Razem do świętości

Przejawem geniuszu ks. Franciszka Blachnickiego było stworzenie wspólnoty dla wszystkich, w każdym wieku

Z Katarzyną i Pawłem Maciejewskimi z Poznania, parą krajową Domowego Kościoła – gałęzi rodzinnej Ruchu Światło-Życie, rozmawia Jaromir Kwiatkowski

 

Jaromir: Opowiedzcie o swoim doświadczeniu w Ruchu Światło-Życie.

Paweł: Nasze osobiste doświadczenie w Ruchu jest, jak często powtarzam, doświadczeniem pięknym i kształtującym spojrzenie na życie. Naszą przygodę z Ruchem zaczynaliśmy jeszcze w młodości, w czasach licealnych, czyli w moim przypadku 35 lat temu. U małżonki było to w podobnym czasie.

Jaromir: Czyli była to jeszcze oaza młodzieżowa Ruchu Światło-Życie.

Katarzyna: Zgadza się. Formację podstawową zrobiliśmy w oazie młodzieżowej.

Paweł: Ze wspólnoty młodzieżowej przeszliśmy bezpośrednio do Domowego Kościoła. Na naszym ślubie, ponad 24 lata temu, już podczas składania życzeń umówiliśmy się z przyjaciółmi na pierwsze spotkanie kręgu. Dla nas to przejście było bardzo normalne, zwyczajne.

Jaromir: Ruch Światło-Życie daje tym, którzy tego chcą, możliwość bycia w nim od dziecka do późnej starości (Oaza Dzieci Bożych, młodzieżowa, Domowy Kościół). Czy macie orientację, jaki odsetek członków oazy młodzieżowej kontynuuje później swoją przygodę z Ruchem Światło-Życie w Domowym Kościele?

Paweł: Procentowo ciężko to określić, bo nikt takich badań nie prowadził. Mamy świadomość, że różnie to wygląda w różnych diecezjach, środowiskach. Bywa tak, że czasami są trudności z tym przejściem i długo zostaje się w formacji młodzieżowej, a potem albo przechodzi się do Domowego Kościoła po latach, albo w ogóle nie widzi się możliwości takiej kontynuacji. Jesteśmy jednak przekonani, że większość – a my takich rodzin znamy wiele – prędzej czy później przechodzi do Domowego Kościoła, bo widzą, że dla młodych małżeństw ma on ofertę, która jest bardzo cenna dla ich życia małżeńskiego, ale również dla ich dzieci.

Jaromir: Obserwuję, nawet w naszej diecezji, że do Domowego Kościoła trafia sporo młodych małżeństw. Niekoniecznie tylko po formacji młodzieżowej. Są małżeństwa, dla których Domowy Kościół jest pierwszą wspólnotą dającą im doświadczenie „żywego Kościoła”.

Paweł: Wchodzenie do Domowego Kościoła małżeństw, które nie miały wcześniej kontaktu z Ruchem Światło-Życie, jest rzeczą naturalną. Jest takich małżeństw bardzo wiele, niewykluczone, że może nawet większość. To, że te osoby nie miały wcześniej kontaktu z Ruchem Światło-Życie, w niczym nie przeszkadza. One bardzo szybko dostrzegają, że „podprowadzenie” ich dzieci pod wspólnoty młodzieżowe jest inwestycją w dziecko, zwiększeniem szans na jego rozwój we wspólnocie ludzi wierzących.

Katarzyna: Dziś młode małżeństwa, będąc w świecie, w którym żyjemy, szukają wspólnoty, która da im korzenie chrześcijańskie. Wiemy, jaką mamy sytuację w społeczeństwie, na jakie trudności natrafiamy w szkołach. W związku z tym, jak zauważył Paweł, małżeństwa szukają wspólnoty. Ta wspólnota z jednej strony daje im siłę do trwania w sakramentalnym związku małżeńskim, z drugiej – daje im konkretne wskazówki, jak wychowywać dzieci.

