Jezus oszalał?
Dzisiaj w diecezji rzeszowskiej, a dokładnie w Rzeszowie odbywa się Dzień Świętości Małżeństw i Rodziny. To bardzo dobra inicjatywa. Wiele razy w ciągu roku modlimy się o świętość kapłanów, ale potrzeba równie dużej modlitwy o uświęcenie rodzin. Każdy w nas w rodzinie funkcjonuje, warto więc modlić się dzisiaj w intencji własnej rodziny.
O rodzinie z Bogiem słyszmy też dziś w całej Liturgii Słowa. W pierwszym czytaniu widzimy, że Bóg: „zawołał na Adama i zapytał go” (Rdz 3,9). Bóg stworzył człowieka i traktuje nas jak swoją rodzinę. W Ewangelii widzimy również rodzinę Jezusa. „Jezus przyszedł z uczniami swoimi do domu, a tłum znów się zbierał (…). Gdy to posłyszeli Jego bliscy, wybrali się, żeby Go powstrzymać. Mówiono bowiem: „Odszedł od zmysłów”” (Mk 3,). To określenie o Jezusie pokazuje, że dla wielu był obłąkany i zwariowany. Zapewne tak było! Jezus jakby „zwariował” na punkcie człowieka, każdego, a zwłaszcza zagubionego i cierpiącego. To „zwariowanie” Jezusa było całkowicie świadome i chciane, ale nie jest chwilowym załamaniem emocjonalnym, lecz prawdziwą miłością. W życiu działa to czasami podobnie. Ile razy potrafimy „zwariować” na punkcie czegoś: rodzice na punkcie dzieci i tak pracują, żeby im wszystko zapewnić, że zatracają siebie czy chłopak na punkcie dziewczyny, że jest w stanie odejść od dotychczasowego stylu życia. Robią to świadomie, wiedząc dlaczego.
Całą sytuację puentuje końcówka Ewangelii, bo „nadeszła Jego Matka i bracia i stojąc na dworze, posłali po Niego, aby Go przywołać. (…) A On spoglądając na siedzących dokoła Niego, rzekł: „Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Bożą, ten jest Mi bratem, siostrą i matką„” (Mk 3,). Jak bardzo Jezus musiał kochać tych ludzi, skoro byli wszyscy dla Niego jak najbliższa rodzina. Mimo grzechów, mimo słabości i ułomności tych ludzi, On ich wszystkich traktuje jak rodzinę. To jest całkowicie zaskakujące dla wszystkich i nas wszystkich też ma to zaskakiwać. Takie zachowanie Jezusa szokuje wszystkich. Jezus nigdy nie był neutralną postacią. Zawsze zaskakiwał i robi to do tej pory. Nikt nigdy przy Nim nie był obojętny i neutralny, ale stawał się, albo Jego przyjacielem, albo Jego wrogiem. Wówczas zszokował swoją rodzinę, ale nie tylko ich. W Ewangelii szokuje również kogoś innego.
„A uczeni w Piśmie, którzy przyszli z Jerozolimy, mówili: „Ma Belzebuba i mocą władcy złych duchów wyrzuca złe duchy”. Wtedy przywołał ich do siebie i mówił im w przypowieściach: „Jak może Szatan wyrzucać Szatana? (…) Jeśli więc Szatan powstał przeciw sobie i jest z sobą skłócony, to nie może się ostać, lecz koniec z nim. Nikt nie może wejść do domu mocarza i sprzęt mu zagrabić, jeśli mocarza wpierw nie zwiąże, i dopiero wtedy dom jego ograbi. Mówili bowiem: „Ma ducha nieczystego”” (Mk 3,). Jezus wykazuje im w prosty sposób brak logiki w ich myśleniu. Zarzucanie Jezusowi, że czyni dobro mocą zła jest grzechem. Jakże to musiało być dla Niego bolesne, skoro On przyszedł dać wolność a jest oskarżony o coś zupełnie przeciwnego. Jezus jest jednak Tym, który ma moc wejść i związać złego ducha, jest Tym, który szatana już pokonał. Każdy z nas ma w sobie takie miejsce, gdzie ta walka się dokonuje. Każdemu z nas zły duch daje o sobie znać: brak przebaczenia, kłótnie, samotność, brak wiary w siebie, nałogi. W te miejsca warto zapraszać Jezusa. Może ktoś już tak próbował takiego sposobu i nie wyszło. Warto walczyć dalej. Może ktoś nie próbował. Warto spróbować. Czasami myślimy, że Jego przykazania są niesłuszne, są zbyt trudne, że przez to walka jest przegrana. A Jezus chce walczyć z nami, ramię w ramię. On nas nie zostawia. Od momentu chrztu, czyli złączenia z Jezusem, jesteśmy wojownikami, a nie dezerterami!
„Zaprawdę, powiadam wam: Wszystkie grzechy i bluźnierstwa, których by się ludzie dopuścili, będą im odpuszczone. Kto by jednak zbluźnił przeciw Duchowi Świętemu, nigdy nie otrzyma odpuszczenia, lecz winien jest grzechu wiecznego„” (Mk 3,). Tym grzechem jest odrzucanie i niewiara w Boże miłosierdzie. Bóg ma ogrom miłosierdzia, ale nie odpuści grzechu odrzucenia miłosierdzia, bo jesteśmy wolni. A warto zauważyć, że wyrazem miłosierdzia Boga i traktowania przez Niego nas jako rodziny jest to, że to On do nas wychodzi. On nas nie zostawia, powtórzę. Bóg nie czeka aż my się nawrócimy, bo nigdy nie będziemy na tyle gotowi. W życiu byśmy chcieli, żeby sobie to cały czas udowadniać: że ktoś zasłużył na wybaczenie czy na pomoc. W życiu liczymy takie rzeczy. Popatrzmy w domu, jak nieraz mówimy: wybaczę mu, ale musi jeszcze kupić kwiatki, obiecać, że już tak nie zrobi i zabrać mnie do kina, albo pomogę jej, ale najpierw musi mi posprzątać pokój i dodatkowo łazienkę. Bóg tak na nas nie czeka. On wychodzi do nas, aby pomóc nam być gotowym na walkę. Bo tak postępuje rodzina. A my jesteśmy rodziną Jezusa. Panie Jezus, dziękuje że tak ogromnie mnie cenisz, że jestem dla Ciebie rodziną. Dziękuje, że w miłosierdziu swoim wychodzisz do mnie i pomagasz mi w walce ze złym! A co Pan Jezus mówi dziś do Ciebie?
Błogosławionej niedzieli i czasu zwykłego! +
ks. Damian Ziemba