie, głębie leśne, jeziora, wybrzeża morskie, pociągają w ciągu lata ogromne rzesze ludzi. Jednakże dla wielu grup młodzieżowych ten odpoczynek, którego udziela człowiekowi łono natury, staje się szczególną okazją do bliższego obcowania z Bogiem. Odnajdują Go właśnie w dojrzałym pięknie przyrody, które dla tylu już w dziejach umysłów i serc stawało się źródłem religijnego natchnienia. Odnajdują w tym podwójnym niejako spotkaniu siebie: swoje głębsze ja, swoje wnętrze. Przyroda im do tego pomaga. Wnętrze ludzkie staje się w obcowaniu z nią jakby bardziej przejrzyste dla człowieka równocześnie bardziej przenikliwe dla działania łaski, która czeka na to wewnętrzne skupienie młodego serca, ażeby do niego trafiać z większą skutecznością.

Obcując przez wiele lat z tego rodzaju grupami i środowiskami młodzieży, zauważyłem, że duchowość ich opiera się na dwóch źródłach, które zasilają prawie równolegle młode dusze. Jednym z nich jest Pismo święte, a drugim liturgia. Czytanie Pisma świętego związane z systematyczną refleksją nad jego treściami, zmierzające do rewizji własnego życia, staje się potężnym źródłem odnajdywania siebie i odnawiania ducha we wspólnocie. Równocześnie cały ten proces rozbudowywanej w różnych kierunkach liturgii słowa prowadzi najprostszą drogą do Eucharystii, przeżywanej głębią młodzieńczych serc zawsze zarazem w sposób wspólnotowy. Wokół Eucharystii wspólnota ta - wszystkie więzi, jakie z niej wynikają, nabierają nowej głębi i mocy: więzy koleżeństwa, przyjaźni, miłości, ku którym młode serce otwiera się szczególnie w tym okresie życia. Stała obecność Chrystusa, Jego eucharystyczna bliskość, nadaje tym więzom wymiar szczególnego piękna i szlachetności.

Środowiska i grupy młodzieżowe, o których myślę w tej chwili, są z reguły pełne autentycznej, młodzieńczej radości. Nieraz podziwiałem, jak ta radość i spontaniczność szła doskonale w parze z umiłowaniem porządku i dyscypliny. Już to samo było zawsze dla mnie żywym dowodem na to, że człowieka można wychować tylko od wewnątrz, siłą duchowego ideału, ukazując mu proste zarysy prawdy i kształt autentycznej miłości, w której osadzone jest życie ludzkie przez Chrystusa. Ja sam zawsze z takich spotkań wracałem radośniejszy i duchowo wypoczęty. Piękna radość jest tak samo ważna dla człowieka jak piękna miłość. Szczególnym wyrazem tej radości jest zawsze śpiew. Do dzisiaj mam w pamięci te rozśpiewane młodzieżowe grupy, które dały początek nowemu stylowi współczesnej pieśni (czy raczej piosenki) religijnej. To zjawisko zasługuje na osobne przeanalizowanie.

Są to ponadto grupy chętnie pielgrzymujące. Człowiek współczesny z pewnością bardziej od poprzednich pokoleń jest człowiekiem w ruchu. Do młodzieży odnosi się to w mierze szczególnej. Tych pielgrzymujących (w znaczeniu dosłownym) grup młodzieżowych jest wiele. Pielgrzymka staje się często dopełnieniem wędrówki turystycznej, chociaż ma inny od tamtej charakter. Mam w pamięci jedną zwłaszcza taką pielgrzymkę, która co roku w pierwszych dniach sierpnia wyrusza z Warszawy na Jasną Górę. Młodzież stanowi zdecydowaną większość pielgrzymów, którzy w ciągu 10 dni przebywają pieszo (nieraz w trudnych warunkach) przestrzeń prawie trzystu kilometrów. Wśród tej pielgrzymującej młodzieży grupę co roku liczniejszą stanowi młodzież włoska.

