rok 1977


RUCH ŚWIATŁO-ŻYCIE
DIECEZJI RZESZOWSKIEJ
::  
'71 | '72 | '73 | '74 | '76 | '77 | '78 | '79 | '80 | '81 | '83 | '84 | '87 | '88 | '90 | '91 | '92 '93 | '94 '96 | '97 | '98 | '99 | '00 | ^
komunikat | Zakopane-Olcza | Ludźmierz | Kalwaria Zebrzydowska | list

24 VII 1977

Komunikat Metropolity Krakowskiego wobec stosowania w grupach rekolekcyjnych kontroli i wydania w sumie (w obydwu miesiącach wakacyjnych) kilkudziesięciu decyzji o natychmiastowym rozwiązaniu poszczególnych oaz na terenie województwa nowosądeckiego. Dzięki moralnemu wsparciu Episkopatu, żadna z grup nie wyjechała przed zakończeniem pełnego programu rekolekcji. Komunikat został przekazany do parafii, w których odbywały się tego roku oazy rekolekcyjne.

"Wśród gości letnich, wczasowiczów i turystów, którzy przyjęci zostali do waszych domów, znajduje się także młodzież pod opieką księży, sióstr zakonnych i innych katolickich wychowawców, która przybyła w celu odbycia wakacyjnych rekolekcji. Są to tzw. oazy rekolekcyjne organizowane przez duszpasterstwo służby liturgicznej.

Dziękuję wam za to, że otworzyliście swoje domy dla tej młodzieży i ufam, że ona przez swoje codzienne uczestnictwo we Mszy świętej, wspólne modlitwy i śpiewy religijne oraz dążenie do życia godnego dzieci Bożych w duchu Ewangelii uprosi błogosławieństwo Boże dla waszych domów i parafii.

Doniesiono mi jednak, że w niektórych miejscowościach lokalne władze administracyjne usiłują wywrzeć nacisk na wynajmujących swoje mieszkania dla naszej młodzieży katolickiej pragnącej pod kierunkiem księży odbyć swoje rekolekcje. Wzywa się właścicieli tych domów do urzędów, do domu przychodzi milicja i przedstawiciele różnych urzędów, wręcza się decyzje natychmiastowego wykwaterowania rzekomych nielegalnych obozów i kolonii, nakłada się w trybie doraźnym lub przez kolegia, wysokie kary pieniężne za rzekome przekroczenie przepisów, które nie istnieją. Chciałbym stwierdzić, że wszystkie powyższe szykany są bezprawne i są przejawem nadużycia władzy administracyjnej dla celów dyskryminacji religijnej. Oazy rekolekcyjne są bowiem akcją duszpasterską legalna od kilkunastu lat prowadzona przez Kościół z polecenia Episkopatu, w stosunku do której władze centralne nie wysuwają żadnych zastrzeżeń. Akcja ta powinna się cieszyć życzliwym poparciem władz terenowych, mających poczucie odpowiedzialności za prawdziwe dobro społeczeństwa, albowiem jest to akcja wychowania młodzieży na uczciwych ludzi, poddanych dyscyplinie moralnej i służących bezinteresownie Bogu i bliźnim w społeczeństwie.

Oczekujemy więc, że nasza młodzież traktowana będzie sprawiedliwie, na zasadach równości ze wszystkimi obywatelami naszej ojczyzny i że nie będzie się stosowało praw wyjątkowych w stosunku do właścicieli domów przyjmujących do siebie młodzież katolicką.

Gdyby jednak w dalszym ciągu miały miejsce tego rodzaju trudności, zapewniam was, że Krajowe Duszpasterstwo Służby Liturgicznej, które z ramienia Episkopatu Polski organizuje oazy rekolekcyjne, będzie służyło wam pomocą prawną i materialną w wypadku wymierzenia niesprawiedliwych kar i podatków.

Błogosławię wszystkim, którzy w duchu chrześcijańskiej gościnności, otwierają swoje serca i domy dla naszej katolickiej młodzieży w czasie wakacji i którzy gotowi są nawet znosić prześladowanie dla sprawiedliwości."

