To ma być nasz Ruch! Wywiad z nowym moderatorem diecezjalnym

Z księdzem Tomaszem Rusynem rozmawiam w jego nowym mieszkaniu. Dookoła masa kartonów i pudeł, świeżo pomalowane ściany, kilka przedmiotów leży już na swoim miejscu. Ksiądz moderator jak zwykle pełen radości. A to wszystko w Taborze.

Givanna Jakimowicz.: Tabor to wielka odpowiedzialność. Jaka była księdza reakcja na decyzję biskupa w tej sprawie?
Ks. Tomasz Rusyn.: Przyjąłem to bez emocji. Jest potrzeba podjęcia posługi na Taborze, więc spokojnie się tym zajmę. Ważny dla mnie jest fakt, że to dom diecezjalny, swego rodzaju centrum. Tutaj będzie łatwo się umówić i spotkać z ludźmi, także z Ruchu. I to mnie cieszy. Dobrą rzeczą jest też to, że mam tutaj kaplicę. Należę do Unii Kapłanów Chrystusa Sługi, a jej członkowie powinni robić codzienny Namiot spotkania w kaplicy lub kościele. W Taborze będzie to znacznie prostsze niż na parafii.

Czym jest więc dla księdza Namiot spotkania?
To naturalność. Dialog z Jezusem. Cieszę się, że Ruch nauczył mnie medytacji Słowa, bo później wstąpiłem do seminarium, gdzie taka codzienna modlitwa była koniecznością, a dla mnie nie stanowiło to już żadnego problemu. Teraz wracam wspomnieniami do tamtych lat, ponieważ mieszkam znowu w miejscu, gdzie studiowałem.

Cofnijmy się jeszcze bardziej w przeszłość. Sam był ksiądz oazowiczem. Jak zaczęła się ta przygoda?
Jakoś zwyczajnie. Gdzieś w 1996 roku usłyszałem w kościele ogłoszenie o oazach wakacyjnych i postanowiłem zapisać się na IIIo ODB w Libuszy. Obecnie nie ma w naszej diecezji tego stopnia, nie ma też wcale tzw. zerówki ONŻ, na którą pojechałem kolejnego lata do Sławęcina. Z żadnej z tych oaz nic nie pamiętam. Po Io ONŻ nie robiłem kroków w czasie roku formacyjnego, dlatego mój moderator ks. Kogut nie pozwolił mi jechać na IIo. Pojechałem znowu na I, potem II i wtedy zacząłem posługę w Diakonii Modlitwy, którą sam stworzyłem, bo w moim rejonie nie było niczego takiego. Prowadził nas ksiądz mający niewiele wspólnego z oazą, ale nie przeszkadzało nam to w modlitwie. Pamiętam, że spotykaliśmy się nawet częściej niż raz w miesiącu.

x_rusyn2A w którym momencie poczuł ksiądz ducha oazy?
Kiedy chciałem pojechać na IIo ONŻ, a ksiądz mnie nie puścił, bo nie robiłem kroków i celebracji. To był moment, kiedy zacząłem się zastanawiać, o co chodzi, szukać, dowiadywać się. Oaza wakacyjna nie mogła być tylko jakąś formą religijnego wypoczynku, skoro formacja w ciągu roku była aż tak ważna. Pamiętam, że szukałem w Internecie informacji o Krościenku jako centrum Ruchu. Tak naprawdę oazą zafascynował mnie ksiądz Mariusz Cymbała, odpowiedzialny za formację animatorów. Był wymagający i bardzo konkretny. Z nim na trzecim stopniu stworzyliśmy niesamowitą wspólnotę, mówił nawet, że to, co widział, to wzór Agape, i żałował, że nie zabrał kamery, by to nagrać i pokazywać innym. Byliśmy dla siebie życzliwi, pomagaliśmy sobie na każdym kroku. Czuło się jedność. I to do dzisiaj najbardziej zachwyca mnie i pociąga w Ruchu: wspólnota ludzi, którzy są dla siebie oparciem.

