Nabożeństwa mniej znane cz. 2

Rana Ramienia

Nabożeństwo do Świętej Rany Ramienia liczy sobie już kilka wieków. Jest jednak tak mało znane, że można śmiało nazwać je katolickim undergroundem.

Odkryć Amerykę

Nabożeństwo to otrzymaliśmy za sprawą nieco już zapomnianego dinozaura świętości Bernarda z Clairvaux. W czasie jednej ze swych modlitw czcigodny ojciec Kościoła zapytał Pana Jezusa, jaką Ten jeszcze znosił boleść, o której ludzie nie wiedzą. Pan Jezus, jak to na innym miejscu dziejów zbawienia wspomniał, ma słabość do tych, którzy okazują Mu miłość, to też powierzył cystersowi swą tajemnicę. Była to właśnie owa Rana Ramienia – rana, która powstała na Jego prawym barku, na skutek dźwigania ciężkiego krzyża: „Miałem ciężką ranę – odpowiedział Jezus – w ramieniu, na którym krzyż dźwigałem, ta rana była mi najboleśniejszą. Ponieważ ludzie o tym nie wiedzą, nie pamiętają o niej, oddajże tej ranie cześć, a o cokolwiek przez nią prosić będziesz, otrzymasz. Wszyscy, którzy tę ranę pozdrawiać będą, dostąpią odpuszczenia grzechów powszednich, a z śmiertelnych nawrócenie.”

Dowody rzeczowe

Jakby na potwierdzenie istnienia owej Rany, kilka wieków później, dowiadujemy się, że święty Ojciec Pio także ją nosił. Zapytany przez Jana Pawła II, który ze stygmatów jest najboleśniejszy, miał odpowiedzieć: „najbardziej boli mnie ten na ramieniu, o którym nikt nie wie, i który nie jest nawet opatrywany”. Jego istnienie potwierdzają osoby, które zajmowały się garderobą ojca Pio. Poświadcza to też Całun Turyński oraz inne objawienia, np. przekazane s. Leonii Nastał.

Do Rany przyłóż

Nabożeństwo do świętej Rany Ramienia jest wyjątkowo proste. Wystarczy odmówić 3 razy Ojcze nasz i 3 razy Zdrowaś Mario w skupieniu nad ową Raną, a do tego następującą modlitwę[1], podaną podobno przez samego Bernarda z Clairvoux:

O Najukochańszy Jezu, Najcichszy Baranku Boży, ja biedny grzesznik pozdrawiam i czczę tę Ranę Twoją Świętą, która Ci sprawiła ból bardzo dotkliwy, gdyś niósł Krzyż ciężki na Swym Boskim Ramieniu. Ból cięższy i dotkliwszy, niż inne Rany na Twoim Świętym Ciele. Dziękuję Ci za tę najgłębszą i najdotkliwszą Ranę Twego Ramienia. Pokornie proszę, abyś dla tej srogiej boleści Twojej, którą w skutek tej Rany cierpiałeś i w Imię Krzyża Twego ciężkiego, któryś na tej Ranie Świętej dźwigał, ulitować się raczył nade mną nędznym grzesznikiem, darował mi wszystkie grzechy i sprawił, abym wstępując w Twoje Krwawe Ślady doszedł do szczęśliwej wieczności. Amen

Modlitwa ta jest bardzo wymowna, a ponieważ św. Bernard z Clairvaux uznany został doktorem Kościoła[2] można nawet jej treść rozważyć sobie na Namiocie Spotkania. To przedłużenie Jezusowego: kto chce mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. I prośba, aby się tym sługą stać. Złoto dla zuchwałych. Warto też zwrócić uwagę na delikatność, czułość tej modlitwy. Może powinno się ją odmawiać tylko szeptem? To chyba dlatego, że mamy tu do czynienia z raną, a wiadomo, że z nimi trzeba obchodzić się jak z jajkiem. Nie inaczej jest w tym przypadku.

aut. Elżbieta Wasyłyk

Druga pieczęć

Zgłębiając historię owego nabożeństwa, nie narzekałam na nadmiar informacji w internecie, ale tytuł jednego artykułu zachwycił mnie. Brzmiał on: Jak pieczęć na Twoim Ramieniu. Jest to urywek z Pieśni nad Pieśniami, wypowiadany przez Oblubienicę. Ten właśnie, który uszczknął i umieścił w swej piosence Piotr Rubik. Dalszy ciąg podchwycili już tekściarze ściśle religijni. W całości brzmi to mniej więcej tak:

Połóż mię jak pieczęć na twoim sercu,
jak pieczęć na twoim ramieniu,
bo jak śmierć potężna jest miłość,
a zazdrość jej nieprzejednana jak Szeol,
żar jej to żar ognia,
płomień Pański.
Wody wielkie nie zdołają ugasić miłości,
nie zatopią jej rzeki.
Jeśliby kto oddał za miłość całe bogactwo swego domu,
pogardzą nim tylko.

Kim jest ta, co się o takie rzeczy ośmiela prosić i kim jest Ten, który aż ubrał się w ciało, aby potwierdzić, wszystko co następuje po „bo”? Gdyby nie wiedzieć, o Ranie Ramienia, trudno byłoby zrozumieć, że Oblubieniec literalnie spełnił prośbę swej ukochanej. Oto wyryłem cię, gdzie się dało. „Pieczęć na sercu” od razu identyfikujemy[3], ale o „pieczęci na ramieniu” mało kto wie. Taki już jej urok.

Nasze zdrowie

Mówiąc o tej Ranie często wspomina się, że jest szczególną pomocą na nasze rany ukryte. Te, o których nikt nie wie. Prawdopodobnie chodzi więc głównie o sferę nie-cielesną, ponieważ uszczerbki na zdrowiu zazwyczaj są widoczne. Każdy ma w sobie coś zranionego, każdy o sobie usłyszał za dużo albo za mało, każdemu kogoś kiedyś zabrakło. Psychologowie zapewniają, że nawet najpobożniejsi rodzice coś schrzanili. I właśnie Rana ramienia jest szczególną pomocą na to, co nam na życiu kładzie się cieniem, z czym nie możemy sobie poradzić i do czego sami przed sobą nie chcemy się przyznać. Tu w tej nieznanej „kapliczce” można te rzeczy złożyć z nadzieją na uzdrowienie. W końcu to Jezus leczy złamanych na duchu i przewiązuje im rany. Co więcej, tylko w Jego ranach jest nasze zdrowie.


[1] Chodzą słuchy, że można pomodlić się tu też własnymi słowami.

[2] Zwany doktorem miodopłynnym ze względu na swój talent oratorski.

[3] I tu ciekawe, że o ile z pieczęcią na ramieniu ma wiele wspólnego św. Bernard, o tyle z pieczęcią na sercu – siostra Faustyna.