Bywa tak, że człowiek jest chory. Wiadomo,
przeżyje, ale miłe to nie jest. No i co wtedy robi? Wzywa lekarza. No i wtedy to już nie wiadomo, czy przeżyje.
Lekarz: -
No, pacjent, jak się czujemy?
Pacjent (trochę płaski taki): - Źle!
Lekarz: - Więcej optymizmu pacjent!
Śmierć: - Dzień dobry, doktorze, będzie zejście!
Lekarz: - Odejdź kostucho, odejdź! Pacjent żyje! (broni
pacjenta własną piersią)
Śmierć: - Poczekam, wierzę w ciebie. (siada obok
pacjenta i nuci sobie pod nosem)
Pacjent: - O! Co ona tu robi, niech ona sobie stąd pójdzie,
ja chcę żyć!
Śmierć: - Ohoho! Żebyś się nie skichał!
Lekarz (biorąc Śmierć na stronę): - Prosiłem
cię, żebyś nie przychodziła do mnie tak często. Ludzie zaczynają już gadać...
Śmierć: - Co zrobię, ma ostre zapalenie wyrostka - musi
umrzeć...
Lekarz (zaskoczenie): - Na wyrostek?!? (Śmierć
przytakuje). Ja go leczę na wrzody! (do Pacjenta, który usilnie chce
podsłuchać, co jest grane) Pacjent, niech pan nie umiera na wyrostek,
dobrze? Na wrzody!
Pacjent (nieco zdezorientowany, ale na wszelki wypadek
się zgadza).
Śmierć: - No, misiu! (Bierze się do roboty) Stary
niedźwiedź mocno śpi...
Lekarz (cuci Pacjenta): - Pobudka wstać, koniom wody dać...
Śmierć: - Ach, śpij kochanie...
Lekarz: - Panie Janie, niech pan wstanie...
Pacjent: - Panie doktorze!
Śmierć: - Na doktora nie licz - w zaświatach mówimy na
niego kombajn...
Lekarz: - Stawaj kostucho! Obowiązkiem każdego lekarza jest
walczyć ze śmiercią. (Staje w pozycji bojowej). Będziemy walczyć!
Śmierć (podchodzi do Lekarza, patrzy się na niego
uważnie, daje mu po buzi (?!?). Podchodzi do Pacjenta i zaczyna nim energicznie
potrząsać.)
Lekarz: - Co robisz?!?
Śmierć: - Dreszcze! W czasie walki ze śmiercią każdy ma
dreszcze. (Zostawia Pacjenta i znowu podchodzi do lekarza i ostrzegawczo daje mu po
buzi)
Pacjent: - Panie doktorze! Gorzej mi! Niechże jej pan
przyleje!
Lekarz: - Nie mogę! To kobieta!
Śmierć (wyjmując pistolet): - Dobra, już czas.
Pacjent (przerażony):
- Jak to? To już nic z tradycji nie zostało? Ani kościotrupa? Ani kosy?
Śmierć: - Mało wiesz... Ja jestem śmierć nagła. Ta
chuda, to śmierć głodowa. To cześć. (strzela)
Pacjent (taki nieco zdezorientowany): - To już? Nie żyję?
Śmierć: - Nie, spudłowałam.
Lekarz (zadowolony): - Spudłowałaś? To teraz zostaw go
mnie.
Śmierć: - Dobra, ty sobie z tym lepiej radzisz,
"Kombajn". Ha ha ha.
|