Ks. F. Blachnicki, Godziny Taboru. Carlsberg-Lublin 1989, s. 85-86.[^]

15 VIII 1977

Po powrocie z urlopu Kardynał osobiście odwiedził oazy umacniając je na duchu. Uczestniczył w dniu wspólnoty w Zakopanem-Olczy oraz w Chochołowie, gdzie skierował do uczestników oaz następujące przemówienie.:

"Moi Drodzy, bardzo się cieszę, że mogę spotkać się z Wami na dniu wspólnoty w Chochołowie.

Już w poprzednim miejscu, gdzie byłem z ks. prof. F. Blachnickim, mianowicie w Olczy-Zakopanem spotkałem również uczestników oaz z tamtego rejonu, przede wszystkim z Brzegów i Olczy. Na dniu wspólnoty powiedziałem, że wielką radością jest dla mnie, iż oazy przesunęły się od Pienin do Tatr. A tutaj już przesuwacie się poza Tatry, w stronę Orawy, podchodzicie pod Babią Górę. To jest wielka radość biskupa, dla którego te tereny są terenem jego Kościoła, Kościoła krakowskiego. Cieszę się z tego, że na tych tak bardzo uroczych terenach dokonuje się to wszystko, co dokonuje się poprzez oazy, przez Ruch Światło-Życie. A co się dokonuje, to słyszymy w świadectwach. Żałuję, że nie mogę tu wszystkich wysłuchać, bo są to naprawdę wypowiedzi na wagę złota. Ale wystarczy chociaż jedno czy drugie - tak, jak przed chwilą - wypowiedziane świadectwo, ażeby się przekonać, jak głębokie rekolekcje przeżyliście na oazach.

Jesteście w Kościele w Chochołowie i o tym trzeba też powiedzieć parę słów. Może zresztą wiecie: ten kościół ma swoją szczególną historię. Ten kościół został zbudowany przez ks. Wojciecha Blaszyńskiego. Ksiądz W. Blaszyński żył w XIX wieku, był tutejszym rodakiem. Pochodził z Chochołowa. Natomiast proboszczem był w zapadłej wsi, w Sidzinie. Będąc proboszczem w Sidzinie postarał się o środki - a nie było to na pewno rzeczą łatwą - ażeby w swej rodzinnej parafii, to znaczy w Chochołowie zbudować duży, okazały kościół. To jest właśnie ten, w którym się znajdujemy. Zresztą tu, w tym kościele, poniósł śmierć. Spadła belka z rusztowania i zabiła go na miejscu. Jednakże ks. W. Blaszyński pozostaje w tradycji duszpasterstwa polskiego, zwłaszcza małopolskiego jako człowiek, który w tamtych czasach, przeszło sto lat temu (umarł w 1866) zapoczątkował odnowę. Odnowę, można by powiedzieć w języku dzisiejszym, charyzmatyczną tzn. płynącą ze szczególnego daru Ducha Świętego, którego to daru udziela Bóg szczodrobliwie. Duch Święty, Duch, który tchnie kędy chce, udziela tego daru ludziom dla ich dobra, nie tylko dla ich osobistego zbawienia, ale dla dobra innych, dla dobra wspólnoty. Ksiądz W. Blaszyński, w swoich czasach, ten swój charyzmat wyraził przez ruch: ruch, który nosił nazwę Sidzinian. Nazwa, oczywiście, pochodzi od parafii, w której był proboszczem. Był proboszczem w Sidzinie i skupiał przy sobie osoby, przede wszystkim kobiety, dziewczęta, ale także i mężczyzn, którzy pogłębiali swoją wiarę, swoje wykształcenie religijne, uczyli się katechizmu, pogłębiali swoją pobożność i byli - można by to znowu wyrazić w języku dzisiejszym - animatorami w swoim środowisku. Skutki tego ruchu, tak zwanego ruchu sidziniarskiego, zapoczątkowanego przez ks. W. Blaszyńskiego przed przeszło stu laty, trwały dość długo, jeszcze do I wojny światowej. Sławny gazda Piotr Borowy, który tutaj, na Orawie, walczył o polskość naszego kraju, był właśnie także sidzinianinem, duchowym potomkiem ks. W. Blaszyńskiego.

