IV Niedziela zwykła (Łk 4,21-30)

Tylko kocham, kocham, kocham

Daj Boże każdemu tyle miłości w życiu, ile jest słów „miłość” w tym tekście.

Wykochany prorok

Jeremiasz to ten prorok, który najbardziej przypomina Chrystusa. Jemu Bóg powierzył misję upominania Izraela i przez nią spotkała go gorycz, odrzucenie i w końcu smierć. Jednak aby znieść to wszystko, Bóg dał Jeremiaszowi najpierw  bardzo mocne doświadczenie swojej miłości. A Jeremiasz uwierzył miłości.

Pociągnięci więzami

Jezus także doświadczył miłości Ojca. Jest nazwany umiłowanym Synem. Najpierw umiłowanym, potem posłanym na najtrudniejszą misję świata. Może właśnie dlatego potrafił mówić ludziom prawdę nie szukając na siłę ich akceptacji i „miłości”, bo żył w miłości Ojca? Na koniec swego życia na ziemi Chrystus mówił do uczniów: jak Mnie umiłował Ojciec, tak Ja was umiłowałem. (…) Miłujcie się wzajemnie, tak jak Ja was umiłowałem.

Trudna miłość

Jeremiasz kochał niewiernego Izraela, Jezus kochał tych, którym twardo mówił, że mają się nawracać. Obaj gniewali się i cierpieli z bezsilności, bo im zależało. I w Hymnie o miłości Paweł oznajmia, że gdy podejmujemy tę chrystusową decyzję o miłowaniu kogoś, o tym że chcemy dla niego dobra, raczej się napracujemy, niż zakosztujemy miodów. Już samo słowo cierpliwość brzmi zbyt podobnie do słowa cierpienie, by to mógł być przypadek.

Uwierzyć miłości

Potrzebne jest nam doświadczenie miłości Bożej, żebyśmy mogli kochać bliźnich. W tę miłość, jaką zostaliśmy obdarzeni trzeba wierzyć. Co jeśli się nie wierzy? Trzeba pragnąć jej, modlić się o nią, starannie odrzucać wątpliwości (bo jak mówi złota myśl: jeśli wąż włoży głowę, to wejdzie cały). A póki co żyć tak, jakby się wierzyło. Apostoł narodów zapowiada, że nawet jeśli ktoś już tu doświadczył intensywnie miłości Boga, to i tak jest tylko mgliste pojęcie. Teraz widzimy to jakby w zwierciadle, niejasno. Ale przyjdzie czas, że poznamy Miłość tak samo, jak nas zna Ten, co nas ukształtował w łonach naszych mam.