Przed kilku tygodniami odbyło się w Rzymie sympozjum zorganizowane przez Radę Episkopatów Europejskich na temat: Młodzież a wiara. Przeszło siedemdziesięciu biskupów reprezentujących Episkopaty Europy analizowało dogłębnie nastawienie współczesnej młodzieży do wiary oraz zastanawiało się nad charakterystycznymi cechami jej religijności. Nie ukrywając pewnego niepokoju z powodu ujawniających się czasem wśród młodzieży negatywnych nastawień do niektórych wartości tradycyjnych, biskupi podkreślili, że młodzież dzisiejsza coraz bardziej odkrywa Kościół jako wspólnotę wiary, że zbliża się ze szczególnym zaangażowaniem do Ewangelii i do osoby Jezusa Chrystusa, że głęboko odczuwa znaczenie i wartość medytacji i modlitwy.

Niech to, co powiedziałem, będzie także jakimś dodatkiem do tego kapitalnego tematu, jakim zajmowali się w czerwcu przedstawiciele Episkopatów z całej prawie Europy. Nade wszystko zaś dla wszystkich młodych, a zwłaszcza tych, którzy podczas wakacji szukają Boga, niech będzie dowodem, że Papież o nich pamięta i prosi Chrystusa dla nich o piękną radość i o piękną miłość."

Ks. F. Blachnicki, Godziny Taboru. Carlsberg-Lublin 1989, s. 124-126.[^]

12 VIII 1979

Pierwsza oaza III stopnia w Rzymie odbyła się w dniach 4-20 sierpnia. W niedzielę 12 sierpnia w ogrodach Castel Gandolfo Ojciec święty odprawił dla jej uczestników Mszę św. i wygłosił homilię do czytań 19 niedzieli zwykłej roku B: 1 Krl 19, 4-8; Ef 4, 30 — 5, 2; J 6, 41-51.

"Moi drodzy! Mało by było powiedzieć, że wyrażam moją radość z tego spotkania. Jestem głęboko wzruszony. Jestem wzruszony waszą obecnością i tym wszystkim, co za tą waszą obecnością się kryje. Kryje się tajemnica Bożych wyroków, tajemnica Bożej Opatrzności. Inaczej nie możemy sobie tłumaczyć tego dziwnego spotkania. Nie możemy sobie tłumaczyć tego, że w ogrodach Castel Gandolfo, gdzie w czasie wakacji od wieków przebywali papieże, ten papież spotyka się z wami i przemawia do was ojczystym, polskim językiem.

A jest to ten sam człowiek, który jeszcze rok temu o tym samym czasie odwiedzał liczne wspólnoty oazowe, wspólnoty środowisk Światło-Życie: przede wszystkim na terenie archidiecezji krakowskiej, ale i poza jej terenem, najchętniej się z wami spotykał. Jest to ten sam człowiek, który ma w sercu i w oczach wasz program, który wciąż jeszcze słyszy wewnętrznym słuchem te wasze oazowe śpiewania, w których wyraża się nowe tchnienie samego Ducha: wyraża się w naszej mowie i wyraża się w melodii. Wówczas, kiedy tchnie Duch, muszą bowiem mówić i język, słowo i melodia.

Tak więc tu, na tym miejscu, witam was z serdecznym wzruszeniem, a w was witam wszystkich waszych kolegów, koleżanki, braci i siostry z całej Polski. Jesteście tutaj ich reprezentantami i spotykając się z wami, spotykam się z nimi.

Treść tego naszego spotkania jak zawsze wyznaczona jest słowem Bożym i Eucharystią. Tak jak do tego wzywali ojcowie, zbliżamy się i my potomkowie tych ojców w Chrystusie Panu naszym, zbliżamy się do dwu stołów: do stołu słowa Bożego i do stołu eucharystii, ażeby z nich czerpać. I to jest treść naszego spotkania. To jest jego szczyt.

W tym momencie szczytu przemawia do nas słowo Boże dzisiejszej liturgii całym swoim bogactwem. Bogactwem jest także i to, że te odległe teksty i odległe postacie mówią nam o człowieku dzisiejszym. Czyż nie jest obrazem człowieka dzisiejszego ten umęczony prorok Eliasz, który ma dość życia i pragnie tylko je zakończyć, zmęczony wędrówką po pustyni? Czy nie ma dzisiaj ludzi i to często już ludzi młodych, waszych rówieśników, którzy są zmęczeni? Zdawałoby się, że życie nie jest pustynią, że człowiek je tak wspaniale urządził, tak bardzo może się cieszyć owocami swojego geniuszu, dziełami postępu, a jednak tylu jest ludzi zmęczonych, którzy nie widzą sensu życia i zapadają w sen.