Wspominam o tym dlatego, ponieważ miejsce, na którym się znajdujemy, tzn. kościół w Chochołowie, niejako zobowiązuje do przypomnienia tej postaci. Ale wspominam o tym także dlatego, ponieważ w naszych czasach, w naszym stuleciu, w warunkach innych, a nie mniej trudnych niż tamte, potrzebny jest znowu taki ruch. Tamte czasy, to były rozbiory i józefinizm. Nie wiem, czy wiecie co to znaczy - trudno na ten temat dłużej się rozwodzić. Józefinizm oznaczał pewne skostnienie Kościoła, sprowadzenie go do ram tylko administracyjno-prawniczych, z dużym nadzorem władzy państwowej, austriackiej, zaborczej.

W naszych czasach mamy do czynienia raczej z walczącym ateizmem. Otóż w naszych czasach na pewno potrzebny jest znowu taki ruch i ja myślę, że ten ruch wy właśnie reprezentujecie. Już nie posunę się do tego, żeby nazwiska porównać, bo tamten ksiądz się nazywał Blaszyński, a ten nazywa się Blachnicki.

Oczywiście, oblicze waszego ruchu jest inne. Jest to ruch młodzieżowy, ale sidzinianki też kiedyś były młode, a wy się także trochę od tego czasu postarzejecie; zresztą dochodzą do was i starsi, słyszę, że są oazy rodzin, małżeństw. Otóż ważne jest to, że w swoim ruchu niesiecie wielką sprawę odnowy Kościoła. Sprawę niesłychanie ważną zawsze, a szczególnie ważną teraz, po Soborze Watykańskim II. A sprawa odnowy Kościoła jest zawsze sprawą odnowy człowieka. Kościół jest najgłębszą sprawą ludzką, ponieważ jest Mistycznym Ciałem Człowieka-Boga. Nie może być głębszej formuły, nie może być pełniejszego wyrazu w sprawie człowieka, jak Jezus Chrystus, a więc Kościół, który jest Jego Mistycznym Ciałem.

To, co znajdujecie w oazach, czemu dajecie świadectwo, to nic innego, tylko właśnie sprawa człowieka. Dzisiaj te perspektywy próbuje się zacieśnić: pomniejszyć ludzi, ograniczyć człowieka przede wszystkim w jego poglądzie na świat i na siebie samego. I właśnie tutaj Duch tchnie, Duch tchnie kędy chce, a przede wszystkim tam, gdzie trzeba, ażeby ten człowiek - zwłaszcza młody człowiek na ziemi polskiej - odnajdywał pełne widzenie siebie we wspólnocie, w oazie. W oazie, w Kościele.

Dużo by jeszcze było do powiedzenia. Wiem, że wasi moderatorzy-księża i gospodarze którzy was goszczą, mieli trudności. Nawet już po drodze mi tu o tym wspominano. Dzięki Bogu, że się nie załamali w tych trudnościach, że oazy wszystkie przetrwały. Będziemy sobie radzić wspólnie.

Moi Drodzy, ja już byłem w Harkabuzie, tam, gdzie najbardziej dokuczali (przynajmniej jeśli chodzi o oazy krakowskie) gospodarzom. Z nimi rozmawiałem. Będziemy sobie radzić wspólnie, bo prawo jest z nami. Trudno jest o jakieś drobiazgi, o jakieś gaśnice, albo o coś tam, dokuczać ludziom, dlatego że przyjęli młodzież katolicka, która chce służyć odnowie człowieka, swojej własnej odnowie i odnowie narodu.

