opowiadanie o św. Mikołaju


RUCH ŚWIATŁO-ŻYCIE
DIECEZJI RZESZOWSKIEJ
::  
robin hood | powrot Odysa | kopciuszek | czerwony kapturek | "kombajn" | faraon | hamlet targany | Opowiadanie o św. Mikołaju | ^

Alternatywny teatrzyk "Żółty, pluszowy króliczek" przedstawia dramat w trzech aktach: "(Czy aby na pewno) przeminęło z wiatrem (?) - czyli rozważania nad egzystencją świętego Mikołaja".

Osoby:
Dziewczynka - niewinne dziecko głęboko wierzące w św. Mikołaja;
św. Mikołaj - zabawny pan z czerwonym nosem, siwą brodą i workiem prezentów pojawiający się raz na rok ku uciesze spragnionych i oczekujących rzesz młodych ( i nie tylko) maniaków niespodzianek;
Bezimienny - upadły anioł, którego imienia nikt nie pamięta, pragnący zniweczyć plany św. Mikołaja;
Michał Archanioł - anioł, wojownik posiadający ognisty miecz;
Elfy - małe, zielone ludziki, pomocnicy św. Mikołaja;
Pinokio - drewniany człowiek obdarzony inteligencją i własnym światopoglądem;
Chór - czyli chór;
Narrator - czyli ja;
w pozostałych rolach:  Egipcjanin, Czerwony Kapturek, Wilk, Indianie w liczbie dwóch;

AKT I

(domek, pośrodku łóżeczko, stolik, krzesła)

Narrator:  Nie tak dawno, dawno temu żyła sobie mała dziewczynka.  Mieszkała ona w pewnym domku; nie za górami, nie za lasami, także nie za morzami.  Był to zwykły, przeciętny domek z przeciętnym wystrojem wnętrza.  Mała dziewczynka żyła w nim sobie spokojnie.  Dlaczego była sama? - tego nikt nie wie.  Może jej rodzice wyjechali na ten jeden dzień?   Któż wie... A więc, mała dziewczynka postanowiła spędzić ten dzień na pisaniu listu do św. Mikołaja.

Dziewczynka:  Mamusia zawsze mówiła, że należy napisać list do św. Mikołaja i wtedy Mikołaj przyniesie mi to czego sobie zażyczę.

Narrator:  Czyż nie jest słodkie to maleńkie stworzenie?

Chór:  Czyż tak nie jest?

Dziewczynka:  Kochany święty Mikołaju...

Narrator:  Dziewczynka pisze list...

Dziewczynka (kontynuując):  ... zawsze bardzo, bardzo mocno w ciebie wierzyłam, i mimo, iż nigdy Cię nie widziałam wciąż bardzo, bardzo mocno w Ciebie wierzę, a jeśli przyniesiesz mi to czego sobie zażyczę będę wierzyła bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo mocno...

Narrator:  Po napisaniu listu dziewczynka pełna nadziei udała się ... do łóżeczka.

KONIEC  AKTU  I

Chór: A teraz przerwa na reklamę!

Wydają  jakieś dźwięki, nucą coś, przez scenę przechodzi dziewczyna trzymająca nad głową tabliczkę z napisem 'reklama';  na scenę wchodzi Egipcjanin z profilu, trzyma pojemnik z ketchupem.

Egipcjanin:  Być, albo nie być?  Oto jest pytanie.  Być!  Ketchup firmy "Niaryw" nada sens twemu życiu!   (odchodzi)

Chór:  Po reklamie!

Znowu coś nucą, jakieś dźwięki i znowu dziewczyna z tabliczką.

AKT  II

Narrator:  Nastała noc, dziewczynka zapadła w sen... Nagle pojawia się postać...  Podróżny długo stał patrząc, dumając, wonnymi powiewami kwiatów oddychając.  Spogląda ku łóżeczku i widzi małą, bezbronną istotę w swej niewinności i cnocie.

Bezimienny:  Ach, cóż to za dziecię śpi tak słodko i śni swe słodkie sny?

Narrator:  Bezimienny spostrzega list leżący na stoliku, jego przeklęta głowa pełna jest złych zamiarów.

