Afryka, jaką poznałam

Czy wiedzieliście, że w Kenii od dwóch lat nie padało? Albo, że kapusta w tym kraju to odpowiednik naszych trufli? Te i wiele innych ciekawostek opowiada Kasia, która niedawno wróciła z Czarnego Lądu.

Jak mówić?

Językiem urzędowym w Kenii jest angielski, poza tym można się tam porozumieć w języku obowiązującym w całej Afryce – Suahili. Każdy region (jakby nasze województwo) ma również swój lokalny język, którego nazwa zwykle powiązana jest z nazwą regionu – na przykład w Meru – jest to KiMeru, a w regionie Pokot – język Pokot.

Bogacz i Łazarz

Życie w Kenii bardzo różni się od tego, które tak dobrze znamy. Zarobki wynoszą tu średnio 70 dolarów miesięcznie, a koszty życia niezbyt się różnią od naszych. Wielu osób nie stać na naukę, lekarstwa, jedzenie. Poza tym mnóstwo ludzi mieszka w kiepskiej jakości chatach. Zaraz obok tych biedaków żyją osoby, które zarabiają kilka czy kilkanaście tysięcy dolarów miesięcznie, ubierają się „po europejsku”, mieszkają w murowanych domach, do których zawsze doprowadzana jest woda, jedzą w restauracjach. Te dysproporcje wydają się być dużo większe niż analogiczne w Polsce.

Zeschła ziemia

W regionie, w którym odbywały się nasze rekolekcje, od 2 lat nie spadł deszcz. Woda dowożona jest do szkoły (w której mieszkaliśmy) z odległych miejsc w ogromnych zbiornikach (tankach). Jest to woda zdatna do mycia, prania, ewentualnie do picia po przegotowaniu. Wielu Kenijczyków nie stać na to, żeby kupić sobie wodę mineralną w butelkach, dlatego piją tę wodę, nawet nieprzegotowaną, a później niestety chorują, ponieważ jest ona zanieczyszczona różnymi bakteriami i pierwotniakami.

Andazi

Zimny prysznic

Brak bieżącej wody oznacza również to, że do kąpieli trzeba sobie wodę przynieść z tanków lub pobliskiej rzeki, a dodatkowo wodę trzeba oszczędzać. Dla Europejczyka, który odkręca kran, z którego leci woda jest to dość trudne doświadczenie, jednak okazało się, że można się umyć w 2-3 litrach zwykle zimnej wody.

Co dla kogo

Choć zdawałam sobie sprawę, że warunki sanitarne i zdrowotne są bardzo trudne, nie sądziłam, że choroby, które w Polsce są rzadkie lub niegroźne w Kenii, mogą mieć tak poważne konsekwencje. Wielu osób nie stać na poradę w przychodni lub na leki, wielu leków brakuje, inne są bardzo drogie. Ludzie umierają z powodu chorób, które na całym świecie leczy się „pospolitymi” lekami czy antybiotykami. Ksiądz Jan był na pogrzebie kilkumiesięcznej dziewczynki, która zmarła z powodu zapalenia płuc.

Transport lądowy

W Kenii większość ludzi odległość pomiędzy dwoma miastami czy wioskami pokonuje pieszo. Kiedy dystanse są większe lub ktoś zrobił duże zakupy na targu, Kenijczycy korzystają z popularnych środków transportu: piki-piki (motor, którym pokonuje się niewielkie odległości) lub matatu. Matatu to małe busiki dla kilku-kilkunastu pasażerów, którymi można pokonywać większe odległości pomiędzy miastami. Mieszkańcy stolicy i turyści korzystają z komunikacji autobusowej, Ubera i taksówek. Większość kierowców (a wraz z nimi ich pasażerowie) słucha bardzo głośnej, niezbyt przyjaznej dla ucha muzyki.

Ghiteri

Pyszne.ke

Codziennie jedliśmy trzy posiłki (dwa ciepłe) – nie jest to jednak standard w żywieniu. Zwykle posiłków jest mniej i są uboższe. Na śniadanie otrzymywaliśmy słodki chleb tostowy, który smarowaliśmy masłem, a dodatkowo Mandazi (jakby pączki, ale bez nadzienia), jajko, banana lub ciastko oraz herbatę z mlekiem. Na obiad i kolacje pojawiały się naprzemiennie dwa dania – gideri i ugali (nazwy pisane fonetycznie). Były to bardzo „bogate” dania, które zawierały różne warzywa – głownie fasolę, kukurydzę, kapustę, marchewkę, cebulę, oraz kaszę lub ryż. Pospolita u nas kapusta jest produktem bardzo drogim, można by powiedzieć wykwintnym.

Ghiteri w innej odsłonie

Płatna szkoła

W Kenii za naukę trzeba płacić. Semestr nauki w jednej ze szkół kosztuje 20 dolarów za jedno dziecko (są trzy semestry w ciągu roku szkolnego). Kilkoro z naszych uczestników mówiło wprost, że musieli przerwać naukę w szkole, bo ich rodzice nie mogli zapłacić czesnego. W trakcie rozmów słyszeliśmy również, że ktoś chciałby kontynuować naukę na uniwersytecie, ale na to już go nie będzie stać. Wielu uczniów po szkole średniej rozpoczyna pracę zawodową, by móc zarobić pieniądze i odłożyć na studia. Dlatego też Ruch proponuje adopcję na odległość, by pomóc młodym ludziom rozwijać swoje pasje, talenty. Więcej na temat adopcji na odległość można się dowiedzieć na stronie:http://www.oaza.pl/miesiac-misyjny-cz-9/ i pisząc maila do: misje@oaza.pl.

Hałaśliwa Nairobi

Pod koniec naszego pobytu mieliśmy też krótki przystanek w stolicy Kenii, Nairobii. Przypomina ona typowe europejskie miasto, z wieżowcami, centrami handlowymi, zgiełkiem ulic. Pobyt w Nairobi, pomimo wielkiej gościnności naszych gospodarzy Pitera i jego żony Moniki, oraz dostępu do bieżącej wody najmniej mi się podobał.

Zachwyciło mnie to, że Piter i Monika pomagają ludziom ze slumsów wychodzić z ubóstwa – dają im materiały do produkcji różnego rodzaju pamiątek, które później sprzedają w swoim sklepie. Bardzo piękne było też, to, że w środku zwykłego dnia pracy kościół katedralny był wypełniony wiernymi w trakcie Eucharystii. Zgiełk ulic stolicy, tak bardzo podobny był do zgiełku ulic w polskich czy europejskich miastach, jednak przez ostatnie tygodnie doświadczyliśmy Afryki innej, prawdziwej. Widzieliśmy piękne krajobrazy, życie pełne równowagi. Wprawdzie nie można powiedzieć, że w Mitungu, Meru czy Ruili panowała cisza, ale tamten hałas był jakby “spokojniejszy”, bardziej naturalny, niż ten, którego doświadczyłam w Nairobi.

Kasia Dąbek