Jaromir: Jest też taka szansa, że nawet jeżeli Domowy Kościół jest dla małżonków pierwszą wspólnotą, a skutecznie zachęcą one swoje dzieci do wejścia do wspólnoty młodzieżowej, to mogą być w tym samym Ruchu, co daje dodatkową płaszczyznę jednoczącą rodziców i dzieci.

Katarzyna: Znamy takie przykłady małżeństw; mamy nawet przed oczyma obraz z dni wspólnoty podczas rekolekcji, na których spotykają się rodzice, którzy akurat uczestniczą w oazie rodzin, z dziećmi, z których jedno przyjechało na dzień wspólnoty z Oazy Nowej Drogi, inne – z Oazy Dzieci Bożych. Razem spotykają się na dniu wspólnoty i mają dobrą płaszczyznę do wymiany doświadczenia wiary, podzielenia się tym, co przeżyli każde na swoich rekolekcjach.

Paweł: Ruch Światło-Życie daje niezwykłą możliwość formacji przez całe życie i wielu z niej korzysta. My sami jesteśmy w Ruchu od 35 lat. Doświadczyliśmy bycia w grupach młodzieżowych, posługiwania w diakoniach w wieku studenckim, a teraz w Domowym Kościele. Są osoby, które większość życia szły tą drogą. I można sobie wyobrazić sytuację, że ktoś zaczął jako kilkuletnie dziecko i do emerytury będzie szedł tą samą drogą.

Katarzyna: Drogą do świętości.

Jaromir: Pawle, wspomniałeś, że Domowy Kościół ma dla małżonków ciekawą ofertę. Propozycji Kościoła adresowanych do małżeństw i rodzin jest wiele. Co wyróżnia akurat Domowy Kościół w palecie różnych propozycji?

Paweł: Patrząc całościowo, w Domowym Kościele jest formacja dla małżonków, którą określamy jako formację katechumenalną, gdzie wprowadza się w życie Kościoła. Zaczyna się od ewangelizacji, później jest katechumenat, diakonia. Poszczególne stopnie rekolekcji Domowego Kościoła dają bardzo pogłębiony i praktyczny obraz i doświadczenie Kościoła. Jesteśmy przekonani, że jeżeli ktoś idzie konsekwentnie drogą Domowego Kościoła jako wspólnoty, to w efekcie otrzymuje pogłębione, świadome życie wiary. Wielu podkreśla, że funkcjonuje obecnie wiele wspaniałych wspólnot. Niektóre mają pewne specjalizacje: jedne zajmują się dziełami charytatywnymi, inne – modlitwą, jeszcze inne tylko Biblią. Domowy Kościół podchodzi do tematu całościowo; kształtuje osobę, małżeństwo, rodzinę na wielu płaszczyznach. W związku z tym wielu dostrzega, że małżeństwa dobrze i solidnie uformowane w Domowym Kościele, są dla duszpasterzy, dla różnych inicjatyw w Kościele bardzo silnym i stabilnym zapleczem.

Katarzyna: Wspomniałabym o jeszcze jednej rzeczy, która dobrze pokazuje rzeczywistość Domowego Kościoła. To duchowość małżeńska i rodzinna. Owszem, kiedy popatrzymy na dialog małżeński czy inne zobowiązania, to widzimy, że są one praktykowane nie tylko w Domowym Kościele. Ale, patrząc całościowo, duchowość małżeńska i wspólne kroczenie do świętości, to są elementy, które wyróżniają Domowy Kościół. Ktoś nas kiedyś zapytał, czy papież Franciszek konsultował z nami adhortację „Amoris laeticia”, bo o duchowości małżeńskiej jest tam napisane dokładnie tak, jak my to rozumiemy w Domowym Kościele. Śmialiśmy się, że może rzeczywiście papież przeczytał, jak to jest ujęte w Domowym Kościele. Bo w tej adhortacji mamy wszystko: i o dialogu małżeńskim, o potrzebie rekolekcji, o modlitwie, także z dziećmi. Okazuje się, że te elementy są ważne i stanowią fundament.

