Jeśli chcesz mnie ocalić, chwyć mnie za rękę
i poprowadź mnie tam, gdzie znajduje się raj.
Nawet jeżeli jest daleko, nie zmęczę się;
jeżeli będą przeszkody, pokonam je;
jeżeli cena będzie wysoka, zapłacę ją.



Bóg nie jest niesprawiedliwy:
bo prostu nie wszystkie moje modlitwy zostają wysłuchane.
Może zmęczył się słuchaniem tych samych formuł,
może pragnie takiej modlitwy,
jaką wypowiedziałoby małe dziecko:
czystej i pełną ufności!



Gdzieś kiedyś usłyszałam:
"Jeśli kogoś bardzo kochasz,
musisz mu to stale mówić".
I od tego czasu zaczęłam
modlić się do Boga naprawdę.



Uwolnij mnie od moich lęków,
niepokojów, zdenerwowania,
od trwogi, która mnie przytłacza,
i wycisz moją duszę.



Wieczorem bardzo lubię wyobrażać sobie,
jaki może być następny dzień i zastanawiam się,
czy przynajmniej minimalna część moich planów
będzie mogła być zrealizowana.
Rzadko modlę się za ludzi mniej szczęśliwych ode mnie,
ogarniętych wojną czy żyjących w ubóstwie,
ponieważ jestem przekonana,
że wielu ludzi tak czyni,
więc moja modlitwa byłaby zbyteczna.



Panie Boże
chcę być
nieprzemijającą eksplozją.
Proszę Cię
zmiażdż, unicestwij
moje niepokorne "ja".
Doświadczaj moje ciało
i pochłoń moją duszę.
Proszę Cię,
kochaj mnie
zawsze...



Nie modlę się za chorych,
uchodźców czy biedaków.
Nigdy tego nie czynię -
przynajmniej słowami.
Nie klękam przed ołtarzem któregoś z kościołów
ani przy łóżku przed snem.
Po prostu chodzę ulicami
i uśmiecham się do nieznajomych.



Kiedy byłem dzieckiem, odczuwałam potrzebę
zwracania się do Boga przy różnych okazjach.
Ale nie chciałem Go niepokoić swoimi prośbami:
był On bardzo zajęty, a inni potrzebowali
Jego pomocy bardziej ode mnie.
Uważałem, że najlepiej będzie o nic Go nie prosić.
Poza jednym, małym wyjątkiem - lekcjami gimnastyki.
Byłem słabowity i niewysportowany, prosiłem Boga,
aby sprawił, bym niczego sobie nie połamał
i nie stał się pośmiewiskiem.
Nienawidziłem sportowego współzawodnictwa
i niesmak budziły we mnie drużyny piłkarskie
i kibice proszący Boga o zwycięstwo.
Jeżeli dawał je jednym,
to dlaczego drudzy musieli przegrywać?
Wydawało mi się to przewrotne
i do dziś nie mogę tego zrozumieć.



Modlitwa wymaga twojej fizycznej obecności.
Modlić się to nie tylko prosić Boga
o realizację naszych planów i potrzeb;
modlić się to z Nim "przebywać".



Panie Boże, moim marzeniem jest unieść się w locie
ponad światem i ponad czasem,
zrozumieć swoje życie
i poznać tajemnicę Twoich planów.
Pozbawiony jakiejkolwiek pewności
proszę Cię, pozwól, abym nadal żył w zgodzie
z Twoją wolą, karmiąc się ziarnem
Twej niezmierzonej miłości.



Hej, Panie, bądź uczciwy:
Czy wciąż we mnie wierzysz?
Czy naprawdę istnieje wieczność?
Czy jest jedynie czarna dziura?



Hej, Panie, przyznaj się:
powoli odchodzisz na spoczynek.
Dlaczego jest Ci obojętne to, co robię?
Dlaczego jedynie stoisz i patrzysz?



W kolejce po zbawienie
w wyścigu mamrotanych pacierzy
do miejsc siedzących
zapomniałem o Tobie, Boże
Przepraszam



Polecam się Tobie
Jesteś Miłością,
której nie rozumiem,
ale wierzę, że jest Ona wieczna.



Recepta na raj

Codziennie po kolacji
myję zęby,
a przed snem
odmawiam moją modlitwę:
"Jezu,
dziękuję za to wszystko,
co otrzymała od Ciebie.
Naprawdę dziękuję.
Chciałabym, abyś wspomagał mnie
w zdrowiu i we wszystkim,
czego się podejmę.
Jeżeli mnie wspomożesz,
będę bardzo wdzięczna,
a jeśli tego nie uczynisz,
uznam że miałeś rację.
Dziękuję.
Przepraszam.
Dobranoc".



