II niedziela Adwentu (Łk 3,1-6)

Adwent vol. 2

W Adwencie Liturgia Kościoła dopuszcza możliwość wspomnień pewnych świętych, ale jest ich zdecydowanie mniej, jak w ciągu roku. Są oni dla nas pomocą w przeżywaniu oczekiwania na Pana np. św. Mikołaj – szukał Jezus i przygotowywał serce przez uczynki dobroci, św. Barbara – przygotowała przez czystość serca i wierność Jezusowi mimo prześladowań, Maryja – czczona w Uroczystości Niepokalanego Poczęcia, przypomina, że Jezus chce dla nas świętości. Wpatrujmy się w świętych, prośmy Jezusa za ich pomocą, abyśmy sami byli gotowi spotkać Jezusa.

W dzisiejszej Liturgii Słowa św. Łukasz od początku chce nam pokazać mocne dowody. Łukasz zaczyna jakby używając tonu, jakby w sprawozdaniu historycznym: „Było to w piętnastym roku rządów Tyberiusza Cezara. Gdy Poncjusz Piłat był namiestnikiem Judei, Herod tetrarchą Galilei, brat jego Filip tetrarchą Iturei i kraju Trachonu, Lizaniasz tetrarchą Abileny; za najwyższych kapłanów Annasza i Kajfasza” (Łk 3,1-2a). Łukasz używa tu szczególnych dowodów, pokazując ważność tego fragmentu. Odnosi się zarówno do ówczesnej polityki, władzy religijnej i politycznej. Jezus jest porównywany do wielkich ówczesnego świata. A wśród nich, dwaj świadkowie Jezusa, Władcy Świata – Annasz i Kajfasz, którzy byli obecni przy Męce i Śmierci Jezusa. Przeciw Jezusowi spisek dotyczył zarówno władzy rzymskiej, żydowskiej – tetrarchów, którzy władali ziemiami z namaszczenia Rzymu oraz żydowskiej – religijnej, czyli arcykapłanów.

Wtedy pojawia się postać innego człowieka, Jana Chrzciciela. Mówi: „skierowane zostało słowo Boże do Jana, syna Zachariasza, na pustyni” (Łk 3,2b). Jan przebywał na pustyni, w zupełnie trudnych warunkach. Jak wierzono, Jan przebywał na pustyni niedaleko rzeki Jordan i w bezpośredniej jej bliskość rozpoczyna swoją misję. Jego działalność była skupiona w okolicy, w której jak wierzono, Naród Wybrany przekroczył Jordan wchodząc do Ziemi Obiecanej. To szczególne miejsce, nowego początku. Łukasz przypomina, że ludzie przychodzili po „chrzest nawrócenia dla odpuszczenia grzechów” (Łk 3,3). Jan, który wołał o nawrócenie, wołał, aby odejść od grzechu, wołał do wszystkich, nie tylko do szczególnych ludzi, ale do wszystkich. Ci, którzy z tego korzystali, przychodzili do niego i po nawracaniu wracali do życia, aby zmieniać rzeczywistość w której funkcjonują (zob. Łk 3,7-14). Używa greckiego metanoia, które oznacza przemianę wewnętrzną, zmianę sposobu myślenia. Ciężko to zmieniać, bo przez wiele lat żyjemy w jakiś schematach, przyzwyczailiśmy się do nich, do naszych zachowań.

Adwent ma nas przygotować, aby „wszyscy ludzie ujrzą zbawienie Boże” (Łk 3,6). Ma się to dokonać w obrazie Jezusa. Jezus daje nam prawdziwy obraz Boga. Dlatego warto popatrzeć w Adwencie, jaki obraz Boga w sobie nosimy. Władcy świata, którzy na początku Ewangelii występują, ale i w ogóle drugi człowiek, jest w stanie pompować w nas zły obraz Boga. Władcy Rzymu, sami się określali Boga, pokazując że Bóg jest człowiekiem, że mamy wielu bogów. Władcy żydowscy, pokazywali legalizm, bo Bóg miał rozliczać z Prawa. Dziś świat działa podobnie: Bóg to starzec, który śpi na chmurce, albo marionetkarz, który się nami bawi, albo porzucający nas rodzic, który każe nam radzić sobie samemu w życiu. Tymczasem Bóg taki nie jest. W Jezusie widzimy, jaki Bóg jest. Ta część Adwentu, ma nas skupić na opisaniu obrazu Boga, jaki w sobie nosimy. Może ktoś to już robił, to warto do tego wrócić, aby zobaczyć, jak osobista wiara się rozwija. Może ktoś tego nie robił, to dobry punkt wyjścia, aby wracać do Boga. Świadomość życia, o której było w poprzedniej niedzieli, to także świadomość z kim się spotykam, z jakim Bogiem. Trudna praca, ale nie niemożliwa.

Bóg mówi przez Jana dzisiaj: „Każda dolina niech będzie wypełniona, każda góra i pagórek zrównane, drogi kręte niech się staną prostymi, a wyboiste drogami gładkimi!” (Łk 3,4c-5). Obojętnie od tego, jaki ten obraz jest, obojętnie od tego, co tam w sobie nosimy, Bóg może doprowadzić do prawdy, do spotkania z Nim. Obojętnie, jakie góry i doliny, jakie trudności nas czekają. W drodze, gdy idziemy sami zawsze bardziej czujemy zmęczenie, łatwiej zawrócić, albo usiąść i czekać. Bóg chce, aby ten etap przejść samemu, bo chodzi o osobisty obraz Boga. Nie trzeba wiedzieć ile to zajmie, ile zakrętów przed nami. Ważne jest, że cel jest – spotkanie z Bogiem. Na niego czekajmy w Adwencie, nie bezczynnie, ale twórczo. Boże, wspieraj, dopomóż! A co Ty usłyszałeś w Słowie Boga? Co On szepce do Twojego serca?

Błogosławionego czasu Adwentu, oby był czasem trudu i duchowego zmagania się! +

ks. Damian Ziemba