Podsumowanie wakacyjnych Oaz Nowej Drogi I, II i III°

Z pamiętnika animatora… a nawet animatorki 🙂

Io OND

Jeśli chodzi o to, czego możemy spodziewać się po oazie wakacyjnej jako animatorzy, to wiele jest niewiadomych. Natomiast do rzeczy pewnych zaliczają się: zmęczenie, wieczny głód, niewyspanie, okazjonalne pryszcze, drobne kontuzje i najbardziej niesamowici ludzie pod słońcem.

i-ond-1

Tak też było i w tym roku. Wybierając się na DOM (Diecezjalną Oazę Matkę), nie wiedziałam, gdzie zostanę posłana, z kim pojadę ani na jakich uczestników trafię; postanowiłam zaufać Bogu, bo w końcu „jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam?” (Rz 8,31b). Podczas ceremonii rozesłania usłyszałam swoje imię i nazwisko i już wiedziałam, gdzie i z kim jadę. Wielką ulgę przyniósł mi fakt, że znałam te osoby. Było nas siedem animatorek i dwóch księży – ani jednego animatora. Musiałyśmy same znaleźć szaleńców, którzy poświęcą 16 dni życia, zajmując się chłopcami, za zapłatę otrzymując uśmiech, czasem łzy i ogromną satysfakcję, że zrobiło się coś dobrego dla drugiego człowieka. Bardzo dziękuję za to naszym dwóm rodzynkom, którzy potrafili rozpędzić nagromadzone czarne chmury.

i-ond-2

 

Do Kamionki przyjechaliśmy z ułożonym planem działania. Mieliśmy stworzyć poważną kadrę, szanowne grono animatorsko-moderatorskie. Założenie było dobre, ale co z tego wyszło, to już inna sprawa. Muszę przyznać, że uczestnicy przeszli moje wszelkie oczekiwania. Byli dosłownie wszędzie, czasem zupełnie niewinni, innym razem czekający na chwilę nieuwagi, żeby nabroić. Pewnie urażę ich nastoletnie osobistości, ale powiem to tak: pokochałam te moje rozrabiające dzieciaki. Czasem trzeba było okazać twardą stronę i nie ugiąć się pod prośbami, szlochem i fochami. Innym razem pocałować skaleczony paluszek albo po prostu przytulić do serca, wysłuchać i być. Pewnie do dzisiaj większość z nich uważa, że animatorzy w moderatorni nie robią nic innego, jak tylko jedzenie i śmianie się. Ale naprawdę tak nie jest. Zdarzało się nam załatwiać i omawiać sprawy ważne. Każda osoba z kadry i każdy uczestnik był jedyną i niepowtarzalną częścią przepięknej mozaiki, którą przez nas stworzył Bóg.

i-ond-3

 

Mam nadzieję, że w wielu sercach po tym turnusie wykwitły niesamowite dary Ducha.


an.M.

Trudno rozbić, trudno zniszczyć

IIo OND

W tym roku posługiwaliśmy na drugim stopniu Oazy Nowej Drogi w pierwszym turnusie. Nasza oaza liczyła 64 uczestników i 9 animatorów, a prowadzili nas ksiądz Mateusz Mycek i ksiądz Grzegorz Białoń. Przez 15 dni posługi bardzo zżyliśmy się ze sobą, stworzyła się wspaniała wspólnota, którą trudno było rozbić, zniszczyć. Dlaczego? Bo zawsze w centrum stawialiśmy Pana Boga. To On był w tym czasie najważniejszy. Ta wspólnota przetrwała do dnia dzisiejszego. Od czasu naszego turnusu, zarówno kadrą, jak i z uczestnikami spotykamy się, by usunąć tęsknotę z naszych serc oraz byśmy nie zapominali stylu życia, jaki powinien mieć każdy oazowicz, by było nam łatwiej iść każdego dnia do przodu z Chrystusem i nie wstydzić się Go. Spotkania te są pełne uśmiechu, zrozumienia, rozmowy, ale przede wszystkim radości, którą żyjemy na co dzień. A w tym wszystkim błogosławi nam oczywiście Pan Bóg.

ii-ond-1

 

 

ii-ond-2

Podczas turnusu zawiązały się nowe znajomości, przyjaźnie, a może i miłości. Widać było, że wśród nas jest Bóg. Szczególnie przeżyliśmy modlitwę wstawienniczą, podczas której w namacalny sposób czuliśmy obecność Jezusa. Droga życia każdego z nas jest inna, ale zmierzamy w jednym kierunku. Na końcu niej jest Bóg. Na tej drodze spotykamy różnych ludzi, ale ważne jest spotkanie i poznanie tych właściwych, którzy doprowadzą nas do celu, jakim jest Bóg.
Tego właśnie na nowo uczyliśmy się na naszych rekolekcjach.

ii-ond-3

 

ii-ond-4


an. Gabrysia Dronka,

an. Zuzka Gałuszka,
an. Sebastian Miąsik

Co ma Euro do oazy?

