V niedziela zwykła (Łk 5,1-11)

Kroczkami do Jezusa

8 luty to dzień w Kościele zatytułowany jako: „Międzynarodowy Dzień Modlitwy i Refleksji nt. walki z Handlem Ludźmi” w tym roku pod hasłem: „razem przeciwko handlowi ludźmi”. Obecnie przyjmuje się, że ok 27 milionów ludzi żyje w różnego rodzaju niewoli. Wiele temu tematowi poświęca Sieć Bakhita, której patronuje bł. św. Józefina Bakhita, wyniesiona na ołtarze niewolnica. W tym dniu chrześcijanie modląc się koronką, będą prosić o zaniechanie handlem ludźmi i dzisiejszym niewolnictwom. Zachęcam do włączenia się w akcję.

W dzisiejszej Liturgii Słowa Bóg przypomina, że to On spotyka się z człowiekiem i nie korzysta z różnych wymówek. „Biada mi! Jestem zgubiony! Wszak jestem mężem o nieczystych wargach i mieszkam pośród ludu o nieczystych wargach, a oczy moje oglądały Króla, Pana Zastępów!” (Iz 6,). W pierwszym czytaniu mamy spotkanie z prorokiem Izajaszem, który wspomina, jak spotkanie z Bogiem wpłynęło na jego życie, mimo że Izajasz nie był święty, ale grzeszny. Podobnie przypomina Psalmista: „Wysłuchałeś mnie, kiedy Cię wzywałem, pomnożyłeś moc mojej duszy” (Ps 138). Bóg jest tym, który spotyka się konkretnie ze mną, człowiekiem.

Ewangelia też mówi o różnych spotkaniach. „Zdarzyło się raz, gdy tłum cisnął się do Niego, aby słuchać Bożego słowa, a Jezus stał nad brzegiem jeziora Genezaret” (Łk 5,1). Nie wszyscy przyszli do Jezusa, ale ci ludzie, którzy przyszli stają się symbolem wszystkich ludzi, którzy pragną spotkać się z Jezusem. Cel ich spotkania Łukasz określa bardzo konkretnie – słuchać Bożego słowa. A to On jest żywym Słowem. Oni chcieli ukształtować swoje życie wg Jezusa i Jego nauki. Warto sobie odpowiedzieć na pytanie po co ja przychodzę do Jezusa? Wiele osób szuka u Jezusa nie tego co potrzeba: kariery, sławy, majątku itd. Ale Jezus daje nam siebie i wskazówki, jak żyć, dzisiaj konkretnie w osobie Szymona. W zasadzie przeżył on już nie jedno spotkanie z Jezusem: wcześniej Jezus już u Niego nocował, uzdrowił teściową, uzdrawiał chorych (Łk 4). Więc Jezus jest już znany nieco bardziej Szymonowi niż zwykłemu Żydowi. Na dodatek Szymon mógł czuć się wyróżniony, przecież cudotwórca Jezus spał u niego w domu, a wszyscy ludzie, żeby przyjść się zobaczyć z Jezusem musieli przyjść do domu Szymona. Szymonowi trafiła się nie lada okazja do reklamy i sławy. Ale Szymon mógł też uznać, że przecież Jezusa już zna i nic nie może go zaskoczyć.

Tymczasem Jezus „zobaczył dwie łodzie, stojące przy brzegu; rybacy zaś wyszli z nich i płukali sieci. Wszedłszy do jednej łodzi, która należała do Szymona, poprosił go, żeby nieco odbił od brzegu” (Łk 5,1-3). Jezus musiał widzieć trud całej nocy bez owoców pracy tych rybaków. W grece użyto tutaj czasownika epanagagein tzn, odbić, wypłynąć, oddalić się. Szymon tylko trochę odbił, nieco. Ale wiara to małe kroczki, tak o tym pisała Mała Tereska. Szymon robił małe kroczki: najpierw pozwolił Jezusowi wejść do swojej łodzi, później słuchał nauczania Jezusa, a na końcu wbrew rozsądkowi, wypłynął dalej i powiedział do Jezusa: „Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i niceśmy nie ułowili. Lecz na Twoje słowo zarzucę sieci” (Łk 5,5). To odmieniło Jego życie. Ze zwykłego rybaka stał się rybakiem ludzi, z grzesznika świętym, ze zdrajcy opoką Apostołów. Życie każdego z nas może się odmienić, bo Bóg jest zaskakujący i chce każdego z nas zaskoczyć i zaskakiwać. Dlatego warto Jezusem się fascynować.

Niedawno słyszałem informacje o tym, że jeden z aktorów fascynował się szatanem. Podczas gali rozdania złotych globów (kliknij TUTAJ) publicznie przyznał, że fascynuje go zły duch. Można się fascynować różnymi osobami, sprawami. Ale my mamy się zafascynować Jezusem. Tylko czy w nas jest jeszcze taka chęć? Czy może jak Szymon nie przyzwyczailiśmy się do Jezusa, zabijając w nas ciekawość i chęć poznawania świata i Jezusa? Najtrudniej jest zawsze wykonać pierwszy krok: spotkać się i pozwolić wejść. Gdy popatrzymy na życie: ile miłości by się nie zaczęło, gdyby nie ten pierwszy sms czy wiadomość na fb? Ile przyjaciół byśmy nie poznali, gdyby nie przypadkowe spotkanie w jakiejś wspólnocie, poproszenie o pomoc przy montowaniu anteny albo zainstalowania programu na komputerze, albo pożyczenie pieniędzy na bilet, bochenka chleba czy przysłowiowej szklanki cukru? Wszystko w życiu zaczyna się od takiej małej decyzji, małego kroczku, z którego wyrusza się w piękną przygodę. To niebezpieczna sprawa wystawić nogę za próg domu, zaufać komuś, bo nie wiadomo gdzie się dojdzie.

Skoro to uczynili, zagarnęli tak wielkie mnóstwo ryb, że sieci ich zaczynały się rwać” (Łk 5,6). Nie tylko Szymon zobaczył cuda, widzieli je i inni. Zaufanie Jezusowi zaowocowało. Zaufanie dobrej osobie owocuje, zawsze, jak w życiu. Warto postarać się, aby odkryć Jezusa na nowo. Potrzeba mojego przyzwolenia. Potrzebuje, abym robił rzeczy na Jego Słowo, w Jego Imię. Na ogół może się to wydawać nielogiczne, wtedy trzeba zaufać, w codziennych wydarzeniach, które z początku są niezrozumiałe. Inaczej może nas ominąć coś zdumiewającego. Panie Jezus, zaskakuj mnie, chce Tobie ufać! A co Pan Bóg szepce dziś do Twojego serca, co mówi dzisiaj Tobie?

Błogosławionej niedzieli! +

ks. Damian Ziemba