To Bóg mnie znalazł

Podczas gimnazjum byłam daleko od Boga, choć w niedziele chodziłam do Kościoła (jak wszyscy). Moi przyjaciele od dziecka chodzili na oazę, a ja nie mogłam, ponieważ miałam inne zajęcia. Jednak gdy zaczęłam mieć więcej czasu, zachęcili mnie oni do dołączenia do wspólnoty – jednym zdaniem, które brzmiało: „Przyjdź na oazę, przyjdziesz i nie wyjdziesz.” Choć ich nie ma już w oazie, ja jestem. I tak się to zaczęło. Z biegiem lat uświadomiłam sobie jak ważna jest osobista relacja z Bogiem i zaczęłam o nią walczyć. Jeździłam na rekolekcje kolejnych stopni Oazy Nowego Życia, brałam udział w Szkole Animatora, z początku dlatego, że chciałam wiedzieć jak posługiwać na parafii. „Krzyż – to nie dla mnie” – mówiłam. Lecz Bóg za każdym razem dawał mi do zrozumienia, że Ruch Światło-Życie to moja ścieżka do Niego.

Przez ostatni rok było mnóstwo sytuacji w których uświadamiałam sobie jak ważny jest dla mnie Ruch i, co ważniejsze, jak ważna jest dla mnie Służba Bogu w Ruchu. Przed ostatnim wyjazdem na Szkołę Animatora dowiedziałam się, że pojawiła się możliwość mojego wyjazdu do pracy. Decyzja, by ją podjąć oznaczała, że nie będę mogła posługiwać jako animator na oazie wakacyjnej, nie skończę formacji podstawowej, bo nie będzie mnie na ORA, i nie będę mogła we wrześniu przyjąć błogosławieństwa na animatora. Jednak Boże plany były inne, ponieważ jakiś czas później dostałam telefon z informacją, że jednak nie mogę przyjechać do pracy, bo już nie jestem potrzebna (choć jeszcze nie zaczęłam pracować).
I tak wylądowałam na dwóch turnusach oazowych oraz ORA. Wiem, że moi uczestnicy mocno przyczynili się do decyzji jaką podjęłam, bo to ich energia, miłość i radość dodawały mi siły do służby.

Na rekolekcjach ORA dowiedzieliśmy się o dacie przyjęcia błogosławieństwa. Niestety, tuż przed wyczekiwanym 10 września rozchorowałam się. Cały tydzień spędziłam w domu zażywając antybiotyki. Na szczęście w dniu błogosławieństwa mój stan zdrowia się polepszył. Do ostatniego momentu zastanawiałam się, czy aby na pewno jest to moja droga powołania i czy jestem w stanie wziąć na siebie tak ogromną odpowiedzialność. Strach mnie opuścił w momencie, gdy uklęknęliśmy i bp. Edward nas błogosławił. Nagle wszystkie wątpliwości odeszły. Wręczając nam krzyże, ksiądz biskup mówił „Przyjmij znak twojej służby’’ – te słowa mocno odcisnęły się w moje serce tego dnia, bo krzyż to nie jest znak mojej wielkości, tylko wielkości Boga, który daje mi łaskę bycia animatorem Ruchu Światło-Życie.

Patrycja