Animator to, jak wiadomo, ktoś, kto pobudza do działania. Powinien być przykładem dla innych oraz kimś w rodzaju drogowskazu. Tymczasem on również toczy walkę duchową, musi wyrywać się z rutyny, odświeżyć relację z Bogiem. Dobrą ku temu okazją, może być posługa podczas oazy letniej.
Oazę wakacyjną zakończyłam ponad miesiąc temu. Posługa na turnusie drugim, gdzie połączone zostały trzy stopnie Oazy Nowej Drogi, brzmiała jak wyzwanie. Był to już trzeci raz, kiedy posługiwałam jako animator na turnusie. Jednak to nie oznacza, że nie towarzyszyły mi obawy. Pamiętam dokładnie, jak wraz ze zbliżającym się terminem wyjazdu, ogarniał mnie coraz większy strach. Pierwszym z powodów był fakt, że miałam być jednym z najstarszych i najbardziej doświadczonych animatorów. W głowie rodziły mi się myśli, że każde zaniedbanie czy błąd, które zdarzają się przecież każdemu bez wyjątku, będą mi „liczone” podwójnie. Dodatkowo, z 20 osobowej diakonii wychowawczej, znałam tylko jedną osobę. Wydaje się to normalną rzeczą, ale napawało mnie to wtedy lękiem. Przez pierwsze dni czułam się wycofana, ale nie trwało to długo. Po raz kolejny przekonałam się, że gdy coś wydaje się trudne, ciężkie i spędza sen z powiek, warte jest przeżycia. Szybko się okazało, że ten czas ma być dla mnie owocny.
Animatorzy na turnusie wakacyjnym muszą dopilnować dyżurów i wielu innych obowiązków. Są tam przede wszystkim dla uczestników. Do tej pory mój pobyt na oazach letnich sprowadzał się tylko do tego. W tym roku było inaczej. Od samego początku założeniem moderatorów było, że mają to być rekolekcje również dla członków kadry. W moim przypadku, bo mogę mówić tylko za siebie, cel został zrealizowany. Poza doświadczaniem radości płynącej ze wspólnoty, był to czas wyciszenia i odnowienia relacji z Bogiem. Każdy z nas potrzebuje takiego czasu. Jednak trudno o niego podczas trwania roku akademickiego. Przychodzą tutaj z pomocą Dni Skupienia Animatorów, ale czy to wystarcza?
Dobrą zachętą dla uczestnika do zagłębienia się w rekolekcje jest widok animatorów przeżywających swoje spotkanie z Bogiem. Mamy być dla nich wzorem nie tylko pod względem dobrego zachowania. Uczestnicy powinni widzieć, że jesteśmy ludźmi modlitwy. Nie należy zapominać, że musi to być prawdziwe i szczere. Nawet nasza walka ze słabościami może być dla nich wzorem i pokrzepieniem. Dlatego moim zdaniem jest ważne, by nie zapominać o kierownictwie duchowym dla animatorów podczas trwania oaz letnich.
Bardzo ceniłam sobie poranną modlitwę kadry. Budowała ona jedność między nami. Przypominała nam codziennie na nowo, w jakim celu się tam znaleźliśmy oraz umacniała nas
w działaniach. Pomimo zmęczenia w kolejnych dniach, warto było dla niej wstawać troszkę wcześniej. Każdego dnia odmawialiśmy modlitwę do Świętego Michała Archanioła, który był patronem naszej wspólnoty. Do dzisiaj bardzo często proszę go o pomoc w walce ze złem.
Pan Bóg zatroszczył się nawet o najdrobniejsze szczegóły, bym te 17 dni wykorzystała jak najlepiej. W ośrodku nie było zasięgu, co oznacza, że cały turnus był dla mnie odpoczynkiem od telefonu komórkowego i internetu. Straszne? Wręcz przeciwnie! Poczucie wolności. To sprawiło, że
nie marnowałam czasu na niepotrzebne, bezsensowne i płytkie sprawy. Przeznaczyłam go dla wspólnoty, poświęcając jej całą swoją uwagę. Dzisiaj, gdy rozmawiam i spotykam się z ludźmi, staram się telefon chować najgłębiej jak się da. Często go też wyciszam. Przecież jest to wyrazem szacunku, który się każdemu należy.
Za dar rekolekcji, za każde nowe doświadczenie, za każdą osobę, która tworzyła ze mną
tę wspólnotę, chwała Panu!
Kamila Majka