Ten wielki prorok Starego Przymierza, prorok Eliasz, głosi mową prorocką przez sam stan swojego ducha, przez tę frustrację wewnętrzną której się poddał. I wtedy słyszy słowo: Wstań, weź i jedz, czeka cię jeszcze długa droga. Ale można by też powiedzieć, że słyszy jeszcze inne słowo: Zbudź się, Pan jest dobry. To właśnie jest to słowo, to tajemnicze słowo, to sakralne słowo, które musi usłyszeć człowiek wszystkich epok, które musi usłyszeć człowiek współczesny, ażeby ta wędrówka, jaką jest życie, nabrała dla niego sensu: Wstań, Pan jest dobry.

Moi drodzy, wy wszyscy usłyszeliście to słowo w waszych wspólnotach. Każdy z was i każda z was usłyszeliście to słowo w głębi swojego serca: Pan jest dobry. I oto w ślad za tym syntetycznym słowem objawia się wszystko to, co świadczy o dobru, co świadczy o Bogu, co świadczy o Jego dobroci: jest dobry, ponieważ daje się nam.

Dzisiejsza liturgia słowa jest w szczególny sposób nasycona treścią eucharystyczną. Jest dobry, bo daje się nam. Daje się nam nie tylko w swoich dziełach, chociażby w tych wspaniałych dziełach natury, które nas w tej chwili otaczają; inaczej, a przecież podobnie jak otaczają nas polskie lasy czy polskie jeziora, czy polskie góry. Ale przede wszystkim jest dobry, ponieważ daje się nam sam. Ażeby się nam dać, staje się Człowiekiem. I jest taki trzydziestoletni okres w dziejach człowieka, w dziejach ludzkości, kiedy chodzi po ziemi Człowiek-Bóg, Bóg-Człowiek; i dzieli z człowiekiem sobie współczesnym i nie tylko współczesnym, lecz z człowiekiem wszystkich czasów, jego życie, jego trudy, jego zmęczenie, jego radości, jego problemy. I mówi ludzkim językiem i miłuje ludzkim sercem. A to wszystko, co mówi w ludzkim języku, jest Bożym słowem, jest wyrazem tego, że Bóg nam się daje jako Prawda, że dzieli się z nami prawdą.

Nie poprzestaje na tym, dzieli się z nami sobą. I tę tajemnicę obdarowania człowieka sobą czyni szczytem i ośrodkiem wspólnoty, która wokół Niego się kształtuje i która trwa przez wieki, wspólnoty, którą my stanowimy, wspólnoty, której na imię Kościół.

Daje nam siebie w sakramencie. Sakrament zrodził się z Jego zbawczego, odkupieńczego czynu. Ten czyn był ofiarą. Złożył za człowieka, za wszystkich i za każdego, siebie w ofierze. Dał swoje Ciało i swoją Krew. W ten sposób bowiem umiera się na krzyżu, że daje się ciało i krew, aż do ostatniego słowa, aż do ostatniego tchnienia, aż do tego: Wykonało się. I w ten sposób składa się ofiarę, że umierając na krzyżu, zostawia się to Ciało i Krew jako Pokarm. Pokarm, żeby kiedyś znużony człowiek, wędrujący po pustyni życia jak ten prorok, jak Eliasz, mógł w krytycznej chwili usłyszeć słowo: Obudź się, Pan jest dobry. Obudź się. Tutaj jest Pokarm i Napój. Czeka cię jeszcze droga.

Moi drodzy, wy jesteście młodzi, wy nie możecie inaczej myśleć, inaczej czuć, tylko właśnie tak. Was czeka droga. Wy jesteście przyszłością świata, wy jesteście nadzieją pokolenia, które powoli przechodzi. Was czeka droga. Ale właśnie dlatego, że was czeka droga, wy musicie mieć głębokie poczucie sensu tej drogi. I musicie także wiedzieć o tym Pokarmie tajemniczym. Musicie znać smak tego Pokarmu, któremu na imię Eucharystia. Ma on smak chleba i wina. Ma on smak miłości. Ma on smak Boga samego.