Dla mnie modlitwa jest niczym chleb.
Potrzebuję jej codziennie, by być spokojna,
by czuć, że nie jestem sama.



Kiedy rozmawiam z Tobą,
niekiedy sprawiasz mi ból -
ból z miłości do mnie -
ponieważ chcesz mnie zmienić,
uczynić lepszym człowiekiem
i uwolnić od mego egoizmu.



Trzaskające drzwi szafek,
rozrzucone kartki,
otwierające się drzwi autobusu,
dzieci krzyczące:
"Szkoła skończona!"



Kochany Panie Boże,
dopomóż mi odczuć Twoją obecność
i rozpoznać Cię w tym wszystkim.



Panie!
Spraw, ażeby moje uszy
słyszały najcichszy szept
wołających o pomoc.
Uczyń moje oczy
otwartymi na najmniejszą łzę
wyciśniętą cierpieniem.
Daj mojemu sercu moc
dzielenia się miłością
z tymi, którzy na nią czekają.



Jestem tu, ukryta w moich dżinsach,
z zaciśniętymi pięściami
i z rozdartym sercem.

Nie proszę Cię o nic więcej -
spójrz tylko w moje oczy.



Nie ma imienia,
nie ma ust
ani oczu,
ani uszu,
rąk, nóg czy nosa;
ma skrzydła motyla
i krok słonia
ma spojrzenie nieba
i ludzkie ręce,
woń kwiatu
i dźwięk wiatru.
Po cierpieniu,
lęku, zwątpieniu
możesz ją odczuć,
jak pulsuje w rytmie
twojego oddechu.
we łzach i w radościach
możesz ją słuchać,
śledzić lub zapomnieć.

Zaczynam tańczyć,
a moja modlitwa
bez imienia, ust
oczu, uszu,
bez rąk, nóg
i nosa, żyje
i nie wymaga niczego.
aby trwać.



Najłatwiej jest modlić się na wielkiej łące,
pomiędzy kwiatami, wśród śpiewu ptaków i szumu wiatru.
Wtedy nic nie rozprasza myśli,
a wszystko dookoła wypełnia serce
jeszcze większa wdzięcznością dla Boga.
Ale tak właśnie jest najłatwiej ...



Nie proszę Cię, Panie o dobrą pamięć ani o czas na naukę.
Nie proszę Cię, Boże o pomoc na sprawdzianach.
Ale proszę Cię, Boże, o chęć do pracy.



Panie, Boże, pomóż mi żyć tak,
abyś w każdej chwili mógł być ze mnie dumny.



Pewnego razu Mojżesz natknął się na człowieka,
który się modlił. Człowiek ten mówił:
" Pozwól mi przybliżyć się do Ciebie, Panie, a obiecuję,
że będę oczyszczał Twoje ciało, kiedy się zabrudzi.
Jeżeli masz wszy, usunę je.
Zrobię Ci doskonałe buty, gdyż jestem dobrym szewcem.
Nikt się o Ciebie, Pnie, nie troszczy...
Ja się zatroszczę o Ciebie!
Kiedy zachorujesz, zaopiekuję się Tobą i przyniosę lekarstwa.
A do tego jestem dobrym kucharzem!"
Mojżesz zawołał: "Dość! Dość tych niedorzeczności!
Co ty mówisz? Że Bóg ma wszy? I że Jego szaty są brudne,
a ty je oczyścisz? Że będziesz Jego kucharzem?
Kto Cię nauczył takiej modlitwy?"
Człowiek odpowiedział: "Nikt mnie jej nie uczył.
Jestem człowiekiem ubogim i wiem, że nie potrafię się modlić.
Sam ją wymyśliłem..., a są to rzeczy, które znam.
Wszy bardzo mi przeszkadzają, więc myślę,
że przeszkadzają tez Bogu. I zdarza się, że to co jem,
nie jest dobrze przyrządzone, a wtedy boli mnie żołądek.
Boga też czasami może rozboleć żołądek!
Po prostu moje doświadczenia stały się moją modlitwą."



Prawdziwą modlitwą są:
nasze gest miłości,
nasze myśli,
nasze uśmiechy.