Bogu dzięki, że są te oazy! Przecież to jest front walki o człowieka w Polsce! Front walki o człowieka. Wiemy, co jest po stronie przeciwnej: jakie spłycenie, jaki minimalizm, jaka postawa wobec życia. To jest front walki o człowieka w Polsce, więc będziemy sobie radzić.

Moi Kochani, kończę, bo się spóźnię do Ludźmierza. A tam będę miał do czynienia z prawdziwymi góralami XX wieku i nie chcę się im narazić.

W Ludźmierzu czczą dzisiaj Matkę Boską. 15 sierpnia 1963 roku była koronacja statuy Matki Bożej, można powiedzieć: Gaździny Podhalańskiej, albo Królowej Tatr, jak kto woli. Muszę tam zdążyć, ale zanim tam odjadę, proszę żebyście jeszcze zaśpiewali jedną piosenkę, mianowicie: Jesteśmy świątynią. Bo jesteście tutaj w kościele chochołowskim i jesteście świątynią.

Zauważyłem jedną rzecz, mianowicie że tutaj macie orkiestrę z trąbą. Jeszcze nigdy nie widziałem na oazie muzyki z trąbką. Widziałem już skrzypce, ale trąbki nie widziałem. Myślę, że ks. W. Blaszyński cieszy się w niebie z tego, że w tym kościele, który on zbudował i w którym śmierć poniósł, tak śpiewacie. Ze tak śpiewa, przeszło sto lat po jego śmierci, młodzież polska. Myślę, że się cieszy.

A parafianie chochołowscy też się cieszą. Dziękuję im za ich gościnność dla was, zarówno w domach jak i w kościele, Mają tutaj odpust na św. Jacka. Niech ten odpust przyniesie im jak najwięcej łaski, błogosławieństwa, zarówno im, jak też nowemu proboszczowi, który tutaj jest od niedawna (poprzedni umarł w czerwcu). O tym wszystkim powinniście wiedzieć, skoro jesteście gośćmi w Chochołowie.

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus."

Ks. F. Blachnicki, Godziny Taboru. Carlsberg-Lublin 1989, s. 86-88.[^]

15 VIII 1977

Kolejny raz Ks. Kardynał wrócił do tematu walki o człowieka w Polsce w kazaniu na Mszy św. odpustowej w Ludźmierzu. Oto fragment tego kazania.

"Rekolekcje Ruchu Światło-Życie, rekolekcje oazowe, są legalną formą pracy duszpasterskiej Kościoła. Dlatego trudno zrozumieć różne szykany, którymi się próbuje jednak tę pracę porazić. Uderza się w gospodarzy - w tych naszych gościnnych górali; czy to tu na Podhalu, czy też na Orawie, czy też u stóp Beskidów - jak miałem okazję stwierdzić niedaleko stąd, w Harkabuzie. Próbuje się tym ludziom grozić. Za co? Za to, że służą młodzieży katolickiej, że udzielają im schronienia - za to? To jest co najmniej dziwne! I wymyśla się tutaj różne powody! Szuka się dziury w całym, żeby tego gospodarza, tego gościnnego górala przerazić, że się zlęknie, że im ustąpi! Na szczęście nie ustępują gospodarze. Trzeba powiedzieć z zadowoleniem, że w ciągu całego lipca i sierpnia aż do dzisiaj żadna oaza rekolekcyjna na terenie podhalańskim nie rozwiązała się. Wszystkie dotrwały. Mają do tego swoje prawo obywatelskie i mają do tego swoje chrześcijańskie sumienie. Chrześcijańskie sumienie mówi nam, ludziom wierzącym, że nikt nam nie może przeszkodzić w modlitwie, w rekolekcjach, we wspólnej modlitwie. Jeżeli ktoś w jakikolwiek sposób przeszkadza - chociażby utrudniając życie tym, którzy są gościnni dla modlących się - wówczas popełnia bezprawie! Ja to tutaj w Ludźmierzu właśnie oświadczam. To zresztą oświadczono i w Krakowie, i w Tarnowie, i w Warszawie - wszędzie uzgodniono na ten temat stanowiska. (...)

