XXIII niedziela zwykła (Łk 14,25-33)

To nie jest łatwa droga

Dzisiaj w Kościele obchodzimy święto Narodzenia NMP, tradycyjnie zwane Matki Bożej Siewnej. W różnych miejscach odbywać się będą odpusty, stąd może być inna Liturgia Słowa. Święto to w Kościele obchodzimy od VI w., zapoczątkował je Kościół syryjski. Choć Pismo Święte nie mówi nic o Narodzeniu Maryi, to jednak z naturalnego porządku wiemy, że musiała się narodzić. Co jej święto dla nas znaczy? Przypomina nam ono, że Maryja była zwykłym człowiekiem, miała swoją wolną wolę, miała rodziców, znajomych itd. Ale dopiero Jej zaufanie i posłuszeństwo Bogu sprawiły, że chwalą Ją pokolenia. Bierzmy z Niej przykład do życia wiarą!

Ewangelia dzisiejsza, jest jakby pewnym checkpointem, punktem kontrolnym. Jest 14 rozdział Ewangelii, to znak, że już trochę za nami, ale jeszcze trochę przed nami. Taki punkt kontrolny, jak stacja przeglądu pojazdów albo punkt kontrolny podczas wyścigów na torach F1. Przegląd, by wiedzieć co naprawić, żeby dojechać do mety. Z Jezusem dzisiaj mamy dokonać dokładnie tego samego. Mówi On dzisiaj do nas: „Jeśli ktoś przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem” (Łk 14,26). Te słowa brzmią groźnie. Dziwnie by brzmiało, że mamy przestać kochać rodziców, ale groźnie brzmi, że mamy ich nienawidzić. Tak samo rodzeństwo, a nawet samego siebie! Ale tak naprawdę znaczą one tyle, że Jezus w życiu powinien być dla nas pierwszą osobą i miłością. Powinien być kochany, bardziej niż osoby najbliższe naszemu sercu. Żadne ludzkie więzi nie mogą przysłaniać więzi z Jezusem.

Dziś Jezus zaprasza, żeby zobaczyć swoją motywację w kroczeniu za Nim. By zobaczyć, co przesłania nam Jego. Pójście za Jezusem czasami oznacza „nie” wobec ludzi, którzy nas od Boga oddalają. Nieraz trzeba być samotnym, mieć wokół siebie wrogów, nawet wśród najbliższych. Jest to cena, jaką płaci się za stawianie Jezusa na I miejscu, ponad ludzkie zależności, przywiązania i miłości. Wiedzą o tym młodzi, którzy trwają w czystości przedmałżeńskiej, mimo ogromnych pragnień i chęci bliskości, mimo tego, co podpowiada świat. Wiedzą o tym księża, siostry zakonne, czy małżonkowie, którzy zakochali się w kimś innym i nie mogą odejść, zostają na swoim miejscu (powołaniu) i zrywają relację. Wiedzą o tym ludzie, którzy prowadząc różne interesy, nie przyjmują łapówek i ledwo wiążą koniec z końcem, podczas gdy ktoś inny buja się rewelacyjnym autem i jeździ na Karaiby. Wiedzą o tym ludzie, którzy potrafią powiedzieć prawdę, wbrew kłamstw toczącym się dookoła, ryzykując utratę pracy albo pozycji społecznej. Wiedzą o tym tysiące ludzi, którzy postawili na wierność Jezusowi i Jego Ewangelii. Tak, to nie jest łatwa droga.

Można być uczniem Jezusa tylko trochę. Można identyfikować się z Jego nauką tylko w jakiejś części, od czasu do czasu. Ale wtedy i sercem i duchem jest się daleko od Niego. Dlatego Jezus dodaje: „który król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestu tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju” (Łk 14,31-32). To zaproszenie, aby spokojnie usiąść, ocenić, rozważyć stan swojego serca i ducha, zobaczyć swoje oczekiwania i to co oddala od Niego. Trzeba zobaczyć swoje walki, które toczymy, wygrane i przegrane, by zobaczyć co zrobić. Jest to potrzebne, by zakwestionować siebie, stanąć w prawdzie i rozbudzić na nowo pragnienia kroczenia za Jezusem. Stąd Jezusowa konkluzja na koniec: „Tak więc nikt z was, jeśli nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem” (Łk 14,33). Tak, to nie jest łatwa droga, ale idąc nią za Jezusem idziemy do nieba. Panie Jezu, oczyszczaj mnie, pomóż mi podejmować na nowo drogę kroczenia z Tobą, aby w wolności był Twoim uczniem. A co Słowo, Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?

Doświadczania Boga w codzienności! +

ks. Damian Ziemba