XX niedziela zwykła (Mt 15,21-28)

Pomoc w Jezusie

Dzisiejszy dzień jest w Kościele w Polsce solidarności z Kościołem i narodem w Libanie. Wiemy o tragedii, jaka dotknęła tamtejszych ludzi. Dzisiaj nasza modlitwa i ofiara ma ich wspierać, ma być wyraźnym sygnałem, że nie są sami, ma być znakiem, że każdy z nas jest równy przed Bogiem. Wspierajmy Liban.

Dzisiejsza Liturgia Słowa przenosi nas w rzeczywistość Tyru i Sydonu. „Jezus podążył w stronę Tyru i Sydonu” (Mt 15,21). Dwa miasta, które są związane z bogactwem, świetnością. Jest to niejako furtka dla pychy, zarozumiałości, żądzy władzy. Są to miasta w których na pierwszym miejscu nie jest Bóg, ale bogactwo świata. W końcu to z drzewa cedrowego z Tyru i Sydonu Dawid budował pałac (zob. 2 Sm 5,11; 1 Krn 22,1-4). Jezus idzie więc w okolice ludzkiej pychy, grzechu, w miejsce zranień. Idzie w slumsy duszy człowieka, nie brzydząc się tego, co jest słabe i grzeszne. Bo dokładnie tak traktowali kobietę, syrofenicjankę, wszyscy oprócz Jezusa, choć to Jezus mówi do niej: „«Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom a rzucić psom»” (Mt 15,26)

Ta Syrofenicjanka, poganka, grzesznica w rozumieniu ówczesnego świata, osoba nieczysta dla Żydów, szuka Boga. Widzi, że sama już nic nie zdziała, że potrzebuje pomocy. Chyba niezbyt trudno to sobie wyobrazić. Jesteśmy w stanie zaobserwować, jak rodzice potrafią dla swojego dziecka poświęcić naprawdę wiele: widzimy, jak rodzice dzwonią od jednego do drugiego lekarza, aby ulżyć dziecku, jak są w stanie załatwić psychologa, aby pomóc dziecku przeżyć różne trudności, jak sami potrafią zrezygnować z pracy, aby trwać przy dziecku. Wszystkie inne rzeczy stają się w tym momencie nieważne, ani opinia, ani portfel. Bo ważne jest dziecko. Zresztą ile osób z nas by takie słowa Jezusa odczuło, jako policzek, ujmę na honorze. Ona pozwoliła złamać miłość własną (egoizm), bo widzi miłość większą, miłość do córki, miłość która jest pełna ofiary. Wg zwyczajów Jezus nie powinien jej pomóc, ale dla Jezusa nie są ważne zwyczaje. Nigdy prawa, zwyczaje, nie mogą być dla nas ograniczeniem w okazywaniu dobra. Miłość jest bezgraniczna. Taką miłość okazał jej Jezus. Ale taką samą miłość zobaczył w niej Jezus. Bóg nie zapomina o swoich dzieciach, obojętnie skąd pochodzą, tak jak mówi Izajasz (zob. Iz 49,15).

Nie dziwi więc matka, która dzisiaj „wołała: Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko dręczona przez złego ducha” (Mt 15,22). Używa on tutaj greckiego słowa kradzein, które oznacza przenikliwy krzyk, wręcz wrzask, a zarazem wołanie modlitewne. To nie był jakiś piskliwy krzyk młodej dziewczynki, ale przeraźliwy wrzask przez który struchleli wszyscy, przez który wszyscy się odwrócili aby zobaczyć kto to jest. A ta kobieta „przyszła, upadła przed Nim i prosiła: Panie, dopomóż mi!” (Mt 15,25). Jak wielka musi być pokora owej kobiety. Jak szczera jest jej miłość wobec córki. Jak ogromne zaufanie wobec Jezusa., który ostatecznie „jej odpowiedział: “O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!” Od tej chwili jej córka była zdrowa” (Mt 15,28). Dla każdego z nas, kto przyjdzie do Jezusa, zawoła o pomoc, kto właściwie zrozumie Jego słowa, a nie będzie się obrażał, nie trzaśnie drzwiami, bo coś źle usłyszał, bo coś nie poszło po jego myśli, do każdego z nas Jezus chce powiedzieć dokładnie te same słowa. Bądź uwielbiony Jezu w swojej miłości i miłosierdziu! A co Słowo, Pan Bóg mówi dzisiaj Tobie?

Błogosławionej niedzieli i czasu zwykłego! +

ks. Damian Ziemba