IIIo OND

Wakacje – to czas odpoczynku. Można na chwilę zapomnieć o swoich codziennych obowiązkach i odetchnąć; nabrać nowych sił na nowe wyzwania. Ruch Światło-Życie ma specyficzną ofertę wypoczywania, czyli rekolekcje oazowe. W tym roku miałem okazję wyjechać na nie po raz drugi jako animator, tym razem na trzeci stopień Oazy Nowej Drogi.

Był to stopień praktycznie wieńczący formację związaną z tzw. preewangelizacją, aby za rok ci, którzy odnajdą się w tej metodzie praktykowania swojej wiary, jaką jest wspólnota oazowa, mogli rozpocząć formację podstawową – deuterokatechumenat. To tyle z teorii, przejdźmy do tego, jak wyglądała praktyka. J

Oaza odbywała się na pierwszym turnusie, w sympatycznie usytuowanej miejscowości o brzmiącej nazwie Bączal Dolny. Zaczęliśmy w dniu przygotowawczym dosyć mało optymistycznie, bo od meczu na Euro 2016 Polska – Portugalia, który zakończył się porażką. Ale to nas nie załamało i szliśmy dalej! Moderatorami na turnusie byli ks. Łukasz Nowosielski (moderator Diakoni Miłosierdzia) i ks. Tomasz Wójcik (sympatyk KSM-u i dobry raper). W kadrze było 10 animatorów: Andżelika, Anna, Karolina, Kinga, Paulina, Patrycja, Piotr, Natalia i ja oraz kleryk Marcin. Uczestników mieliśmy ok. 70. Przez drogę 15 dni uczyliśmy się tego, czym jest wspólnota chrześcijańska, jak ma wyglądać, czym się kierować. Pojawiały się tu głównie zagadnienia służby i ofiary, a wszystko sprowadzało się do tego, że Chrystus musi być w centrum.

iiiond-genowefa

 

Szczególnie warto wspomnieć o wycieczce do Krościenka nad Dunajcem, do centrum Ruchu na Kopiej Górce, wspinaczce na górę Błyszcz (dała wycisk) i pięknych widokach w czasie jej trwania. Ksiądz Tomasz ujawnił przed nami talent do rapowania i umilał każdą chwilę swoimi „rapsami”. Wspaniałymi przeżyciami dnia dziesiątego były z kolei pojednanie się z Bogiem oraz wspólnotowe modlitwy uwielbienia, dziękczynienia, a także wstawiennicza. Maskotka oazy – świnka Genowefka (pozdro dla wtajemniczonych!) – której odgłosy rozbawiały do łez, na pewno długo pozostanie nieoficjalnym symbolem naszego turnusu. Nie obyło się bez akcji nocnych, tych mniej i bardziej udanych – m.in. „FOS-ZOE” z butów na sali gimnastycznej. No i oczywiście były też wspólne gry w śledzia, ognisko i AGAPE, z piękną oprawą liturgii i zabawą do rana, przy wypasionym sprzęcie ks. Łukasza. Zaskakujące było też to, że uczestnicy sami opracowali prezentacje na Dzień Wspólnoty i trzeba przyznać, że była naprawdę dobra.

Nie jestem w stanie zawrzeć tu wszystkiego. Szczególnie tego, co działo się w naszych sercach, w tym dobrym czasie rekolekcji, lecz ufam, że każdy choć trochę z nich wyniósł i to doświadczenie pomoże mu coraz bardziej stawać się dojrzałym Chrześcijaninem.

Mogę jedynie powiedzieć osobiście, że dla mnie te rekolekcje były nauką pokory i wierności w małych rzeczach; tych zadaniach, do których jestem wezwany. I oby ta mądrość życiowa pracowała we mnie także teraz.


an. Marcin Witek