Po co ten Chrzest?

Piątek 15 kwietnia, 23.30. Autobus wiozący kwiat młodzieży rzeszowskiej zatrzymuje się w Krakowie, żeby zabrać mnie i kilku innych rzeszowsko-krakowskich studentów na drodze do Poznania. Droga długa, autobus jak autobus – średnio przystosowany do spania, lądujemy na miejscu koło 8.00 – zmęczeni, niewyspani, ale ciekawi tego, co nas czeka. Kiedy przyszliśmy na stadion, trwała próba chóru i orkiestry – oprawa muzyczna musiała przygotować repertuar na dosłownie cały dzień, ze szczególnym uwzględnieniem Eucharystii – byli niesamowici.

Do południa na stadionie działo się bardzo dużo – wystąpienia, świadectwa, tańce uwielbienia, delegacje diecezji z relikwiami świętych z nich pochodzących. Największe wrażenie zrobiła na mnie deklaracja siedmiu kościołów, o uznawaniu sakramentu Chrztu – był to niesamowity znak walki o jedność wierzących w Chrystusa, pomimo różnic i podziałów.

Nie przepadam za wielkimi katolickimi spędami, nie lubię kilkunastominutowych podziękowań na Mszy i klaskania wszystkim – od wysłannika papieża po ochroniarzy. W momencie, gdy dowiedziałam się o planowanych wielkich obchodach 1050 rocznicy Chrztu Polski miałam bardzo mieszane uczucia – uważałam to za dziwny gest polityczny, wyszukany na siłę powód do świętowania, żeby coś się działo. Jednak w Poznaniu, w końcu zrozumiałam po co to wszystko.

Podczas Eucharystii chrzest przyjęły dwie dziewczyny w wieku około licealno-studenckim. Wyraz ich twarzy, malująca się na nich radość, kiedy Bóg obmył je z grzechów i przyjął do swojego Kościoła, była niesamowita. Trudno to wytłumaczyć, bo zazwyczaj jedyną reakcją chrzczonego przy nas dziecka, jest w najlepszym wypadku płacz. Te dziewczyny były tak świadome tej decyzji i łaski, jaka zostaje im dana, że było to doskonale widoczne w ich zachowaniu.

Uświadomiło mi to potrzebę tej rocznicy i jej obchodów. Może potrzebujemy tak dużych wydarzeń, oficjalnych spotkań i zaangażowania tysięcy osób, żeby zrozumieć, jak ważny był chrzest – nasz własny, którego najprawdopodobniej nie pamiętamy. Do którego nijak nie mogliśmy się ustosunkować, ale od którego tak naprawdę wszystko się zaczęło. Może musimy teraz – świadomie – podjąć tę decyzję i jako dorośli chrześcijanie z wieloletnim stażem zdecydować się na Chrystusa. Wtedy te obchody będą miały sens.

Dziewczyny były ochrzczone i bierzmowanie o godzinie 15.00 w Roku Miłosierdzia, przy tysiącach modlących się za nie ludzi. Dziwię się, że nie zemdlały, od nadmiaru rozlewającej się w tamtym czasie miłości Boga.


an. Kasia