Więc wołam do Ciebie, Matko Boska Ludźmierska, Królowo Podhala, strzeż w młodych duszach tego światła, tego natchnienia, które młodzieży, chłopcom i dziewczętom, pozwala znaleźć drogę całego życia: do ołtarza, do służby Bożej, do posłannictwa ewangelicznego. O to Cię, Matko Boża Ludźmierska w szczególny sposób proszę."

Ks. F. Blachnicki, Godziny Taboru. Carlsberg-Lublin 1989, s. 89.[^]

17 VIII 1977

Homilia w Kalwarii Zebrzydowskiej w czasie diecezjalnej pielgrzymki Ruchu Światło-Życie i liturgicznej służby ołtarza archidiecezji krakowskiej do Matki Bożej. Pielgrzymka taka odbywa się rokrocznie z okazji uroczystości Wniebowzięcia Maryi. Kardynał Karol Wojtyła uczestniczył w niej regularnie od 1973 roku do swojego przeniesienia się na Stolicę Piotrową.

"Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Moi Drodzy, pragnę przede wszystkim serdecznie was powitać wszystkich! Wszystkich, którzy tutaj dzisiaj przybyli w pielgrzymce z różnych parafii i dekanatów, z całej archidiecezji krakowskiej. Całą młodzież, która w ciągu tych wakacji nie szczędziła dni, czasu, ażeby uczestniczyć w rekolekcjach wakacyjnych; w rekolekcjach żywego Kościoła, w rekolekcjach apostolskich. Witam was wszystkich! Witam ministrantów! Z wami razem witam waszych duszpasterzy, kapłanów. Witam siostry, które bardzo owocnie współpracowały i stale współpracują w duszpasterstwie młodzieży oraz liturgicznej służby ołtarza.

Chciałbym przejść od razu do istoty rzeczy. Powiedzieć to, co stanowi główny temat moich myśli i mojej duszy; a myślę, że nie tylko mojej, ale i waszej również. Przybywamy tutaj do Kalwarii Zebrzydowskiej do Matki Bożej Kalwaryjskiej w okresie uroczystości Wniebowzięcia i Ukoronowania. Bardzo nam drogie jest to święto Wniebowzięcia i Ukoronowania, ponieważ jest to święto wielkiej nadziei. Widzimy, jaki ostateczny sens ma ludzkie życie. Pan Jezus nam to objawił swoim słowem i swoim Zmartwychwstaniem a Matka Boża to objawienie w szczególny sposób potwierdziła swoim życiem i swoim Wniebowzięciem. A raczej Bóg sam potwierdził to Jej życie — Jej wniebowzięciem.

Kiedy tutaj przybywamy, cieszymy się z chwały Bogarodzicy. Ale równocześnie czujemy, że życie każdego z nas nabiera sensu przez tę przyszłą chwałę. Matka Boża została ukoronowana w niebie. Każdy człowiek ma być "ukoronowany" przez samego Boga koroną wiecznej chwały. Tak wierzymy, tak ufamy, tego nas nauczył Chrystus.

Dlatego — mając taką perspektywę życia — pragniemy, dziś tutaj przybywając, ukoronować cały ten okres naszego życia, który mamy za sobą. A jest to okres zarówno wakacji, odpoczynku, jak też, w ciągu tychże wakacji, okres szczególnej pracy.

Muszę wam się przyznać, że ja ogromnie lubię odwiedzać grupy oazowe, rekolekcyjne, spotykać się z nimi. Bardzo lubię słuchać tych wypowiedzi, które wy nazywacie "świadectwami", i one istotnie nimi są. W tych świadectwach pokazuje się cała wartość, cała głębia przeżyć, które właśnie na tych rekolekcjach, właśnie na tych oazach, są waszym udziałem. I odczuwa się, jak głęboko w waszych młodych duszach pracuje Duch Święty, którego Jezus dał Kościołowi po wszystkie czasy. I jak wy jesteście na to działanie Ducha Świętego chłonni, podatni, wrażliwi. Na tym polega cała świeżość młodości, młodych dusz, że są wrażliwe na działanie Boga samego, Ducha Świętego. Że są wrażliwe na dobro, na prawdę, na piękno: a to wszystko jest od Boga. To wszystko przez Chrystusa sprawuje w nas Duch Święty.