Dzisiaj święty Paweł mówi do nas śmiałym językiem, mówi do chrześcijan, do Efezjan i mówi do nas: Jesteście naśladowcami Boga, bądźcie naśladowcami Boga. I nie mówi nic za wiele. Ci, którym Bóg daje się cały, mogą tak myśleć o sobie, a nawet muszą tak myśleć. I potem tłumaczy, jak to mają unikać grzechu, wszystkiego, co dzieli, jak to mają wzajemnie się sobą obdarowywać, wzajemnie sobie służyć, jak to mają budować życie własne, osobiste, małżeńskie, rodzinne; jak to mają budować życie społeczne, życie narodu i Kościoła na zasadzie tej służby, tego dawania siebie drugim, tak jak nauczył nas On. Jesteśmy naśladowcami Boga, ponieważ Bóg stał się naszym wzorem w Chrystusie.

Może człowiek wobec tego wszystkiego zachwycić się, ale może także zwątpić w swoje siły i zwątpić w możliwości swojego serca: przecież tyle jest na świecie zła, grzechu, niegodziwości, tyle jest dowodów słabości człowieka wokół nas. I w nas samych je znajdujemy. Może człowiek się załamać. I wtedy ten sam apostoł powie: Jak to? Będziesz zasmucał Ducha Świętego?

Chrystus został nie tylko w Pokarmie. Sakrament Jego Ciała i Krwi, Eucharystia, jest znakiem, w którym dając nam siebie, daje nam Ducha swojego. Powiedział kiedyś apostołom: Pożyteczne jest, abym Ja odszedł, bo kiedy odejdę, poślę wam Ducha. Jeśli nie odejdę, Pocieszyciel do was nie przyjdzie, jeśli odejdę, poślę Go do was. I my mamy brać Ducha, Ducha Świętego. Nam nie wolno Ducha Świętego zasmucać: naszą ograniczonością, ciasnotą naszej ludzkiej duszy, naszymi przyzwyczajeniami w sposobie myślenia i działania, naszym zamknięciem. On chce być w nas, On chce w nas działać, On chce nas przetwarzać. Bo przecież mamy być naśladowcami Boga, stworzeni na Jego obraz i podobieństwo. Mamy w życiu swoim urzeczywistniać wszystko to, co wynika z obrazu i podobieństwa Boga żywego.

Moi drodzy, oto pokrótce treść dzisiejszej liturgii słowa. Zatrzymaliśmy się przy tym stole słowa Bożego, żeby przynajmniej naszkicować główne myśli. Trzeba, żebyśmy dalej szkicowali w sobie, czerpiąc z tego Bożego słowa wspaniały Boży plan, dzięki któremu życie człowieka nabiera właściwych wymiarów i żebyśmy znając te wymiary, nosząc je w sobie, do tych samych wymiarów wprowadzali życie naszych bliźnich, naszych braci i sióstr, bliskich i dalekich, naszych rówieśników, naszego pokolenia. Takie jest posłannictwo waszej wspólnoty. Takie jest posłannictwo wszystkich wspólnot, które tu reprezentujecie. Takie jest posłannictwo Kościoła. Takie jest posłannictwo ludu Bożego. I o tym wy doskonale wiecie, tego się uczycie z radością z roku na rok postępując w tej umiejętności, w tym się coraz bardziej gruntujecie, pogłębiacie. O tym wy doskonale wiecie. Wiecie, że tak jest. Wiecie, że dla tego warto żyć.

W waszych spotkaniach wakacyjnych i całorocznych, w całym programie Ruchu Światło-Życie macie jeszcze jedną wielką radość - radość dziecięcą wówczas, gdy spotykacie się z Matką Pięknej Miłości, wówczas kiedy spotykacie się z Niepokalaną, kiedy patrzycie na Nią takimi oczyma, jakimi patrzył patron naszych czasów - błogosławiony Maksymilian Kolbe, kiedy patrzycie na Nią z taką właśnie miłością i z taką nadzieją, widząc w Niej początek, zawsze początek.

Niech i to nasze spotkanie, które odbywa się w tym ogrodzie, gdzie Ona ma swoje miejsce, będzie przez Nią, przez Matkę Pięknej Miłości, przez Niepokalaną, nasycone tą szczególną, maryjną treścią, która jest treścią życia waszego ruchu.