Chór:  Złych zamiarów jest pełna!

Bezimienny:  Hmm... Przecież to list do tego świętoszka Mikołaja!  Czas już skończyć z tym kultem!

Narrator:  Anioł upadły zbliżył się do śpiącej, małej dziewczynki...

Chór:  Ach!  Zbliżył się!

Bezimienny (do dziewczynki):  Zbudź się i otwórz swe oczęta, powstań.

Dziewczynka:  Kim jesteś?

Narrator:  Zapanowało chłodne milczenie.

Chór:  Chłodne milczenie zapanowało!

Bezimienny:  Czy ten chórek jest konieczny?!

Narrator:  Niestety tak.

Chór:  Ooo!  TAK!

Bezimienny (znowu do dziewczynki):   Hmm...  A więc...  (ze słodyczą)  Jestem dobrym elfem i przyszedłem by zabrać cię do królestwa radości i zabaw.

Wyciąga ku niej dłoń, ona chwyta ją.  Nagle na scenę wpada św. Mikołaj i Elfy.

św. Mikołaj:  Idź przecz siło nieczysta!  (do dziewczynki)  To oszust, nie słuchaj go!

Elf 1:  Kolaborant !

Elf 2:  Dywersant !

Bezimienny:  Czy to zmowa?!

św. Mikołaj:  Oddaj dziewczynkę!  (zbliża się do Bezimiennego)

Bezimienny (cofając się):   Nigdy!

Narrator:  święty Mikołaj nagłym ruchem wydziera diabłu łup - ową niewinną istotę pełną szlachetnych cnót.

Chór:  Cnót szlachetnych pełną!

św. Mikołaj (do chóru):  A ci co?!

Bezimienny:  Też cię to irytuje, czyż nie?

św. Mikołaj:  Owszem... Ale nie zmieniaj tematu.

Bezimienny:  Nie zmieniam tematu, po prostu zapomniałem kwestii - improwizuję...

św. Mikołaj:  Hmm...  Dobra... (po chwili) Dziewczynka nigdy nie będzie twoja.

Bezimienny:  To się okaże  (wyciąga szpadę, w tym czasie dziewczynka udaje się za kulisy)  "EN GARDE"!!!

św. Mikołaj:  Może partyjka szachów?

Bezimienny:  Nic z tego, stawaj!

św. Mikołaj:  To nie mój resort.  (wyciąga z kieszeni telefon komórkowy, wystukuje numer, mówi do słuchawki:)  Cześć... To ja... Tak... Tak jak przypuszczałem... Tak wiem... To niewychowany brutal i gbur... Tak... Więc jeśli mógłbyś... Dzięki... Jestem twoim dłużnikiem.  To na razie...

Bezimienny:  Może byś się zajął moją osobą, co?

św. Mikołaj:  Chwileczkę...

Nagle na scenę wkracza Archanioł w blasku światła

Chór:  Alleluja!  Alleluja!

Narrator:  Oto pojawia się Archanioł Michał, dzierżąc w swej dłoni miecz ognisty, a przy boku przypięty ma róg bawoli, długi, cętkowany, kręty jak...

Chór:  COOOO??!!

Narrator:  Oh, pardon, to z innej sztuki.

Bezimienny (do Archanioła): Co za niespodzianka!

Archanioł:  Zginiesz marnie pomiocie piekielny!

Elf 1:  Taak!

Elf 2:  Już jesteś martwy!

Elf 3:  A taki fajny diabełek był...

Bezimienny: Nie dziel skóry na żyrafie.

Rozlega się GONG sygnalizujący rozpoczęcie walki.

Trwa walka niczym w zwolnionym tempie, obok walczących stoi ktoś pokazując tabliczki z  onomatopejami typu:  Trach!  Łup!  Arga!

Narrator (jak komentator sportowy):   I rozpoczął się heroiczny bój, obydwaj szermierze walczą zaciekle.  Żaden nie myśli ustąpić.  Któż zwycięży podczas tego mistycznego pojedynku pomiędzy dobrem a złem?

Chór:  Któż zwycięży!