Dlatego dobrze, że z tym wszystkim możemy tutaj dzisiaj przyjść i to wszystko niejako ukoronować u stóp Matki Bożej. Ja bym nawet powiedział, że to wszystko, ten cały duchowy dorobek naszych młodzieżowych wakacji chcemy w sposób niewidzialny, ale bardzo serdeczny, włożyć na skronie Bogarodzicy. Jak gdyby nową koronę, bo Ją koronuje wszystko to, co płynie z zasług śmierci i Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa, Jej Syna.

Tak więc przyszliśmy tutaj niejako dzielić się z Matką Najświętszą tym ukoronowaniem naszych wakacji, naszych rekolekcji, naszych oaz — a także całej naszej pracy. Przyszliśmy powiedzieć Maryi to, co widzicie nad moją głową: Chrystus naszym światłem! Cóż jest piękniejszego dla uszu Matki, jak słyszeć takie właśnie wyznanie?

Kiedy tutaj przybywacie do Matki Bożej Wniebowziętej po tych śladach, po których chodziły całe pokolenia ludu Bożego, dołączacie się niejako do tych pokoleń. I dobrze, że przybyliście tutaj z litanią do polskich świętych, bo to jest wspaniałe tysiącletnie dziedzictwo, które wy dzisiaj podejmujecie i przedłużacie.

Przybywacie do Wniebowziętej. Ale ta Wniebowzięta jest służebnicą: tak siebie nazwała. I zdaje się, że to imię; służebnica Pańska, szczególnie umiłowała. Na pewno miłuje Maryja imię: Matka. Ale myślę, że obok tego imienia Matka, najbardziej miłuje imię: służebnica. A oto wy, którzy tu jesteście, chłopcy i dziewczęta, przybywacie jako słudzy: liturgiczna służba ołtarza. A więc spotykacie się z Matką Bożą w tym również, na co Ona jest tak bardzo wrażliwa jako służebnica Pańska. Wy także chcecie służyć. Chcecie służyć nie tylko przy ołtarzu, nie tylko przez posługę liturgiczną, ale chcecie służyć całym swoim życiem. Chrystus jest światłem waszych dusz, zarówno w szkołach, jak w domach rodzinnych, jak przy pracy — wszędzie. Chcecie służyć Bogu i człowiekowi. W tym widzicie sens, piękno swojej młodości, a także perspektywę całego życia: żeby służyć, żeby miłować. I to wyrażacie w swoich modlitwach: to wyrażacie w swoich pieśniach i piosenkach, które są tak głębokie, trafiające w samą istotę rzeczy, a zarazem przemawiające do wrażliwości artystycznej i do ludzkiego serca.

Przynosicie tutaj olbrzymi dorobek. Modlitwa była główną treścią waszych rekolekcji — szkoła modlitwy: uczyliście się modlić. Powiem wam: kiedy słuchałem, jak się modlicie, to i ja od was uczyłem się modlić — tą całą świeżością, tą całą duchową głębią, tym całym otwarciem serca przed Bogiem. I o jedno was dzisiaj proszę, ażebyście ten wielki dorobek modlitwy, szkoły modlitwy, zachowali przez dalsze dni, tygodnie — przez cały rok i przez całe życie.

Życzę wam, moi kochani, ażeby Chrystus był waszym światłem. Kończą się wakacje, ogromna większość z was wraca do szkół. Ci, co są w szkołach podstawowych już od poniedziałku, a starsi, w szkołach średnich — od początku września — będziecie pracować będziecie się uczyć. Ja się ogromnie cieszę z tego, że jesteście dobrymi uczniami, dobrymi uczennicami. A wiele na ten temat słyszę z różnych szkół, jakie zaufanie mają u was, jaki autorytet moralny sobie zdobywacie. To wszystko mówi, że Chrystus jest waszym światłem.