Jaromir: Dla mnie, ale i dla wielu innych ludzi, ważne jest to, że Domowy Kościół proponuje spokojną drogę formacji. Spotkania kręgu odbywają się raz w miesiącu i są podsumowaniem całomiesięcznej pracy. Bo ta podstawowa praca odbywa się w rodzinie.

Katarzyna: To jest bardzo dobre, choć czasami tego nie doceniamy. Wydaje nam się: pójdę na 3-godzinne spotkanie w miesiącu, raz w roku wyjadę na rekolekcje, i to wystarczy. Tymczasem fundament tworzy codzienny wysiłek pracy nad sobą w rodzinie. Czasami trudniej jest zasiąść np. do codziennej modlitwy małżeńskiej właśnie dlatego, że trzeba to robić codziennie. Niby prosta rzecz, a może sprawiać trudność.

Paweł: Jeszcze jeden ważny element: wiele wspólnot podejmujących ważne i potrzebne zadania angażuje pojedynczego małżonka. Bywa nieraz, że on czy ona – częściej ona – cały wolny czas poświęca różnym potrzebnym dziełom w Kościele, a współmałżonek jest z boku tego wszystkiego, idzie swoją drogą. W Domowym Kościele oboje idą razem.

Jaromir: Nie chodzi o to, by negować samotne zaangażowanie współmałżonków w różne wspólnoty. Ale jednak małżonkowie powinni iść razem, bo muszą zbawić się razem, a nie w pojedynkę.

Paweł: Każdy ruch ma swój charyzmat, cechę charakterystyczną i my z wielkim szacunkiem spoglądamy na różne wspólnoty, wiedząc, że każda z nich jest potrzebna. Ale bardzo się radujemy, że ta wspólnota, z którą związaliśmy swoje życie, daje nam szansę kroczenia razem.

Jaromir: Warto też podkreślić, że formujemy się w Domowym Kościele nie tylko dla siebie. Matka Teresa z Kalkuty powiedziała: „Owocem ciszy jest modlitwa. Owocem modlitwy jest wiara. Owocem wiary jest miłość. Owocem miłości jest służba. Owocem służby jest pokój”. Członkowie Domowego Kościoła to duchowe bogactwo, które otrzymali w procesie formacji, oddają służąc innym. Na razie, chwalić Boga, w Domowym Kościele nie ma chyba większego problemu ze znalezieniem chętnych do służby.

Paweł: Powiem w ten sposób: różne osoby, różne środowiska, różne problemy. Bywa niekiedy, że małżeństwa, które posługują (np. angażują się w diakonie), mówią, że trudno im znaleźć następców czy współpracowników. Ale to są pewne trudności lokalne. Popatrzmy na spotkanie, w którym teraz uczestniczymy (rozmowa odbyła się 14 września podczas ogólnopolskiego rocznego podsumowania pracy Domowego Kościoła w Rzeszowie – przyp. JK): ok. 170 osób – małżeństw i kapłanów – tylko na diecezjalnym szczeblu odpowiedzialności. Zejdźmy niżej: pary rejonowe, animatorskie, różnego rodzaju diakonie specjalistyczne to w skali Polski tysiące małżeństw, które się angażują i służą w czasie roku i podczas wakacji.

Jaromir: A ile małżeństw jest w tej chwili w Domowym Kościele w Polsce?

Paweł: Około 25 tysięcy.

Jaromir: Ok. 50 tys. małżonków. Jeżeli doliczymy jeszcze dzieci, kapłanów, to będziemy mieli ogromną armię ludzi.

Katarzyna: To prawda. Jeszcze a propos służby. Od wczoraj jesteśmy w Domu Diecezjalnym Tabor i widzimy, ile małżeństw z Waszej diecezji jest zaangażowanych w przygotowanie tego spotkania. Każde z nich posługuje: czy to w diakonii gospodarczej, czy w muzycznej, czy w recepcji, po to, byśmy jak najlepiej ten czas przeżyli. To też pokazuje, jak formacja rodzi gotowość do służby.

