II Niedziela Wielkanocna czyli Miłosierdzia Bożego (J 20,19-31)

Lgnijcie do Niego

Zdaje się, że dzisiejsze czytania mówią nam dużo o bliskości.

Dotknął mnie dziś Pan

Święty Jan to był ten “bliski” apostoł, ten właśnie, który “spoczywał na piersi Pana”. I ten który z młodzieńczym idealizmem wałęsał się z Chrystusem wszędzie. Wszędzie. Miał chłopak nosa! Gdy u kresu swego życia, straconego dla Jezusa, przebywa na wygnaniu, doświadcza mistycznego spotkania z Mistrzem. Najbardziej dotyka mnie to, że Jezus kładzie na nim wtedy swą rękę.

Frędzle i cienie

Zawsze urzeka mnie też historia kobiety cierpiącej na krwotok. Tak bardzo chciała chociaż dotknąć frędzli płaszcza Jezusa i wiedziała, że to jej wystarczy do uzdrowienia. A my godzinami kokosimy się w kościołach i na oazach, a i tak wcale nie wierzymy. Mamy możliwość dotykania Jego samego w Eucharystii. Sądzę, że tak wtedy, jak i dziś, moc wychodzi z Niego i uzdrawia wszystkich.

Ta sama moc działała przez Piotra, a nawet przez jego… cień.

Czego dotykały nasze ręce?

Święty Tomasz dobrze zrobił, że podpuścił Chrystusa. Dzięki niemu dowiedzieliśmy się, że On traktuje nas poważnie, że Mu zależy, że to nawet lepiej dla wiary, gdy się nie widzi… My to mamy szczęście! A do tego niewierny, ale bardzo szczery apostoł, nieświadomie inaugurując Niedzielę Miłosierdzia, wpakował swe paluchy do samego Źródła, z którego “wypłynęły krew i woda”.