Po tej oazie jeszcze bardziej widzimy siebie w DK

Rozmowa z Sylwią i Tadeuszem Bialicami z Rejonu Bożego Ciała, uczestnikami oazy rodzin I stopnia w Poroninie

To była Wasza pierwsza oaza?

Sylwia i Tadeusz: Tak, to była nasza pierwsza wspólna oaza rodzin.

Co Was najbardziej poruszyło podczas oazy?

Tadeusz: Poruszyło nas przede wszystkim to, że wspólnota złożona z ludzi, których się dopiero spotkało, żyje tym samym, czym my chcemy żyć, czyli wiarą, Chrystusem…

Sylwia: …dążeniem do bycia świętym w małżeństwie, rodzinie.

Tadeusz: To nie jest łatwa droga, ale Pan Bóg nam pokazuje, że bycie razem, szanowanie się, kochanie jest możliwe. Pokazuje, że ludzie tworzący wspólnotę oazową nie są sobie obcy, że potrafią być dla siebie mili i życzliwi. Ci ludzie pokazują, że modlitwa jest dla nich czymś ważnym. Że życie modlitwą, wiarą, to nie jest jakiś slogan, fasada, tylko codzienna praca, trud.

Sylwia: Pokazują, że to wszystko jest żywe…

Tadeusz: …że nie jest czymś, co raz się urodziło i trwa, tylko że trzeba codziennie na nowo się odnawiać, trzeba codziennie się trudzić, żeby zbudować relacje z Bogiem i drugim człowiekiem…

Sylwia: …mając oczywiście Chrystusa wybranego na swojego Pana i Króla. Te rekolekcje uświadomiły mi na nowo i mocno, że nie potrafię niczego zbudować na sobie. Że to będzie tylko i wyłącznie szamotanie się z codziennością, ze swoimi słabościami, z drugim człowiekiem. I że jeżeli Pan Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko jest na właściwym miejscu.

Czy na oazie poczyniliście jakieś postanowienia odnośnie do Waszej drogi formacji w Domowym Kościele? Obserwujemy u wielu par, będących nawet długo w DK, pewną trudność w podjęciu decyzji o wyjeździe na oazę. Krótkie rekolekcje – tematyczne czy ORAR – tak. 15-dniowe – niekoniecznie. Z praktyki jednak wiemy, że DK jest skuteczną drogą wzrostu duchowego, pod warunkiem, że weźmie się to co proponuje Ruch w całości, a nie wybiórczo.

Tadeusz: Rozumiemy tych wszystkich, którzy się wahają w kwestii wyjazdu na oazę. Podjęcie decyzji o wyjeździe jest chyba najtrudniejsze. Kiedy się jedzie pierwszy raz, nie ma się świadomości, co tam naprawdę będzie. Trzeba poświęcić to, co by się chciało robić, na rzecz tego, co może przynieść duchowy wzrost. Trudno to zrozumieć, bo to nie daje przyjemności, wymiernych korzyści, tak jak np. wczasy nad morzem, kiedy możemy się opalać i jest przyjemnie. Tu trzeba wybrać pewną drogę: albo rzeczywiście chcę być we wspólnocie, w Ruchu, i dzięki temu wzrastać, albo chcę tylko udawać, że chcę być w kręgu. Po pewnym czasie widzimy, że bez wyjazdu na rekolekcje, bez poznania nauczania ks. Blachnickiego, tego co miał na myśli tworząc Ruch Światło-Życie, trudno zrozumieć, po co jest się w kręgu.

Warto zatem wyjeżdżać na oazy czy inne rekolekcje DK?

Sylwia: Zdecydowanie warto. Mam rodziców na drugim końcu Polski. W te wakacje stanęłam przed wyborem: spotkać się z nimi, co robiliśmy co roku, czy jechać na oazę. Uważałam, że wybierając oazę dużo tracę, bo tracę możliwość zobaczenia rodziców. To jednak nieprawda. Człowiek wyjeżdża z takich rekolekcji tak obdarowany i umocniony, że ma pewność, iż jest to czas, który nie został zmarnowany. Nie żałuję więc niczego. Myślę, że na rekolekcje pojedziemy jeszcze nie raz, a po tej oazie jeszcze bardziej widzimy siebie w Domowym Kościele.  

Rozmawiał Jaromir Kwiatkowski

Sylwia i Tadeusz są 7 lat po ślubie. W Domowym Kościele czwarty rok. Mieszkają na terenie parafii Bożego Ciała w Rzeszowie. Mają synów Leona i Filipa.

Fot. Jaromir Kwiatkowski