„Idziemy do kościoła!… – Ale po co???”

Takie niepozorne pytanie można usłyszeć z ust dziecka czy nastolatka w niejednym domu przed wyjściem na Eucharystię. Zmęczonego rodzica w mgnieniu oka wyprowadza to z równowagi… I nie wiadomo kiedy zaczyna się międzypokoleniowa kłótnia. A ten młody człowiek zadając takie pytania, naprawdę oczekuje wyjaśnienia, którego prawie nigdy nie otrzymuje… Musi po prostu robić tak, jak rodzicie i to bez pytań i ociągania się. W tym artykule stanę po stronie pytającego!

Po pierwsze, w niedziele nie tyle idzie się do kościoła (budynku) – co do samego Źródła czyli Boga!!! Zostaje oczywiście teraz kwestia wiary osób przychodzących na spotkanie z Nim.

Wiemy, że są różne nazwy Eucharystii, np. „Msza Św.” – najczęściej używana, a najmniej zrozumiała dla osób ją używających (i specjalnie jej tu nie wyjaśnię, gdyż zachęcam do pogłębienia wiedzy nawet dzięki wyszukiwarce internetowej ;)). Przychodząc na to wielkie Dziękczynienie – bo tak tłumaczy się słowo „Eucharystia” – już z oczywistych względów powinna w nas rosnąc świadomość, że jest to spotkanie z konkretną Osobą, bo nie dziękuje się nie wiadomo komu i nie wiadomo za co! Niestety część uczestników Eucharystii właściwie jest na niej, ale nie wie po co – przyzwyczajenie przewyższa prawdziwą treść Sakramentu – i to jest pułapka!!!

Każdy z nas wierzących, powinien WALCZYĆ o Eucharystię, gdyż ona – jako jedyne w swoim rodzaju spotkanie z Bogiem na ziemi – jest równocześnie miejscem i czasem, kiedy nasze serce „uczy się” miłości Boga do nas i nas do Boga. To zaowocuje zaraz po przejściu progu śmierci! W liturgii słowa Bóg za każdym razem, choć w innych słowach, sytuacjach czy osobach, pokazuje nam, jak bardzo nas kocha i chce nas w Niebie! W końcu podczas liturgii eucharystycznej sam schodzi z Nieba, by te słowa zamienić w czyn i udowodnić, że nie tylko obiecuje miłość, ale ją w trakcie tego sakramentu pokazuje i nam daje! Oczywiście dokonuje się to w sakramentalnych znakach!

Niewiedza oraz słaba wiara w prawdziwą obecność i miłość Boga do Ciebie, powoduje niechęć do tego wyjątkowego Spotkania. A to pasuje bardzo szatanowi… Dlatego użyłem słowa WALCZYĆ. Każda Eucharystia jest jak wizyta na siłowni z trenerem personalnym. Różnica polega na tym, że ćwiczymy miłość i wiarę w Boga z samym Bogiem, a owocem będzie nie tężyzna, ale wieczna nagroda w Niebie, która jest nie do opisania żadnymi słowami!

Kolejne artykuły będą pogłębiać sens spotykania się z Bogiem na Eucharystii. Już zapraszam do dalszej lektury.