VI Niedziela zwykła (Łk 6,17.20-26)

Wyzwolenie o które chodzi chrześcijanom

Przychodzi taki moment w życiu, kiedy nagle stwierdzasz, że osiągnąłeś kres. Wszystkiego spróbowałeś, zrobiłeś to, czego zapragnęła twoja dusza, byłeś „wolny”… Całkowicie wyzwolony, niczym nieograniczony, a jednak wciąż niespełniony. Pojawił się smutek, pustka, brak i to wszystko zakorzeniło się gdzieś głęboko w twoim wnętrzu. Szukasz ratunku i chwilowo się „znieczulasz”, ale potem wszystko wraca. Z czasem jeszcze mocniej. Szukasz dalej. I nic. Wciąż boli, niepokojąco o sobie przypomina, nie da się wypełnić. To głód miłości, który nie zaspokojony prowadzi do śmierci. Rozpoczyna się proces duchowego umierania.

Rozpoznajesz siebie?

 

Cóż się stało z wolnością? Dlaczego dotychczasowe życie przestało ci smakować? Sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki przypominał, iż dobrowolny i świadomy grzech powoduje śmierć duszy. To ta pozorna wolność, która wypełniała twoje życie, zaczęła ten proces. I świat z kolorowego zaczyna stawać się bezbarwny, szary. Tracimy kontakt z Bogiem, nasze oczy pozbawione są blasku, przestajemy się uśmiechać albo robimy to mechanicznie, bo tak wypada. Wypalenie. Wszystko staje się obojętne. Nie robi już na nas wrażenia ludzka tragedia, przestajemy się cieszyć ze szczęścia drugiego człowieka, z własnego szczęścia. To ciąży i coraz bardziej zaprząta myśli, a my znowu wpadamy w błędne koło „wolności”. Zapętlamy się mocniej, znowu oddajemy się grzechowi.

Zobacz, jaka w człowieku potrafi być motywacja by wdepnąć w grzech, który go zniewoli. Ile czasami potrafi w nas to wyzwolić sprytu, przebiegłości, zawzięcia. A to wszystko po to by wejść w zło, żeby wpaść w to co stanie się potem moim nieszczęściem, nałogiem, z czego później będzie ciężko mi się podnieść, uwolnić.

 

No i co z tego?

Człowiek jest wolny, to znaczy, że ma prawo żeby zgrzeszyć.

Tak, tylko zobacz czy w tym grzechu doświadczasz prawdziwej wolności?

Nasze wnętrze cierpi, bo tęskni za prawdziwą wolnością. My zapominamy – ono pamięta ile radości dawało mu trwanie przy Bogu.

Dusza umiera.

Koło się zamyka.

I co dalej?

 

Brak ograniczeń, wolność, wyzwolenie od Boga, religii, Kościoła. Takie oblicze wolności proponuje nam współczesny świat, nasze otoczenie, nasi rówieśnicy. To ma sprawić, że będziemy prawdziwie sobą, autentyczni, prawdziwi. Ale czy to na pewno dobra ścieżka?

Zapętlenie w grzechu prowadzi w drugą stronę. Przestajemy być sobą, zakładamy maski kogoś, kim chcielibyśmy być. Robimy rzeczy sprzeczne z naszymi przekonaniami, z naszą wiarą, ale skoro wszyscy, to czemu ja mam być inny. O tym mówi m.in. św. Paweł w Liście do Rzymian „Nie rozumiem bowiem tego, co czynię, bo nie czynię tego, co chcę, ale to, czego nienawidzę – to właśnie czynię.” (Rz 7,15).

Ten mało popularny, pomijany i lekceważony obecnie grzech powoduje powolny proces umierania naszej duszy, wnętrza. Grzech nie jest asertywny. On zawsze jest na tak. Odchodzimy od Boga, bo szukamy złudzenia szczęścia, wygody. Wydaje się nam, że tak będzie łatwiej. Zagubiliśmy się i nie wiemy jak wrócić, a nasza dusza woła za źródłem prawdziwej wolności, za Jezusem. Pragniemy przestać mieć wyrzuty sumienia, przestać się zadręczać, truć swoje życie i duszę. Czy to w ogóle możliwe?

Zawsze masz możliwość by wrócić, zacząć od początku. Wracasz jak syn marnotrawny, prosząc by uczynił cię choćby jednym z najemników. A ten miłosierny Ojciec nie krzyczy, nie robimy wymówek, nie wypomina. Czeka z otwartymi ramionami.

Oczy powoli znów nabierają blasku, na twarzy pojawia się uśmiech.

Teraz odpowiedz sobie na jedno pytanie.

Którą wolność wybierasz?

an. Julia