To sprawiło, że postanowił ksiądz zostać animatorem?
Byłem nim z konieczności już wcześniej. Posługiwałem na parafii po Io ONŻ bez szczególnego przygotowania wraz z moją koleżanką; i robiliśmy, co się dało.

Jak ksiądz wspomina swoją formację i posługę animatora?
Jako kandydaci na animatorów uczestniczyliśmy w kilku spotkaniach, na których wysłuchiwaliśmy wykładów o liturgii, Biblii, Ruchu. Każdy wykład trwał około półtorej godziny. Nie czułem się przez to najlepiej przygotowany do posługi animatora. Także mojego KODA nie wspominam najlepiej. Na praktyki udałem się na Oazę Dzieci Bożych. Dla animatorów to był bardzo wymagający stopień. Wyczerpujący fizycznie i psychicznie. Dzieciom musieliśmy zorganizować zabawy, praktycznie cały czas wolny, pilnować ich, otaczać opieką, urozmaicać. Do nich trzeba mówić bardzo prosto, a kiedy się jest starszym, łatwo zapomnieć, jak myślało się w ich wieku. To jest bardzo trudne, ale uczy pokory.

Widzi ksiądz różnice między uczestnikami w latach, gdy był ksiądz animatorem, a obecnie?
Ludzie dzisiaj dorastają szybciej. Przez to wiele rzeczy, które kiedyś były interesujące, teraz przestają takie być. Przykład to podejście do pewnych bajek, skeczy czy filmów, które dawniej przyciągały i ciekawiły, a dzisiaj są postrzegane jako nudne albo banalne. Uczestnicy są też znacznie bardziej bierni. Pamiętam, że podczas wieczorów pogodnych niewiele trzeba było, by zachęcić kogoś do zabawy. Dzisiaj dominuje postawa „baw mnie”.

W jaki sposób te doświadczenia i wiedza wpłynęły na kształt Szkoły Animatora, którą prowadzi ksiądz od kilku lat?
Jak mówiłem, moja SA to były wykłady. Wydawało mi się dziwne, że animator ma oprzeć swoją posługę na wiedzy. Jakiś czas temu chcieliśmy to zmienić i wielu ludzi widziało taką potrzebę, bo animator to nie jest człowiek, który wszystko wie, ale który żyje wiarą. Postawiliśmy więc na rekolekcje dla tych, którzy chcą być animatorami. Obecnie to 3 weekendowe zjazdy w roku, oparte na 10 krokach ku dojrzałości chrześcijańskiej. Jest tam czas na modlitwę i życie wspólnotą, choć nie zapomnieliśmy też o wiedzy – obecnie od zaraz można ją praktykować. Spory nacisk kładziemy na lektury podstawowych dokumentów oraz na tworzenie konspektów. Są też zadania domowe.

Wydaje się wymagające.
Nikt się nie buntuje. Młodzież jest bardzo sumienna i zaangażowana.

Co więc uważa ksiądz za najważniejsze w posłudze animatora?
Po owocach ich poznacie! Ksiądz Cymbała mówił nam coś takiego: proszek sprawdza się w praniu, a animator w działaniu. Wydaje mi się, że posługa animatora za bardzo jest kojarzona z „pokazywaniem się”. Tymczasem mnóstwo mrówczej pracy wykonują animatorzy na parafiach, w domach, przygotowując konspekty, pomoce, aktywizacje. To jest mało widoczna, niespektakularna praca i wielu tego właśnie unika. Jeśli animator jest zaangażowany i oddany parafii, to znaczy, że się sprawdza.

Najbliższe DSA w Lipinkach. Czemu tak daleko?
Była to decyzja mojego poprzednika, księdza Marka Kotwy. Ja zdecydowałem tylko o tym, że Dzień Wspólnoty także odbędzie się w Lipinkach. Skoro i tak tam będziemy, nie ma sensu mnożyć bytów.

Idzie nowe? Czy w Ruchu naszej diecezji dokona ksiądz jakichś gwałtownych zmian?
Na razie chcę posłuchać ludzi, bo to ma być nasz Ruch, a nie mój. Charyzmat jest już odkryty. Teraz trzeba tylko realizować.

Dziękuję za rozmowę.