I w ten sposób, moi drodzy, tak przygotowani rozważaniem słowa Bożego dzisiejszej liturgii przystąpmy do stołu eucharystycznego. Niech to wszystko, co zostało przez nas rozważone, stanie się ciałem w nas. Przeżyjemy raz jeszcze tę wielką rzeczywistość: Bóg jest dobry, Pan jest dobry. I niech z tego nabierze na nowo sensu ten dzień, który dał nam Pan i każdy dzień, i całe życie nasze. Ta radość, o której śpiewają w oazach po całej polskiej ziemi, a teraz także nawet i na ziemi włoskiej. niech się rozrośnie w waszych sercach w ogromną radość i niech się udzieli innym, tak jak udzielała się radość apostołów poprzez wszystkie doświadczenia i cierpienia, które znosili. Poprzez to wszystko, co stanowi niejako powtórzenie tych cierpień i prześladowań w naszej epoce. Niech się w naszych sercach rozrośnie ta ogromna radość i niech porwie za sobą ludzi - naszych braci. Wstań! Pan jest dobry! Czeka cię daleka droga! Amen."

Ks. F. Blachnicki, Godziny Taboru. Carlsberg-Lublin 1989, s. 134-137.
Por. także w: Domowy Kościół (1979) nr 21, listopad, s. 18-23.
Jak również w: Głos Papieża, Zeszyt 6 s. 12-16.[^]

17 VIII 1979

Dzień wspólnoty w Castel Gandolfo rozpoczął się Mszą św. o godz. 18.00 celebrowaną przez Ojca św. Zaproszeni zostali przedstawiciele zaprzyjaźnionych ruchów kościelnych jak: Focolarini, Akcja Chrześcijańska z Capranica, Comunita di Sant-Egidio, Movimento Oasi, grupy Młodych Chrześcijan z Korei i inni. Ojciec święty w homilii podkreśla sens dnia wspólnoty podczas oazy rekolekcyjnej.

"Kiedy już oaza zbliża się ku końcowi, to znaczy kiedy zbliża się zakończenie dwutygodniowych rekolekcji, wówczas odbywacie zawsze tak zwany dzień wspólnoty. Chciałem dzisiaj powiedzieć, jak ja ten dzień rozumiem. Jeżeli tak jak wy, to mi powiedzcie na końcu czy zgadłem, a jeżeli nieco inaczej, to weźcie to również pod uwagę.

Otóż ja ten oazowy dzień wspólnoty rozumiem tak: Jesteście przez dwa tygodnie razem, macie swój program. Ten program tutaj w Rzymie był nieco inny, aniżeli bywa w Polsce. W Polsce jest on związany z naszym polskim kontekstem, tutaj był związany z kontekstem rzymskim. Powiedzieliście mi o tym w niedzielę, że tak go przeprowadzacie, że wiążecie go z rzymskimi bazylikami, katakumbami i wedle tych różnych punktów odniesienia w dziejach Kościoła i chrześcijaństwa kształtujecie swój program rekolekcyjny.

Bez względu na to gdzie, bez względu na to według jakiego programu realizują się rekolekcje oazowe, zawsze kształtują one dwoistą wspólnotę: naszą wspólnotę z Chrystusem i naszą wspólnotę z bliźnimi. I otóż biorąc to pod uwagę, myślę, tak: dzień wspólnoty to jest dzień, w którym mamy sobie osobiście i wspólnotowo uświadomić, na ile ta dwoista wspólnota każdego z nas i wszystkich razem dojrzała w ciągu tych rekolekcji. Na ile ukształtowała się w każdym z nas i we wszystkich razem głębsza jedność z Chrystusem, głębsza, dojrzalsza; a równocześnie na ile ta jedność z Chrystusem wyraża się naszą wzajemną jednością, Ponieważ jedność kształtuje się zawsze przez miłość, na ile przez rekolekcje dojrzała nasza miłość do Chrystusa, czyli miłość Chrystusa w nas i na ile ta miłość Chrystusa w nas dojrzała w stosunku do bliźnich, do członków tej samej wspólnoty, z którymi razem przeżywaliśmy oazę, i do innych ludzi, którzy także w program tej oazy weszli i których Opatrzność w program tej oazy wprowadziła.

Tak rozumiem dzień wspólnoty. Jest to dzień rachunku, można by powiedzieć rachunku sumienia z dojrzałości, jaką osiągnęliśmy. Jest to równocześnie dzień podziękowania za tę dojrzałość, którą osiągnęliśmy w Chrystusie i przez Chrystusa pomiędzy sobą.

