XXX niedziela zwykła (Mk 10,46-52)

Zacznij wołać!

Dzisiaj Kościół obchodzi święto poświęcenia własnej świątyni, w tych miejscach gdzie nie jest znana data poświęcenia kościoła. Dlatego dobór czytań mszalnych może być inny niż tutaj przedstawiony. Dzisiaj przeżywamy także wybory parlamentarne w Polsce. Otoczmy modlitwą naszą Ojczyznę!

Liturgia Słowa dzisiejszej niedzieli mówi nam o wybawieniu w Bogu. Prorok Jeremiasz mówi: „Głoście, wychwalajcie i mówcie: Pan wybawił swój lud!” (Jr 31,), a psalmista mówi: „Pan uczynił nam wielkie rzeczy i radość nas ogarnęła” (Ps 126). Bóg wybawiał Izraela, wybawia teraz każdego, który się do Niego zwróci. Tak prezentuje się Jezus w dzisiejszej Ewangelii.

Jezus wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze” (Mk 10,46). Jerycho to miasto szczególne. Leży w depresji (-230 m pod poziomem morza). Ale Jezus idzie do Jerozolimy, która leży wyżej (740 m. nad poziomem morza). Różnica między nimi to 27 km i blisko 1000 m wysokości, droga jest więc stroma i ciężka. Dlaczego tak? Jerycho to miejsce dna: moralnego, społecznego, duchowego… Wyraża to, że przy wyjściu siedzi żebrak symbol miasta i wszystkich ludzi. Bartymeusz przypomina ludzi bez marzeń. Żyje jakby wg zasady: nie ryzykować, aby nie cierpieć. Wolał egzystować byle jak, straciwszy nadzieję na marzenia. Będąc samemu nie chciał nic rozpoczynać, bo i tak nie skończy. Bartymeusz przyzwyczaił się do swojego trybu życia. Wiele osób z nas dzisiaj żyje podobnie. Bartymeusz to konkretna osoba, Marek podaje nawet imię jego ojca. Jest bardzo podobny do wielu z nas. Przeżywa gdzieś w swoim życiu różne problemy, zastanie życia, bezsens, brak perspektyw i rozwoju, brak człowieka lub uzależnienie od innych, jak Bartymeusz. Bartymeusz miał tak dużo czasu, gdy siedział, tak wiele chwil na rozmyślanie, że doskonale wiedział w jakiej jest sytuacji. I nic z tym nie zrobił. Do czasu.

Wtedy pojawia się Jezus.„Ten słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!” (Mk 10,47). Sformułowanie Jezus z Nazaretu pojawia się jeszcze w dwóch miejscach: na początku Ewangelii (Mk 1,9) oraz na końcu (Mk 16,6). To pewne klamry, które pokazują, że Jezus jest świadomy Kim jest i świadomie przez słowa i czyny objawia siebie. Drugie zaś określenie: Jezus, Syn Dawida, to swoiste wyznanie wiary. Pada ono tylko tutaj u św. Marka. Bartymeusz, który symbolizuje każdego człowieka i różne rodzaje jego biedy, pokazuje jak bardzo człowiek oczekuje potomka z rodu Dawida, pomazańca Bożego, spadkobiercy władzy królewskiej. Czasami w życiu jesteśmy zmęczeni, bez nadziei na nic i tak przyzwyczajeni do swojego życia, że nie mamy siły na żadne zmiany. Pozostaje nam wtedy jedno – krzyknąć do Jezusa. W grece użyto tu czasownika krazein – wołać, krzyczeć, ale równocześnie oznajmiać. Drugie znaczenie tego słowa to wykrzyknąć odruchowo, spontanicznie. Bartymeusz krzyczał zapewne odruchowo, ale wierząc, że Jezus jest w stanie Jemu pomóc, że to na Jezusa czekał. Jeżeli chcesz cokolwiek zmienić w swoim życiu, to trzeba krzyczeć do Jezusa, wołać, tak jak potrafisz.

Jezus przystanął i rzekł: „Zawołajcie go!” (…) On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się i przyszedł do Jezusa” (Mk 10,49a.50). Jezus nie omija człowieka, nie pozostawia go na pastwę losu, nikt z ludzi nie jest Jezusowi obojętny. Wyraża to postawa Jezusa: przystanięcie i przywołanie do siebie oraz pytanie, które Jezus zadał mu prosto w oczy: „Co chcesz, abym Ci uczynił?” (Mk 10,51). To wystarczyło Bartymeuszowi. Zrzuca płaszcz, do którego tak się przyzwyczaił, który tak kochał i go bronił, a jednocześnie izolował w swoim cierpieniu. To była jedna z niewielu rzeczy, jakie były tylko jego. Bartymeusz to zostawia. Jezus przywołuje nas do zmian. Niebezpiecznym zachowaniem jest przyzwyczajenie się do swojego losu. Owszem, pewna stabilizacja w życiu jest potrzebna. Nie mniej jednak, jeżeli wrzucimy kamień w wodę zacznie on obrastać mchem. Jeżeli się go nie ruszy tak bardzo obrośnie mchem, że w końcu człowiek przestanie go widzieć. Podobnie w naszym życiu, jeżeli się zastaniemy przestanie być nas widać, przestaniemy żyć swoim życiem.

Bartymeusz prosi: „Rabbuni, abym przejrzał” (Mk 10,51). Bartymeusz zwraca się bardzo czule, jak Maria Magdalena przy zmartwychwstaniu (J 20,16). Tu jest dużo miłości i zaufania na zmianę. Słowo Rabbuni użyte przy zmartwychwstaniu jest wołaniem tutaj o nowe życie. „Jezus mu rzekł: Idź, twoja wiara cię uzdrowiła. Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą” (Mk 10,52). Bartymeusz otrzymuje upragniony dar. Uzdrowiony żyje nowym życiem tak bardzo, że idzie za Jezusem. Bóg który daje nam nowe życie, zaprasza, abyśmy zmienili nasze życie, abyśmy się ruszyli po to, aby iść za Jezusem. To pierwszy i podstawowy sens darów i łask, które dostajemy od Jezusa, nie zdrowie, bogactwo, posada, prestiż, ale kroczenie za Jezusem. Boże Ojcze, dziękuje Ci za wszelkie łaski, jakie mi dałeś i dajesz. Proszę pomóż mi być wiernym w kroczeniu za Jezusem! A co Słowo, Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?

Błogosławionej niedzieli i czasu zwykłego! +

ks. Damian Ziemba