Dzień z ks. Blachnickim

Dokładnie za tydzień, 24 marca, będziemy obchodzić 100-lecie urodzin ks. Franciszka Blachnickiego, założyciela Ruchu Światło-Życie. Księdza, który - jak głosi tytuł jego biografii, autorstwa Tomasza Terlikowskiego (książka ukazuje się właśnie na to stulecie) - "zmienił Polskę".
Akurat siedzę i mocno teraz pracuję nad kolejną książką, która również będzie wywiadem-rzeką. Nie będę za wiele ujawniał, ale dziś akurat spisuję te fragmenty, gdzie mój rozmówca opowiada o pierwszych oazach, bardzo ubożuchnych, jeżeli chodzi o warunki lokalowe i prowiant.
Przytoczę jeden, jeszcze nieautoryzowany fragment - dla zaciekawienia: "Chłopcy dali talerze dziewczętom, a sami w miednicy, w której rano się myli, a później szorowali ją w strumyku, w południe przynosili ziemniaków czy łazanek. Siedzieli wokół tej miednicy na korytarzu na piętrze i zajadali. Nie było ciepłej wody, a przynajmniej chłopcy nie zawsze ją mieli. Co mnie zaskoczyło: mieliśmy takie biedniutkie warunki, ale zauważyłem, że oni sobie nic z tego nie robili. Wręcz przeciwnie,
świetnie się przy tym bawili. Byli kapitalni, robili sobie zdjęcia, bo – jak mówili – nikt im później nie uwierzy, że oaza odbywała się w takich warunkach. Dla nich to było coś bardzo ważnego: wspólnota młodych ludzi, liturgia, pieśni, góry. Życie kipiało na tych oazach".
To były lata 70. Takie były początki wielkiego dzieła ks. Blachnickiego.
Przed chwilą dostałem esemesa z empiku, że w ciągu 1-2 dni dostanę tę biografię naszego Ojca-Założyciela, którą zamówiłem w przedsprzedaży. Będzie co czytać.
W lipcu ub. roku, kiedy nasza oaza III stopnia z Czarnej Sędziszowskiej pojechała do Krościenka n/Dunajcem, zobaczyłem na Kopiej Górce, będącej kolebką naszego Ruchu, że jedna z rodzin wchodzi wraz z panią pracującą w Centrum Ruchu Światło-Życie do pokoju ks. Franciszka. Wszedłem za nimi, za chwilę doszła Renia. Ze wzruszeniem oglądaliśmy pamiątki po Wielkim Kapłanie. W tym biurko, przy którym pracował. W pewnym momencie pani, która nas oprowadzała, popatrzyła na mnie i powiedziała: "A nie chce pan usiąść przy biurku Ojca? Śmiało!". No pewnie, kto by nie chciał! I z jeszcze większym wzruszeniem usiadłem...
Księże Franciszku, już dziś dziękuję Bogu za Ciebie!
Jaromir Kwiatkowski