Jaromir: Często mylnie mówimy, że ktoś, kto był na wszystkich stopniach oaz i ORAR-ów, ma pełną formację. Tymczasem, mówiąc precyzyjnie, on ma formację podstawową, którą może pogłębiać bez końca. Nasz moderator diecezjalny, ks. Jan Kobak, w konferencji dla animatorów kręgów na początku poprzedniego roku pracy porównał proces formacji do kuchennej trzepaczki, która – gdy stoi na stole – ma takie wznoszące się spirale. Tak samo jest w Domowym Kościele. My również możemy się wznosić: byłeś na danym stopniu oazy jako uczestnik, jedź za jakiś czas jako animator. Byłeś animatorem – spróbuj sił jako moderator. Zaangażuj się w pracę jakiejś diakonii. Jeżeli ktoś chciałby w ten sposób podejść do formacji, to ona nigdy się nie kończy.

Paweł: Jednym z celów formacji podstawowej jest doprowadzenie do diakonii. Kiedy spojrzymy na poszczególne stopnie rekolekcji, to one pogłębiają życie wiary, świadomość, odpowiedzialność i jasno przekierowują do posługi. Może się zdarzyć, że ktoś – bojąc się podjęcia takiej posługi – próbuje tę formację przerwać na jakimś etapie, ale to wypacza istotę Domowego Kościoła czy – patrząc całościowo – Ruchu Światło-Życie. Poszczególne stopnie są po to, żeby nam pokazać, iż jesteśmy wezwani do świadczenia wobec bliskich, parafii; do konkretnego zaangażowania się w poszczególne diakonie, wyjeżdżania na rekolekcje. Jeżeli byliśmy uczestnikami rekolekcji, to naturalnym odruchem powinna być postawa: dobrze, byłem na kolejnych oazach, teraz chcę się tym dobrem podzielić z innymi. Jeżeli ktoś tylko bierze, korzysta z posługi innych, a nie chce służyć, to powinien pamiętać, że Domowy Kościół to nie jest sklep, do którego się wchodzi, dostaje towar, płaci i wychodzi. To jest wspólnota, Kościół. Najpierw korzystam z czyjejś posługi, a później w sposób naturalny idę służyć innym. Często mówimy rodzinom, że jeżeli nie uda się pewnych rzeczy przekazać dzieciom, podprowadzić je pod wspólnotę, to w dzisiejszym czasie one łatwo się pogubią. Jeżeli nie będziemy inspirować ich rozwoju duchowego, wspólnotowego, to kto nas w przyszłości pochowa? Mocne słowa, ale wypowiadam je celowo, bo doświadczamy, że młodzi ludzie, nawet dobrze wychowani przez rodziców, o bardzo silnych korzeniach religijnych, nie mając osadzenia w rówieśniczej wspólnocie, która ich utrzymuje w bliskości Jezusa, gubią się.

Jaromir: Taką wspólnotą mógłby być Ruch Światło-Życie.

Paweł: Nie tylko mógłby być, ale jest. Przejawem geniuszu ks. Franciszka Blachnickiego było – wracamy tu do wcześniejszej myśli – stworzenie wspólnoty dla wszystkich, w każdym wieku. Dla nas jako małżonków Domowy Kościół jest skarbem, ale istotniejsze jest to, aby mogły się też formować nasze dzieci. Nasze doświadczenie wiary jest na tyle silne, że prawdopodobieństwo odejścia od Chrystusa jest znacznie mniejsze niż w przypadku młodego człowieka, który pozostaje bez oparcia we wspólnocie rówieśniczej.

 

Na zdjęciu: Katarzyna i Paweł Maciejewscy w kaplicy Domu Diecezjalnego Tabor w Rzeszowie podczas  ogólnopolskiego rocznego podsumowania pracy Domowego Kościoła, które odbyło się w dniach 13-15 września.. Fot. Jaromir Kwiatkowski