Satyra na animatorów

Jesteś znudzony oazą? Masz dość czyichś radosnych pomysłów, aby poprosić cię o posługę? A może chcesz w końcu z czystym sumieniem nosić sukienki w pół uda? Oto niezawodne sposoby, aby nareszcie uczynić twoje życie wolnym od tych sekciarskich dziwactw i wejść na drogę pożegnania z Ruchem.

Przyjrzyj się swojemu dotychczasowemu podejściu do diakonii i zaangażowania w Ruchu

Pamiętaj: „Jestem animatorem. Jestem w diakonii”. Jeśli te dwa zdania tworzą równoważność, to jak z logiki wiadomo, zdanie złożone będzie fałszywe, jeśli jedno ze zdań składowych przyjmie wartość logiczną równą 1, a drugie 0. Dlatego, jeśli jesteś animatorem, to najprostszym rozwiązaniem będzie rezygnacja ze spotkań diakonii. Dodatkowo: Jeżeli jesteś tuż po formacji podstawowej, przychodząc na diakonię, będziesz postrzegany jako nadgorliwiec. Natomiast jeśli jesteś animatorem z dłuższym stażem, jeszcze cię nazwą dinozaurem albo stwierdzą, że zawyżasz średnią wieku w diakonii, a nawet wariancję i odchylenie standardowe od tej średniej (przy czym mediana pozostanie niezmieniona).

Jeżeli nie chcesz być aż tak drastyczny w środkach, zawsze istnieje następująca alternatywa… Do jej zrealizowania potrzebujesz jakiejś dobrej psiapsióły lub równego ziomala, który również jest animatorem. Pierwszym krokiem jest uczęszczanie na spotkania tej samej diakonii, co ta osoba. Przychodź absolutnie wtedy i tylko wtedy, gdy ona także się tam wybiera. Nie pozwól sobie na pokazanie się na jakimkolwiek wydarzeniu bez niej. Przecież tak naprawdę to nikogo tam nie znasz i bez niej będziesz się czuł obco. Uzależnij całą swoją posługę od tej osoby.

Istnieje także wersja hard w tej kategorii. Można mianowicie przychodzić na wszystkie istniejące diakonie w diecezji i poza nią, a także nie opuszczać żadnego wydarzenia w Ruchu, szczególnie, gdy akurat wtedy wypadnie ci termin przeszczepu wyrostka robaczkowego i dodatkowo chorujesz na czarną ospę. Ale czego się nie robi dla oazy! Tylko pamiętaj, że tu istnieje niebezpieczeństwo, że Pan Jezus dopadnie cię ze swoją łaską i nici z pożegnania z Ruchem. Przy takiej ilości bezwzględnie skutecznych jak miecz obosieczny treści, całonocnych modłów i wysłuchiwania złotoustych kaznodziei może to doprowadzić do wyprania twojego mózgu, czego skutkiem może być ostatecznie zachowywanie umiaru w oazowej aktywności i wzorowe życie modlitwy.

Rozeznaj, czy twoje życie modlitwy jest prawdziwe

Pamiętasz II°ONŻ i przyjęcie drogowskazów? Teraz czas na odnalezienie tej karteczki spośród mnóstwa innych znajdujących się w twojej Biblii i wewnątrz sfery o promieniu trzykrotnie większym od największego wymiaru tej świętej Księgi, przy czym jej środek ciężkości jest środkiem sfery. Nie jesteś w stanie przebrnąć przez te hałdy świętości? Nie szkodzi. Na pewno na myśl przychodzą ci kroki: Słowo Boże i Modlitwa, skoro już po przeczytaniu ostatnich zdań wróciłeś myślami do twojego dzisiejszego Namiotu Spotkania, a na jego wspomnienie znalazłeś się w stanie przedekstatycznym. Zapewne na myśl o tym, co zaraz przeczytasz, poczujesz już te płomienie wokół stosu, który zgotowaliby ci nawiedzeni animatorzy, gdyby dowiedzieliby się o tym pomyśle. Tak! Powinieneś od czasu do czasu odpuścić sobie Namiot. Z pewnością pamiętasz te słowa ks. Franciszka: Można powiedzieć, że nie jest naprawdę członkiem Ruchu, nie zrozumiał jego istoty ten, kto nie wprowadził w swoje życie praktyki Namiotu Spotkania. Masz tu najprostszą wskazówkę od samego założyciela! A on sam wiedział najlepiej, kto członkiem Ruchu nie jest.

Oprócz tego wypadałoby także pozwolić sobie okazjonalnie na dłuższe trwanie w grzechu ciężkim. Przypomina ci się taki termin: teologia żaby? Co jak co, ale w błotku najlepiej. Dzięki temu przestaniesz być postrzegany przez swoich znajomych (oczywiście tych normalnych, spoza Ruchu i innych podobnie śmiesznych środowisk) jako zdewociały obłąkaniec przystępujący przy każdej okazji do Komunii Świętej. A skoro już mówimy o liturgii, to bardzo ważne jest zrozumienie, że są to jedynie sztywne obrzędy niemające nic wspólnego ze spotkaniem z Bogiem. Jedynie wołanie własnymi słowami może przejść przez cały skomplikowany niebiański system przyjmowania modlitw do realizacji.

Wprowadź to w czyn!

Na koniec pamiętaj, że wszystko, co czytasz w internecie, jest prawdą i ten, kto to pisze, ma w intencji tylko i wyłącznie twoje dobro. A już nad wyraz bezinteresowne i szczytne jest to, co przeczytasz na stronie oazy swojej najzacniejszej diecezji, która to witryna niestety ciągle się zawiesza od tych nieprzerwanych i natarczywych odwiedzin wygłodniałych świętych treści animatorów i ich nabożnych uczestników. Absolutnie nie konsultuj powyższych rad ze swoim kierownikiem duchowym, ale wprowadź je w życie już od dziś. W przeciwnym wypadku byłbyś narażony na niewłaściwe zastosowanie tych cennych sugestii, co mogłoby usunąć zagrożenie dla twojego życia lub zdrowia duchowego.

Magdalena Wisz