Walczący (Bezimienny i Archanioł):   UCISZCIE  ICH ! !

Narrator: To niemożliwe... A więc kontynuujmy.  Czy to walka nie będzie posiadała zwycięzcy?  Ach, te cięcia!   Te strumienie potu!  Co za walka!  Walczący, dopingowani przez licznie zgromadzoną publiczność, dają z siebie wszystko.

GONG.  Walczący udają się do krzeseł, tam: odświeżacze do ust, masaż itp.  GONG.

Narrator:  I znowu są - herosi, wojownicy, żaden nie ugnie się.  Ale cóż to?!  (Archanioł wytrąca Bezimiennemu szpadę)  Ach, cóż to za porażka!

Elfy: Hurra! (skaczą z radości)

Bezimienny:  Ja tu wrócę!  (odchodzi)

św. Mikołaj (do Archanioła):   Nigdy w ciebie nie wątpiłem.

Archanioł:  Spełniłem swój obowiązek, odchodzę.

Narrator:  Odchodzi.

Chór:  Ach! Odchodzi!  (odszedł)

KONIEC  AKTU  II

Chór:  A teraz przerwa na reklamę!

Dźwięki, dziewczyna z tabliczką itp.;  wchodzi dwóch Indian i statysta z tabliczkami;  zmienia tabliczki:
    1) "To dobry dzień na śmierć synu"
Jeden Indianin leży na ziemi, drugi podaje mu lizaka, pierwszy po chwili wydaje jakieś dźwięki
    2) "Czy mógłbyś mnie umówić z Zielonym Jabłuszkiem?"
Wstaje i odchodzą.

Chór: I po reklamie!

Dźwięki, dziewczyna itd.

AKT III

Narrator: I przegnano Złego gdzie pieprz nie rośnie.  I zwyciężyło dobro i sprawiedliwość...

Wpada dziewczynka.

Dziewczynka (do św. Mikołaja): Chwileczkę, mam kilka pytań.  Po pierwsze:  kim był ten zabawny pan, po drugie:   gdzie jest mój prezent?

św. Mikołaj: Och, kruszyno maleńka, jakże nieświadomą i nieostrożną byłaś.  Ten pan...

Dziewczynka:  ...Elf

św. Mikołaj:  Nie!  To oszust...

Elf 1:  Dywersant !

Elf 2:  Kolaborant !

Elf 3:  Taki fajny był...

św. Mikołaj: Ten pan... On nie był elfem, to zły hmm... człowiek.

Dziewczynka:  Ale on mówił coś innego...

św. Mikołaj:  Nie wierzysz mi?!

Dziewczynka: Prawdę rzekłszy...

św. Mikołaj:  MI nie wierzysz?!

Dziewczynka: Ale ... napisałam list... i... nie... nie dostałam prezentu...

św. Mikołaj (do elfów na stronie):   Dlaczego mi nic o tym nie wiadomo?

Elf 3: Wybacz szefie, ale... w tym nawale pracy...

św. Mikołaj:  Rozumiem... (znowu do dziewczynki, a w tym czasie elfy udają się do stolika i czytają list) Przepraszam cię, to nie moja wina.  Cóż więc takiego chciałabyś dostać?

Dziewczynka:  To ty nie wiesz?!

św. Mikołaj: Hmm...  To znaczy...

Dziewczynka (z wyrzutem):  Wiedziałam, nie chciałam wierzyć koleżankom, ale mówiły prawdę.  Ty nie istniejesz!

św. Mikołaj:  Jak to?!  Przecież stoję tu przed tobą!

Dziewczynka:  To nic nie znaczy!   Jesteś oszustem!

św. Mikołaj:  CO?!  JA?!  Nie, to on był oszustem!  Nie ja! Coś ci się pomieszało!

Elfy (na stronie do Mikołaja):  Szefie, mamy tę informację.

św. Mikołaj:  No to mówcie.  (mówią mu coś na ucho)  Och, a więc o to chodzi...  Chłopaki biegnijcie po ten prezent, a ja postaram się naprawić nieco sytuację.