Ja mam swoją religię.
Chodzę często do kościoła zakupów,
gdzie składam w ofierze moja kartę kredytową
w zamian za wspaniałe przedmioty,
które pomagają mi na drodze życia.
A kiedy żaden przedmiot nie może
rozładować mojego napięcia,
wówczas szukam boga w sobie.
Ten, kto mówi, że nie modli się do żadnego boga,
czy że nie wyznaje żadnej religii, jest kłamcą.
Zapytajcie go, jaka jest jego ulubiona drużyna sportowa,
a odkryjecie jego boga



Modlitwa dla mnie to pukanie do serca Boga
natychmiast po otwarciu oczu.
to wyciągnięcie ręki do Pana i zgoda
na prowadzenie się po ścieżkach swego życia.
To powierzenie Stwórcy czystej kartki nowego dnia.
To ufne zawierzenie, że wszystko, co mnie spotyka
to dla mojego dobra.
To prośba dziecka o pokorne przyjęcie woli Ojca.



Panie,
Ty najlepiej wiesz, co w mej duszy na dnie.
Znasz jej wszystkie niepokoje i lęki.
Pokornie proszę, dopomóż mi
spoglądać na me troski z wysokości.
Widzieć je małymi, a wielkimi dostrzegać potrzeby innych.
Każdego ranka napełnij moje serce
ogromnym ładunkiem radości,
która ułatwi mi pokonywanie trudów dnia codziennego.
Spraw, abym promieniowała nią na innych.
Niech nie będzie dnia, w którym drugiego człowieka
nie obdarzę choćby uśmiechem.

Bo to tak jakbym zapomniała o Tobie.



Jezu, moja prośba jest następująca:
chciałbym, aby mamusia i tatuś znów byli razem
i aby dali mi braciszka.
Dziękuję.



Na zawsze zapamiętam ten dzień,
kiedy pierwszy raz modliłem się całym sobą,
głosem pochodzącym z mego wnętrza.
Miałem 15 lat, byłem w szkole średniej,
robiłem rozrachunki ze swoimi słabościami
i nienawidziłem prawdy o sobie.
Wyciągnięty na łóżku po ciężkim dniu
uświadamiania sobie własnych ułomności,
nie potrafiłem powstrzymać fal smutku,
które mnie przytłaczały.
Wyszeptałem tylko jedną modlitwę:

"Ratunku".



Amen. AMEN. Niech tak będzie.

To moja podstawowa modlitwa od tego dnia,
kiedy Pan Bóg wywrócił mi wszystko do góry nogami.
Od tego dnia jeszcze nie wyszłam z bałaganu...
Rozumiem chyba mniej niż dawniej,
ale nigdy wcześniej nie byłam aż tak szczęśliwa, jak teraz,
gdy Jezus wkracza do świątyni mego życia
i wywraca stragany mojego kupieckiego myślenia.
Czyż może być ktoś ważniejszy niż Bóg?
Czyż może być coś ważniejsze niż Bóg?
Czyż mogę sobie zapracować na życie wieczne?
Czyż wszystko jest takie, jak ja to widzę?
Czyż wszystko będzie tak, jak ja to sobie wymyślę?
Czyż miłość Boga nie jest większa od mego egoizmu?

Amen. Niech tak będzie.
Tak jest najlepiej.



Dziękuję, Panie. Dziękuję.
Dziękuję za wszystkim dary, któreś mi dzisiaj ofiarował.
Dziękuję za wszystko, co widziałem, słyszałem, otrzymałem.

Dziękuję za wodę, która mnie odświeżyła, za ładnie pachnące mydło, za orzeźwiającą pastę do zębów.
Dziękuję za ubrania, które mnie ochraniają, za ich barwę i krój.

Dziękuję za wierną gazetę, za zabawną historyjkę, za uśmiech poranka, za poważne zebrania, za wymierzoną sprawiedliwość i za wygrany mecz.
Dziękuję za śmieciarki i za ludzi, którzy je obsługują, za ich poranne krzyki i za hałasy budzącej się ulicy.
Dziękuję za moja pracę, za moje narzędzia, za moje wysiłki.
Dziękuję za metal, który trzymam w rękach, za jego przeciągła skargę pod stalą, która go szlifuje, za zadowolone spojrzenie majstra i za wóz pełen wykończonych narzędzi.
Dziękuję za Tomka, który pożyczył mi pilnika, za Marka, który mnie poczęstował papierosem, za Pawła, który przytrzymał mi drzwi.
Dziękuję za miła ulicę, którą szedłem, za wystawy sklepowe, za samochody, za przechodniów, za całe miasto, które gdy jechałem, szybko toczyło się między oświetlonymi domami.
Dziękuję za pożywienie, które mnie posiliło, za kufel piwa, którym przed chwila zaspokoiłem pragnienie.
Dziękuję za motor, który posłusznie zawiózł mnie tam, gdzie chciałem, za benzynę, która go porusza, za wiatr, który pieścił mi twarz i za drzewa, które mnie witały, gdym przejeżdżał.