Jeżeli na przykład posłyszałem takie opowiadanie — i na pewno są to fakty, a nie tylko opowiadanie — że na wycieczce młodzieżowej profesor widzi potrzebę ustawienia przy każdej grupie kogoś nadzorującego, bo boi się o zachowanie tej młodzieży, która jest na wycieczce, a w tej grupie, w której są oazowcy, mówi: nie trzeba... — to jest osiągnięcie! I trzeba, żeby tych osiągnięć było jak najwięcej, żeby się one utrwalały i żeby one stanowiły wasz wkład w życie Kościoła, w życie Ojczyzny, w jego i jej duchową odnowę.

Dlatego gorąco wam życzę na początku nowego roku szkolnego, który się zbliża, ażeby Chrystus był wciąż waszym światłem z dnia na dzień. I żeby ta światłość świeciła w ciemnościach. Bo wiele jest ciemności w naszym życiu... Są to ciemności osobiste, czasem różne stosunki rodzinne, czasem stosunki koleżeńskie, społeczne. Chodzi o to, ażeby ciemności nas nie ogarnęły. Mamy świecić, tak jak Maryja, tym światłem, które czerpiemy z Chrystusa, tak jak Ona. Dlatego też dzisiaj tu przybywamy, ażeby przynosząc Jej w darze jak gdyby koronę Wniebowzięcia, koronę naszych wakacji, jeszcze raz przejąć od Niej światło, którym jest Chrystus; którym Ona świeci najpełniej, a którym my także świecić pragniemy. Amen."

Karol Wojtyła, Kazania. Kalwaria Zebrzydowska 1988, s. 136-139.[^]

29 IX 1977

List do gospodarzy szykanowanych z powodu udostępnienia domów oazom przez grzywny, kary i nakładanie podatków. Dotknięto w ten sposób kilkudziesięciu gospodarzy łączną sumą ok. 70.000 zł.

"Zostałem poinformowany przez Krajowe Duszpasterstwo Służby Liturgicznej że dzieje się Pani krzywda ze strony miejscowych władz administracyjnych z powodu przyjęcia do swego domu na zamieszkanie młodzieży katolickiej odprawiającej w okresie wakacyjnym rekolekcje oazowe pod kierunkiem kapłanów-duszpasterzy.

Rekolekcje te są przejawem legalnej i uznanej przez Władze Centralne działalności duszpasterskiej Kościoła, dlatego nakładanie kar przez Kolegium ds. Wykroczeń za udzielenie gościny uczestnikom rekolekcji należy uznać za krzywdzące i niesprawiedliwe oraz za nadużycie władzy administracyjnej.

Może więc Pani, wraz z rodziną, która również współuczestniczy w tych przykrościach, odnieść do siebie słowa Chrystusa z Ewangelii. Błogosławieni, którzy prześladowania cierpią dla sprawiedliwości, albowiem ich jest Królestwo niebieskie (Mt 5, 10). Zachęcam więc do cierpliwego i pogodnego znoszenia przykrości doznanych z powodu przekonań religijnych oraz do modlitwy za ludzi postępujących wbrew sumieniu.

Z naszej strony zapewniamy, że dołożymy wszelkich starań u najwyższych czynników państwowych, aby - za Waszą życzliwość dla młodzieży katolickiej - nie stała się Wam krzywda ze strony władz terenowych.

Krajowe Duszpasterstwo Służby Liturgicznej organizujące z ramienia Episkopatu Polski rekolekcje oazowe będzie nadal na bieżąco śledziło przebieg wydarzeń i w razie potrzeby przyjdzie z pomocą prawną i materialną."

Ks. F. Blachnicki, Godziny Taboru. Carlsberg-Lublin 1989, s. 90.[^]


©DKS Rzeszów, OLP 1.0