Narrator:  I udały się elfy do krainy zabawek, ku mroźnym otchłaniom Grenlandii, by sprawić radość tej uroczej, niewinnej istocie.

Chór:  Cnót szlachetnych pełnej!

Dziewczynka:  Kim były te małe, zielone ludziki?

św. Mikołaj:  To właśnie były elfy.

Dziewczynka:  Nie wierzę w elfy...   Podobnie jak w świętego Mikołaja.

św. Mikołaj:  Ależ ja jestem!

Dziewczynka:  To żaden dowód, możesz być tylko wytworem mojej wyobraźni lub częścią snu, lub...

św. Mikołaj:  Dobrze, dobrze, już wystarczy, co mam zrobić byś we mnie uwierzyła?

Dziewczynka: Hmm...  Pomyślmy...

Nagle na scenę wpada Czerwony Kapturek

Czerwony Kapturek:  Przepraszam bardzo, którędy do Babci?

Chór (wskazując za kulisy):   Tędy, tędy  YYEE!  /x2

Kapturek w podskokach znika za kulisami.

Dziewczynka (do św. Mikołaja): Kto to był?

św. Mikołaj:  Chyba Dziewczynka z zapałkami...   Czy możemy wrócić do naszej rozmowy?

Dziewczynka:  Oczywiście... 

(cisza)

św. Mikołaj:  Więc?

Dziewczynka:  Eee...  Więc...   chciałabym...

Nagle na scenę wpada Wilk

Wilk:  Przepraszam bardzo, którędy udał się Czerwony Kapturek?

Chór (wskazując za kulisy):   Tędy, tędy  YYEE!  /x2

Wilk znika za kulisami.

Dziewczynka:  A to kto?

św. Mikołaj:  Yeti?

Dziewczynka:  Nie wierzę w Yeti... Podobnie jak w elfy i św. Mikołaja.

św. Mikołaj:  Ona znowu swoje...

Narrator:  Tymczasem pomocnicy człowieka, którego nie ma - oczywiście z punktu widzenia Dziewczynki - czyli małe, zielone ludziki, w które zresztą Dziewczynka też nie wierzy, powróciły z niebezpiecznej i przerażającej misji.

Chór: Misji przerażającej i niebezpiecznej!

św. Mikołaj (spostrzega elfy):  O zbawcy!   Ach, dręczony niecierpliwością, napadami szału czekałem, me oczy ku zimnej północy wypatrywały.  I jesteście wreszcie pomocnicy moi kochani.  Jeżeli spełniliście zadanie przeze mnie powierzone, nagrodzę was hojnie, lecz jeżeli z niczym przychodzicie do końca waszych dni sanie me napędzać będziecie!

Elf 1:  Nie potrzebne twe groźby szefie... nie zadręczaj się

Elf 2:  Oto dar twój dla tej dziewczynki cnót szlachetnych pełnej.

Na scenę wchodzi Pinokio.

Pinokio:  Oto ja - prezent niespodzianka. (do dziewczynki) Radość pragnę nieść ci i szczęście istoto szlachetna, ja drewniany człowiek z krwi i kości.

Dziewczynka:  Och, radość już przepełnia serce me i raduje się dusza moja, gdy cię widzę o upragniony prezencie mój.

św. Mikołaj:  Czy zadość zostało uczynione twym pragnieniom?

Dziewczynka:  O TAK !

św. Mikołaj:  Czy wciąż me istnienie kwestionujesz?

Dziewczynka:  Kochany św. Mikołaju już nigdy wątpliwości co do twej osoby serca mego nie ruszą.  I wiedz, że wdzięczność ma granic nie zna.

Narrator:  I wszystko skończyło się dobrze.  św. Mikołaj ruszył w dalszą drogę by uszczęśliwić spragnione, oczekujące rzesze młodych (i nie tylko) maniaków niespodzianek.  Wraz z nim udały się elfy - wierne jego osobie.  Rodzice Dziewczynki powrócili do domu by być z nią i jej przyjacielem długo i szczęśliwie.

Chór:  By szczęśliwie i długo żyć!

Narrator:

  KONIEC 

[^]


©DKS Rzeszów, OLP 1.0