Dziękuję za dziewczęta, które spotkałem, za czerwień na ustach Kasi, bo tak dobrze dobrała odcień, za trwała Madzi, bo w niej wyładniała jej buzia, za minke Ani, za jej rozbrajający śmiech.
Dziękuję za brzdąca, któremu przyglądałem się, gdy się bawił na ulicy.
Dziękuję za jego wrotki i za zabawna minkę, gdy upadł.

Dziękuję za wszystkie życzone mi "dzień dobry", za uściski rak, które rozdałem, za ofiarowane mi uśmiechy.
Dziękuję za mamę witającą mnie na progu, za jej dyskretne uczucie, za jej cichą obecność.
Dziękuję za dach chroniący mnie przed deszczem, za światło i za muzykę w radio.
Dziękuję za bukiet kwiatów, małe arcydzieło na mym stole.

Dziękuję za spokojną noc,
za gwiazdy,
za ciszę.

Dziękuję za czas, któryś mi dał,
za życie,
za łaskę.

Dziękuję, że jesteś tu, Panie
Dziękuję, że słuchasz mnie, słuchasz na serio, że bierzesz w Swe ręce wiązkę mych darów, by je ofiarować Swemu Ojcu.
Dziękuje, Panie.
Dziękuję.



Chciałbym kochać, Panie,
czuję potrzebę kochania,
cała moja istota jest jednym pragnieniem:
moje serce,
moje ciało
prężą się w nocy ku komuś nieznanemu, by go kochać...
Moje ramiona obejmują powietrze, a nie przedmiot mej miłości.
Jestem sam, a chciałbym żeby nas było dwoje.
Mówię, a nikt mnie nie słyszy.
Żyję, ale nie ma nikogo, kto by korzystał z mego życia.
Po cóż być bogatym, jeżeli nie ma komu przekazać bogactwa?
Skąd bierze się ta miłość?
Dokąd zmierza?
Chciałbym kochać, Panie,
czuję potrzebę kochania.

Dzisiejszego wieczoru oddaję Ci Panie całą moją niezaspokojoną miłość.

Słuchaj dziecko,
zatrzymaj się
i w ciszy wędruj daleko, aż do głębin swego serca.
Idź wzdłuż drogi swej miłości, tak jak idzie się wzdłuż strumienia, żeby znaleźć jego źródło,
a przy samym końcu wędrówki, w samej głębi serca,
w nieskończonej tajemnicy swej wzburzonej duszy mnie znajdziesz,
bo Ja, moje dziecko, nazywam się miłością,
a miłość jest w tobie.

To ja stworzyłem cię po to, żebyś kochał,
żebyś kochał wiecznie,
a twoja miłość przeleje się na tę, która cię dopełni,
bo jej właśnie szukasz.
Uspokój się, ona jest na twej drodze,
odwiecznie na twej drodze,
na drodze mojej miłości.
Trzeba czekać na nią.
Już się zbliża.
I ty zbliżasz się do niej.
Spotykacie się,
bo ja uczyniłem jej ciało dla ciebie, twoje ciało dla niej.
Ja uczyniłem twoje serce dla niej, jej serce dla ciebie,
a wy szukacie się wśród nocy,
w "mojej" nocy, która, jeśli mi zaufacie, stanie się światłem.

Zachowaj siebie dla niej, moje dziecko,
tak jak ona siebie zachowuje dla ciebie,
ja zaś zachowam was wzajemnie dla siebie.
A skoro łakniesz miłości, na twej drodze postawiłem
wszystkich twych braci, żebyś ich kochał.
Wierz mi, miłość to bardzo długa lekcja.
I nie ma różnych rodzajów miłości.
Kochać to porzucać siebie, by iść ku innym...



Aniele Stróżu mój,
którego otrzymałem od Boga,
abyś był mi towarzyszem w całym moim życiu,
ratuj mnie dla wieczności
i pełnij Twój obowiązek wobec mnie,
który wyznaczyła Ci miłość Boga.
Wstrząśnij mną w mojej obojętności,
wzmacniaj mnie w mojej słabości,
zagródź mi każdą niewłaściwą drogę,
otwórz oczy dla Boga i krzyża,
a zamknij mi uszy na pokusy złego ducha.
Czuwaj nade mną w czasie snu i dozwól,
abym został Twoją radością
i nagrodą w niebie.
Amen.