I to jest wszystko, co chciałem wam powiedzie-. W tym wszystkim zawiera się wprowadzenie do liturgii eucharystycznej dzisiejszego wieczoru. Bo myślę, że w ten właśnie wieczór, w szczególny sposób w tej liturgii uczestniczycie. Staracie się w szczególny sposób otwierać wasze serca, w szczególny sposób dziękować, w szczególny sposób przepraszać, w szczególny sposób przeżywa- jedność i w szczególny sposób o tą jedność prosić. Tę jedność, którą nawiązaliście w czasie oazy z Chrystusem i pomiędzy sobą, dzisiaj rozszerzacie. Na pewno jest to jakaś cząstka wielkiej jedności wszystkich wspólnot oazowych na ziemi polskiej, poza Polską, jest to jaka. cząstka wielkiej jedności Kościoła. Dlatego też dobrze się dzieje, że ten dzień wspólnoty przeżywamy nie tylko sami, że mamy gości i to jak widać gości z różnych stron, i takich, którzy rozumieją nasz języka, bo są naszymi sąsiadami, i takich, do których będę musiał powiedzieć kilka słów w innym języku, i takich, którzy nawet bez tego środka porozumienia rozumieją się z nami, bo ję jedność z nami kształtuje Chrystus w Duchu Świętym. To jest tajemnica Kościoła. Jesteśmy, tutaj zgromadzeni, jakimś jego fragmentem, a zarazem jakimś jego pełnym obrazem i za tę jedność szczególnie trzeba nam dziękować i do tej jedności trzeba nam po zakończeniu oazy na nowo i wciąż wytrwale i pokornie dążyć.

Zawsze wspólnota oazowa jest związana z obecnością Niepokalanej. I tutaj także tę obecność wyczuwamy, chociażby w tym watykańskim ogrodzie w Castel Gandolfo, gdzie jest Jej posąg. Ale bardziej niż przez posąg wyczuwamy obecność Matki Bożej przez dobroć, przez pokorą, przez czystość, przez piękno życia,przez to wszystko, co w Niej stanowi szczególną syntezę, a co przez pracę nad sobą, przez program życia oazowego, przez program rekolekcji w nas też jakoś pełniej się zarysowało.

Sprawujmy więc tę wspólnotę eucharystyczną z myślą o Tej, która dała nam Chrystusa - tak jak śpiewamy w naszej polskiej eucharystycznej pieśni: Witaj Jezu. Synu Maryi, Tyś jest Bóg prawdziwy w świętej Hostii."

Ks. F. Blachnicki, Godziny Taboru. Carlsberg-Lublin s. 142-144.[^]

17 VIII 1979

Na zakończenie Dnia Wspólnoty w Castel Gandolfo Oaza podarowała Ojcu świętemu zapaloną świecę prosząc o to, by każdy mógł zapalić od jej ognia swoją świecę. Przy tej ceremonii Ojciec święty do każdego wypowiadał słowa zachęty: Nieś światło dalej. Poszczególni członkowie oazy mogli przy tym wypowiedzieć jedno zdanie do Ojca świętego. Najczęściej było to podjęcie jakiegoś zobowiązania na przyszłość. Potem Ojciec święty rozesłał wszystkich ze światłem słowami:

"Chciałbym, abyście w symbolu tej świecy zanieśli Chrystusa do waszych wspólnot i do całej naszej Ojczyzny. To światło świeci już na naszej ziemi od tysiąca z górą lat. Trzeba, aby dzisiaj świeciło nowym blaskiem, który się zapala w waszych wspólnotach, waszych rekolekcjach, waszych oazach i na pewno w szczególny sposób w rzymskiej oazie, która jest bez precedensu w dziejach Ruchu Światło-Życie na naszej ziemi polskiej, ale ufam, że będzie precedensem.

Pragnę teraz wszystkim z całego serca pobłogosławić raz jeszcze, dziękując tym błogosławieństwem Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu za to, że jest naszą jednością, jednością naszych serc, jednością ludu Bożego, jednością Kościoła."

Ks. F. Blachnicki, Godziny Taboru. Carlsberg-Lublin 1989, s. 145-146.
Por. także: Domowy Kościół (1979) nr 21, listopad, s. 25.[^]


©DKS Rzeszów, OLP 1.0